Jeszcze raz o "Krakowiakach i Góralach"
Rzadko się zdarza, by kreacje artystów wchodzących już w gotowe przedstawienie, tak silnie ważyły na kształcie artystycznym spektaklu. W kilka tygodni po głośnej premierze "Krakowiaków i górali", którą wyreżyserował w Operze Wrocławskiej Krzysztof Kolberger, partię Doroty i Miechodmucha przedstawili zachwyconej publiczności wrocławskiej (sama to widziałam i mogę skonfrontować z premierą) wybitni łódzcy soliści: Teresa May-Czyżowska i Tomasz Fitas. "Zastąpili" oni gwiazdy estrady: Marylę Rodowicz i Danutę Rinn, tworząc wielkiej miary kreacje. Zwłaszcza domaga się swego opisu partia Doroty w wykonaniu Teresy May-Czyżowskiej, bowiem publiczność łódzka pamiętająca ją w tej samej postaci w spektaklu z r. 1974 byłaby zachwycona i zaskoczona zarazem odmienną od tamtej interpretacją.
Dorota sprzed 15 lat była pełna wdzięku i seksu mężatką, która - mając starego męża - po prostu usiłuje sprawdzić swój wpływ na mężczyzn... A że najtrudniejszym zadaniem z wszystkich możliwych jest zawrócić w głowie... narzeczonemu pasierbicy Dorota przedstawia cały arsenał "babskich" środków dla zarzucenia na niego sieci...
Wrocławska Dorota pani Teresy jest zupełnie inna. Starsza, mniej efektowna, przeżywająca - ostatni właściwie moment, w którym może liczyć się jako kobieta. Stąd pełna determinacja, z jaką usiłuje zawrócić w głowie Stachowi mogącemu być jej synem). I jej strach, gdy okazuje się że i nie wywoła wrażenia na młodym mężczyźnie i może stracić swego starego, ale przecież poczciwego męża...
Teresa May-Czyżowska uznać może i tę partię za ogromny sukces. Jest w całym znaczeniu charakterystyczna - jak trzeba, umie się poruszać jak wiejska kobieta, świetnie mówi dialogi i rysuje ostrą kreską, wyraziście rodzajowość sytuacji. To prawdziwe studium zachowania starzejącej się kobiety z określonego środowiska, ale okraszone ciętym humorem. Dodajmy do tego niepowtarzalne walory wokalne, swobodę, z jaką porusza się na scenie i prowadzi dialog.