Artykuły

Planeta Jerzy Grzegorzewski

Fragmenty Laudacji Tadeusza Różewicza z okazji nadania Jerzemu Grzegorzewskiemu doktoratu honoris causa Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi 17 maja 2001 roku.

Jak zwykle w moich wspomnieniach, pierwsze spotkanie z tym Drugim tonie we mgle, w mroku, z latami zamienia się w nierealną scenę. Tym razem chodzi o spotkanie z Jerzym Grzegorzewskim.

(...) Przed laty w Łodzi obejrzałem przedstawienie "Mewy" młodego wówczas Jerzego Grzegorzewskiego. (...) Pamiętam dziwną przestrzeń, którą Grzegorzewski nie tyle wypełnił, co zorganizował elementami plastycznymi. (...)

Nie prowadziłem nigdy pamiętnika czy regularnego dziennika, nie robiłem notatek na temat oglądanych sztuk... wszystko zbierało się w pamięci, która zawodzi. A więc w pamięci została przestrzeń i elementy plastyczne, jakby białe struny czy linie... Widziałem wiele przedstawień Grzegorzewskiego... w Łodzi to było pierwsze, a potem we Wrocławiu... w Krakowie i Warszawie. Teraz, po latach, wszystkie przedstawienia Grzegorzewskiego zbiegły się w koło, zaczarowane koło, które Jerzy Grzegorzewski - przecież z wykształcenia plastyk malarz - zakreślił kredą w czarnej przestrzeni rosnącej bez granic.

Grzegorzewski narysował w tak zwanej realności zaczarowane koło, w którym umieścił swoje widzenie świata. Stworzył kosmos na swoją miarę, zagospodarował go swoimi przedmiotami, barwami, konstrukcjami, swoim światłem i swoja muzyką... myślami i wizjami, swoimi obrazami. Od Boscha do Wyspiańskiego, od Malczewskiego do Bacona. W tym zaczarowanym kole znalazły się moje ulubione inscenizacje: Lowry'ego "Powolne ciemnienie malowideł", Joyce'a "Bloomusalem", Kafki "Ameryka", Brechta "Opera za trzy grosze". Znalazły się w tym kole uśmiechy w rodzaju "Żołnierza królowej Madagaskaru" czy też "Halka - Spinoza", którą nazywam sobie Halką - Spinką...

Są też teksty, o których myślałem przed Grzegorzewskim... bo urodziłem się dużo wcześniej od Grzegorzewskiego i dużo wcześnie poznałem "Śmierć sędziego Iljicza" Gołowina i Kafkę, i Joyce'a... myślałem o adaptacjach tych autorów... ale nigdy moich zamiarów nie zrealizowałem... Ale mogłem moje marzenia zobaczyć zrealizowane przez Jerzego Grzegorzewskiego... Może gdybym miał teatr, swój teatr z budynkiem, kasą i bufetem, zrealizowałbym moje marzenie, ale byłem bezdomnym dramaturgiem, "komornikiem"... Raz tylko spróbowałem chleba reżyserskiego, tego niezwykłego chleba, który bywa pożywny, smaczny, wspaniały, ale bywa też zakalcowaty i gorzki.

Z latami zaczarowane kredowe koło teatru Grzegorzewskiego zamieniło się w czarodziejską kulę. Kula ta, pełna niezwykłych snów, marzeń, obrazów i dźwięków, krąży po niebie i piekle polskiej sztuki teatralnej.

Dobrze, że w naszym polskim świecie teatralnym jest taka planeta, która nazywa się Jerzy Grzegorzewski. (...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji