Artykuły

Czarna niedziela

NIERAZ mi się już zdarzyło pisać na tym miejscu o rozmaitych technicznych niedostatkach naszej telewizji: o przestarzałym sprzęcie, o psującej się aparaturze itd. Te tzw. obiektywne trudności kazały nieraz przymykać oko na różne awarie programu - na przerywanie filmów w trakcie projekcji lub spektakli Teatru TV (co ostatnio zdarza się nader często). Trudno natomiast znaleźć słowa usprawiedliwienia dla wypadków zwykłego niechlujstwa, lekceważenia widza. Stosunkowo niedawno odwołano w ostatniej chwili jeden z programów z cyklu "Portrety". Wg oficjalnej informacji kopia filmowa nie nadawała się do eksploatacji. Czy nie wiedziano o tym wtedy, kiedy planowano tę pozycję programu? W ostatnią niedzielę zdarzył się skandal bez precedensu. Jak już wszystkim wiadomo, pierwszą część filmu "Gangsterzy i filantropi" wyświetlono bez finałowej sceny, pozbawiając całą historię sensu i pointy niezmiernie istotnej dla całości. Nie zdziwiłbym się, gdyby realizatorzy po obejrzeniu filmu w tej postaci dostali zawału serca. O ile jeszcze można jakoś wytłumaczyć pierwszą "wpadkę" tej niedzieli (przerwana projekcja "Konia, który mówi"), o tyle w tym wypadku nie ma dla TV usprawiedliwienia. Pozostaje tylko nadzieja, że te "czarna niedziela" stanie się dla TV przestrogą i nauczką na przyszłość.

Wracając do spraw programu, odnotować należy jego niezwykle rozrywkowy charakter w drugiej połowie ubiegłego tygodnia. Bratysławskie mistrzostwa Europy w jeździe figurowej były co prawda imprezą sportowa, ale transmisje popisów Heitzer, Hassler czy fenomenalnej pary Biełousowa - Protopopow dostarczyły emocji nie tylko sportowych. Były to pokazy pięknej sztuki, pokazy niezwykle efektowne, atrakcyjne. Były to pozycje najbardziej bodaj widowiskowe w programie naszej TV w minionym tygodniu.

Mieliśmy takie zgrabne na ogół widowisko rozrywkowe "Teresa i inne" zbudowane z piosenek Freda Buscaglione. Co prawda poziom polskich tekstów był dość nierówny (od świetnych do kulawych), co i prawda niektóre piosenki nadmiernie przeinscenizowane (czasem aktorzy-piosenkarze nie uchronili się przed przegrywaniem) - w sumie jednak był to program przyjemny w oglądaniu i słuchaniu. Zwracała uwagę interesująca scenografia W. Sicińskiego. Relaksowy w nastroju "mecz" Praga contra Paryż (Eurowizja) choć nie rewelacyjny od strony programu, przyniósł jednak sporo atrakcyjnych numerów. Na marginesie niewesoła refleksja: wątpię czy - ze względu na słabości naszej twórczości estradowo-rozrywkowej - udałoby się polskiej TV zorganizować podobną imprezę np. z Pragą czy Paryżem. Z dwu recitali piosenkarskich: Francoise Hardy (na filmie prod. NRF) i Teresy Belczyńskiej (ze studia łódzkiego) bardziej udał się ten pierwszy. Belczyńska, niestety, śpiewa w manierze cokolwiek anachronicznej, nadużywając ciągle tego samego gestu. Tak się śpiewało rzewne romanse i tanga w przedwojennych lokalach.

Teatr TV zaprezentował w ostatni poniedziałek "Pannę Rositę" - nie często grywaną u nas sztukę wielkiego hiszpańskiego poety Federica Garcii Lorki, zamordowanego przed 30 laty, na początku wojny domowej, przez frankistowska Guardia Civil. Ta romantyczna, metaforyczna ballada, przetykana elementami na wskroś realistycznymi, a nawet groteskowymi, nie jest łatwa do wystawiania, zwłaszcza na polskiej scenie. Także i autorom telewizyjnego spektaklu (reż. Maryna Broniewska) nie udało się stworzyć jednolitego nastroju, charakteru całości. W roli Rosity wystąpiła Aleksandra Śląska. Zagrała ją interesująco, ale szczerze mówiąc wołałbym tę znakomitą aktorkę oglądać w innych rolach, bliższych jej specyficznemu temperamentowi scenicznemu. Siłą Śląskiej na scenie jest przecież nie żywiołowość, liryzm, ale aktorstwo bardziej intelektualne, chłodne jeśli tak można się wyrazić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji