Artykuły

Wesele krwi

Ostre, bezlitosne światło reflektorów zalewa salę. Ogarnia widzów, którzy porozsiadali się w niewielkich grupach, niczym gapie ciekawi biegu wydarzeń. Ogarnia poruszających się między nimi aktorów. Każdy ruch wzbija tumany pyłu z pokrytej piachem podłogi. W głębi jakaś postać bezmyślnie ten piach rozgarnia i przesypuje. Nie opodal, w spiekocie andaluzyjskiego popołudnia trwają dwie wieśniaczki. Młodsza drzemie oparta o filar, starsza krąży monotonnie, rozwija z kłębka długie, krwistoczerwone pasmo włóczki. Cichy, uparcie jednostajny głos cykad odmierza czas. Czas, który płynie powoli, ale ona już gęstą, nieomal dotykalną konsystencję.

Za chwilę spiętrzy się dramatem. Dramatem miłości, zazdrości i zbrodni, dramatem właściwie pierwotnym i w tej pierwotnej sile - przejmująco ostatecznym. To dramat starej kobiety, której zamordowano męża oraz obu synów i która każdym słowem i gestem wyraża nienawiść tak intensywną, że zdawałoby się, niemożliwą już do spotęgowania, a jednak jeszcze potęgowaną w wybuchy gniewu i dzięki aktorskiej maestrii Aleksandry Górskiej.

To dramat odtrąconej żony, czytelny nim padną pierwsze kwestie dialogu małżonków, widoczny w spontanicznym, rozradowanym zwrocie Magdaleny Kuty w stronę partnera (Antoni Osfcro-uch), który tę radość gasi spojrzeniem aż zniknie, bezsilnie opadnie, starta grymasem zawodu. To dramat panny młodej, pokazany zresztą najmniej wyraziście, dramat małżeństwa opartego na wyrzeczeniu, na odstępstwie od miłości, którą trzeba pokonać, którą pragnie się pokonać i której pokonać nie sposób. To wreszcie dramat nieuchronnego fatum, które krąży nad domem weselnym beztroską na pozór pieśnią, dobiegającą najpierw z oddali, by z wolna się zbliżać, kumulować w groźne i brzemienne już tragedią crescendo.

Przez całe lata przy ulicy Szwedzkiej nie było teatru. Mieścił się tam wprawdzie budynek, opatrzony napisem "Teatr Popularny", w budynku tym grano jakieś przedstawienia, o których mało kto słyszał, ale teatru nie było. I oto jest. Wyrósł jak spod ziemi i wypada mu tylko życzyć, by pozostał takim, jakim był w dniu premiery "Wesela krwi" Federico Garcii Lorki w reżyserii Krzysztofa Kelma.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji