Artykuły

Polska Piramida Dżesera

Gadające trupy, sardynki w puszce, dzienniki rowerowe - Łukasz Drewniak podsumowuje w Przekroju mijający teatralny rok.

Jak może bywalcy rekinowego kurortu Szermelszejk pamiętają, jest to najstarsza egipska piramida i na dodatek jedyna schodkowa. I my sobie taką samą w mijającym roku zbudowaliśmy! Nie szukajcie jej ani w okolicach Lichenia ani obok Figury Najwyższego Chrystusa w kosmosie. Nasza piramida Dżesera jest tworem wirtualnym i oddaje symbolicznie stosunki panujące w polskim teatrze w minionym roku. Kolejne stopnie zajmują grupy twórców i teatry z jakichś powodów podobne do siebie. Komunikacja między poziomami jest utrudniona, poziom dolny jest tak samo ważny jak wszystkie wyżej położone, bo na oko najszerszy i podtrzymuje całą konstrukcję. Zajmują go przedstawienia będące dziełem grupy reżyserów, którzy nie mieli ostatnio dobrej prasy, a teraz triumfalnie wracają do pierwszej ligi. Są to kpiący z tabloidyzacji życia i śmierci "Trup" Pawła Szkotaka, migoczący pytaniami o świętość, politykę i kobiecość "Proces w Rouen" Remigiusza Brzyka, anarchicznie śmieszny antymłodzieżowy "Janosik" Łukasza Kosa, żerujący na oszukanej świadomości "Amfitrion" Wojtka Klemma. Poziom wyżej widzimy tabliczkę "Hanoch Levin" i już wiadomo czego się spodziewać: wstrząsającej i groteskowej wojny domowej z "Szyca" Any Nowickiej (krakowski Teatr Barakah) i "Sprzedawców gumek" Artura Tyszkiewicza (warszawski Teatr Imka).

Idziemy na następny schodek na tam "strefa Off", która ku mojemu zdumieniu istnieje i ponownie rośnie w siłę. Komuna Warszawa opowiada tu w swoich "Księgach" o przekleństwie wynalazczości i smutku wyrzeczenia się postępu. W "Anhelim. Wołaniu" aktorzy Teatru ZAR odpowiadają na pytanie, czemu liturgiczne pieśni chrześcijańskiego wschodu trzeba zaśpiewać w teatrze. Stowarzyszenia Chorea w "Grotowskim. Próbie odwrotu" rozlicza się z dziedzictwem Grota, sprawdza na ile, jego tezy i nauki mogą pomóc żyć i tworzyć młodemu pokoleniu.

Wyżej jest poziom reżyserów-pretendentów: z trzema projektami-instalacjami spektaklami pomieszkuje tu Barbara Wysocka ("Szosa Wołokołamska", "Łagodna", "AntyEdyp"), są liczne produkcje Piotra Ratajczaka. I jeszcze Rychcik z "Łyskiem", Korczakowska z "Dynastią", Szczawińska z "Nożami", Garbaczewski z "Gwiazdą śmierci". Poziom mistrzów bez niespodzianek: Grabowski bawi i poucza w "Opisie obyczajów III", Augustynowicz budzi szacunek wiernością swojemu stylowi w "Getsemani" i "Migrenie". Na tabliczce z nazwiskiem Jarzyny widnieje dopisek "Zaraz wracam", "Koniec" Warlikowskiego broni się przed ogólnym wybrzydzaniem krytyki melancholijną tonacją zakamuflowanej spowiedzi reżysera.

Klata ma swój własny schodek, na którym prawą ręką robi "Wesele hrabiego Orgaza", a lewą "Kazimierza i Karolinę". Wyżej półka zagraniczna okupowana przez Wyrypajewa i jego "Taniec Delhi": na Gruszkę zabrakło miejsca, więc wisi w powietrzu trzymając się jedną ręką buddyjskiego melodramatu.

Skoro to piramida, to u góry musi być "Babel" [na zdjęciu] Mai Kleczewskiej: ściśnięte jak sardynki w puszce jej gadające trupy nie mogą przestać złorzeczyć naszej cywilizacji. Harmider jest taki, że nie dziwi brak po sąsiedzku Strzępki i Demirskiego. Poziom najwyższy, czyli szczyt Dżesera, jest oczywiście już w samych gwiazdach; tyle że trzeba tam stać na jednej nodze, więc nie ma nawet miejsca na cały spektakl. To dlatego publiczne czytanie "Dzienników Rowerowych" artysty-cyklisty Piotra Cieplaka i akompaniującego mu duetu SzaZa uważam za najważniejsze wydarzenie artystyczne roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji