Artykuły

Zatruta krew

- "Lepiej spłynąć krwią i umrzeć niż nosić zatrutą krew w żyłach" - mówi jeden z bohaterów "Krwawych godów" Federica Garcii Lorki i słowa te uznać można za motto całej sztuki, której akcja rozgrywa się w niewidzialnej przestrzeni pomiędzy miłością a śmiercią, potrzebą wolności a potrzebą bezpieczeństwa, porządkiem surowych norm społecznych a nakazem serca. Kaliska premiera "Krwawych godów" w reżyserii Jana Nowary odbyła się w sobotę, 11 września.

Pomysł na fabułę "Krwawych godów" Lorca zaczerpnął ponoć z gazety, którą dziś moglibyśmy nazwać brukową. Donosiła ona o tragedii, do której doszło na odległej andaluzyjskiej prowincji. Dziewczyna z chłopskiej rodziny, poślubiwszy oficjalnego konkurenta do swej ręki, jeszcze tego samego dnia uciekła z własnego wesela z innym, w dodatku już żonatym mężczyzną. Niegdyś łączyło ją z nim gorące uczucie, które jednak nie mogło doczekać się sakramentu małżeństwa, ponieważ narzeczony był zbyt ubogi. On próbował zagłuszyć prawdę swego serca, żeniąc się z inną, ona - trwając w niemym bólu, poddając się surowym regułom obowiązującym w domu swego ojca i czekając, co jeszcze przyniesie jej życie. Prawdziwej miłości nie daje się jednak oszukać: po latach, w najbardziej niefortunnym momencie, jaki tylko można sobie wyobrazić, powraca ona w o wiele potężniejszym wcieleniu niż to, które kochankowie niegdyś znali. Leonardo, będąc jednym z gości weselnych, wykorzystuje okazję do ostatniego - jak twierdzi - spotkania i rozmowy z panną młodą, która należy już do innego. Nie wiemy, jakich używa argumentów, gdyż rozmowa ta (o ile w ogóle padają w niej jakieś słowa), toczy się za kulisami. Możemy się jedynie domyślać, że oprócz całego daru przekonywania i żaru serca, na jaki mężczyzna może się zdobyć, aktowi temu towarzyszy jeszcze jakaś inna siła. Być może boska, być może fatalna, taka w każdym razie, której ludzką mocą oprzeć się nie sposób. Ucieczka i skandal obyczajowy stają się faktem. To jednak, co w naszej kulturze mogłoby ujść płazem, nie uchodzi pod gorącym słońcem Andaluzji. Ucieczka pociąga za sobą nieuchronną zemstę, ta zaś godzi wszystkich za pomocą śmierci, która notabene ciąży nad rodziną pana młodego od samego początku: w krwawych pojedynkach zginęli jego ojciec i brat, a matkę poznajemy jako złowróżbną wdowę wiecznie opłakującą swoją stratę, zarazem jednak wieszczącą nieszczęście, które dopiero ma się dokonać.

Czytałem gdzieś, że "Krwawe gody" to rzecz o nieszczęśliwej miłości, która nie może się spełnić, bo nie pozwalają na to archaiczne normy obyczajowe zabraniające bogatej dziewczynie poślubić ubogiego chłopca. Ta wykładnia sensu sztuki tak rozbraja swoją naiwną jednostronnością, że aż zapiera dech w piersiach. Nie mówimy przecież o "Cierpieniach młodego Wertera", lecz o "Krwawych godach", dziele mrocznym i potężnym, dramacie, w którym ofiary padają po obu stronach konfliktu. Należy spytać, kim są te ofiary? Leonardo i panna młoda ulegają wzajemnej miłości, która jest spóźniona i zakazana. Ponoszą tego konsekwencje, ale na konsekwencje muszą być przygotowani wszyscy, którzy decydują się na miłość. A im jest ona większa, tym i konsekwencje mogą być bardziej bolesne. Miłość nieraz bywa jednocześnie winą - i nic na to nie poradzimy: godzimy się na bycie winnymi, ponieważ tkwi w nas przekonanie, że miłość mimo wszystko jest od tej winy większa, prawdziwsza i ważniejsza. Cóż jednak począć z tymi, którzy nie zawinili niczym? Żona Leonarda i matka jego dwojga dzieci (to drugie nosi jeszcze w łonie) zostaje przedstawiona jako istota bez skazy, a także przecież staje się ofiarą. Kto wie, czy nie większą? Podobnie jednodniowy mąż wiarołomnej panny młodej. Do grupy ofiar bez winy zaliczyć można również jego matkę, jak i ojca panny młodej.

Wydaje się jednak, że najważniejsze pytanie tekstu Lorki zalążkowo zawiera się w zdaniu, które zacytowałem na samym początku. Parafrazując je, zapytać można: czy mając całkowitą świadomość tego, czym jest prawdziwa miłość i życie pełną piersią, lepiej jest żyć miłością połowiczną, czy też zdecydować się na ryzyko utraty wszystkiego, byle tylko jeszcze raz spróbować zyskać jeszcze więcej? Bohaterowie sztuki decydują się na to drugie rozwiązanie, ja jednak sądzę, że pytanie przed chwilą zadane w gruncie rzeczy pozostaje bez odpowiedzi.

O specyfice kaliskiej realizacji "Krwawych godów" decydują liczne elementy choreograficzne, dźwiękowe przerywniki przywołujące egzotykę miejsca akcji poprzez nawiązania do tradycyjnej muzyki hiszpańskiej, a także wyjątkowo liczna reprezentacja aktorów młodych, od niedawna dopiero współpracujących z Teatrem im. W. Bogusławskiego. Nie mniej ważne jest jednak i to, że spektakl ten stanowi pierwszy kaliskie przedsięwzięcie dyrektora Jana Nowary w roli reżysera. - "Przyznaję, że u źródeł moich wyborów repertuarowych nigdy nie leżała jakaś spekulacja intelektualna, tylko przeżycie - wyznaje on w najnowszym numerze gazety Teatru im. W. Bogusławskiego "Garderoba". - Mam głębokie przeświadczenie, któremu daję czasem wyraz w rozmaitych wypowiedziach, że teatr to miejsce, które powinno dostarczać przede wszystkim przeżyć. Decyduję się na reżyserowanie tylko wtedy, kiedy czytany tekst potrafi uruchomić moją wyobraźnię, a na dodatek sprawia, ż jestem bliski wzruszenia, przeżywam rodzaj wstrząsu, który rodzi się zazwyczaj w obliczu ostatecznych sytuacji ludzkich rozpiętych między miłością i śmiercią."

Nie ulega wątpliwości, ze w przypadku "Krwawych godów" Jan Nowara trafił właśnie na taki tekst, o którym myślał i mówił. Osobnym problemem była jednak sceniczna interpretacja. Pozwólmy sobie w tym miejscu na jeszcze jeden cytat z wypowiedzi reżysera, gdyż zdaje się ona zawierać pewne ostateczne credo, które legło u podstaw nie tylko tego spektaklu, lecz zdaje się sięgać o wiele dalej: - "Siła konwenansu jest w tym dramacie miażdżąca. Lorca wydaje wyrok na życie kobiety zamężnej, nieodwołalnie ograniczając jej prawo do szczęścia w sytuacji samotności, po utracie kogoś bliskiego. Temu fatalizmowi, który jest nośnikiem tragedii, starałem się przeciwstawić siłę uczuć. Próbowałem postawić znak nadziei po stronie miłości, która musi się zmierzyć z fatalnym losem."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji