Artykuły

Najlepszy i zwycięzcy

O bombie w decyzji międzynarodowego jury Festiwalu Boska Komedia pisze Dina Goder we "Wriemja Nowostiej".

Festiwal "Boska Komedia" w Krakowie zakończył się i rozdał nagrody. Już wcześniej uprzedzano o bombie w decyzji międzynarodowego jury. O tym, co okazało się bombą dla polskich ludzi teatru opowiem potem, bo dla mnie szokującym stało się to, że Krystian Lupa, który zaprezentował nowy spektakl "Persona. Ciało Simone" [na zdjęciu] nie otrzymał nagrody, pomimo że niczego równie głębokiego i o tak wielkim rozmachu i ciężarze, istotnego ze względu na postawione zadania, a także skomplikowanego i delikatnego w wykonaniu w konkursie nie było. Z drugiej strony, już od dawna czas przestać poważnie traktować wszelkie konkursy i wyścigi, jakiekolwiek poważne międzynarodowe jury w nich by nie zasiadało - aż nadto tego typu decyzje są subiektywne i zależą od różnych okoliczności.

Spektakl Krystiana Lupy o Simone Weil, francuskiej religijnej filozofce i mistyczce żydowskiego pochodzenia, która zginęła podczas wojny, miał być drugą częścią w zamyślonym przez reżysera tryptyku "Persona". Pierwszą zgodnie z planem była "Marilyn" - o końcu życia aktorki (zostanie przywieziony do Moskwy wiosną, na polski program Festiwalu "Złota Maska"). Jako trzecia planowana była inscenizacja o życiu Georgija Gurdżijewa. Ale po zrealizowaniu "Ciała Simone" Lupa ogłosił, że projekt został zamknięty jednocześnie wskazując, że jego pierwszą częścią jest "Factory 2", gigantyczne wielogodzinne dzieło skupione wokół postaci Andy Warhola i grupy jego współpracowników i wyznawców. Warto podkreślić, że to właśnie idea Warhola, iż interesujący jest nie temat i nie gra, ale człowiek za nimi stojący była impulsem i natchnieniem dla całej trylogii Lupy.

Głównym bohaterem spektaklu "Persona. Ciało Simone" okazała się wcale nie Simone. Tylko niemłoda aktorka Elżbieta, postać z filmu Bergmana "Persona" z roku 1966 (grała ją Liv Ullmann), która u szczytu kariery zawodowej nagle porzuca pracę zawodową. W spektaklu Lupy Elżbiecie, która sama przekroczyła już sześćdziesiątkę, młody reżyser proponuje rolę Simone Weil, rozdartej miedzy judaizmem i chrześcijaństwem, opanowanej przez mistyczne objawienia, która zginęła w wieku trzydziestu czterech lat podczas wojny z powodu niedożywienia i gruźlicy. Dyskusje aktorki z reżyserem, uważającym, iż wszystkie religijne objawienia Simone posiadają naturę cielesną i tak naprawdę są marzeniami o miłości, próby Elżbiety zrozumienia bohaterki i jednocześnie wyjaśnienia swoich sporów z samą sobą i z wiarą - to treść spektaklu. W ostatniej części na scenie pojawia się sama Simone - pełne napięcia rozmyślania przekształcają się w niemal seans spirytystyczny.

Do roli Elżbiety reżyser Krystian Lupa zaprosił Małgorzatę Braunek - olśniewająco piękną gwiazdę filmową lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, grającą w filmach Andrzeja Wajdy, Jerzego Hoffmana, Andrzeja Żuławskiego (była też jego pierwszą żoną), która w pewnym momencie porzuciła kino, zwróciła się w stronę buddyzmu i wyjechała z Polski. Dla Lupy osobiste doświadczenie Braunek jest szczególnie ważne, przecież pierwsza część jego przedstawienia (dysputa między reżyserem i aktorką), jak w uprzednich częściach projektu "Persona", w znacznej części budowana jest w oparciu o improwizacje. Męczące kluczenie bohaterów, nie chcących ani zgodzić się z tą czy inną interpretacją osobowości Simone, ani odrzucić jej, to ściskają, to rozluźniają sprężynę akcji. Upijając się w samotności reżyser Artur (Andrzej Szeremeta, który otrzymał nagrodę za najlepszą rolę męską na festiwalu) nienawidzi raz siebie za brak talentu, raz aktorkę za tępotę i upór, przeklina siebie za to, że nie raczył doczytać, że Simone Weil zmarła młodo i Elżbieta jest zbyt stara na zagranie tej roli. Ale potrzebuje właśnie jej, więc próbuje wynaleźć coraz to nowe argumenty, by zatrzymać i pokonać niepokorną aktorkę, która nie chce grać "przeciwko Simone". Gry intelektualne zostają zamienione w emocjonalne: według pomysłu Artura młody aktor Maks w osobliwej scenie - improwizacji powinien urzec i uwieść Elżbietę. Wówczas ona poczuje się jak Simone, a jego odczuje - jako Emanuela, gościa ze snu, który wypełniał marzenia bohaterki. Zjednoczenie się nie dokonuje i jedynie na wideo ręce bohaterów, w rzeczywistości leżących daleko od siebie, połączą się.

Premierę spektaklu, zagraną w lutym 2010 roku owiała aura skandalu. Odtwórczyni roli Simone Weil - Joanna Szczepkowska wyraziła protest wobec Lupy wprost na przedstawieniu, w środku niezwykle ważnej sceny demonstrując widzom gołe pośladki i machając ręką do reżysera, siedzącego w sali (niektórzy krytycy ocenili ten gest jako gest faszystowski). Udzielając wywiadów, które wywołały falę publicznych dyskusji o granicach eksperymentu i etyce zawodowej, aktorka tłumaczyła swój protest prowokacjami reżysera, które dopuszcza improwizacyjna metoda Krystiana Lupy. Niestety, wprowadzona od tamtego czasu do roli Simone młoda Maja Ostaszewska wydaje się dużo słabszą od Małgorzaty Braunek, porażającej nie tylko zadziwiającym połączeniem nerwowości i spokoju, ale też umiejętnością myślenia na scenie.

To był najlepszy spektakl krakowskiego konkursu. Ale zwycięzcami zostali inni.

Główną nagrodę za "najlepszy spektakl" otrzymało satyryczne show "Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej" z Teatru Dramatycznego w maleńkim górniczym miasteczku Wałbrzychu. Najwyraźniej to była główna "bomba" w decyzji jury. Spektakl trzydziestoczteroletniej mącicielki spokoju Moniki Strzępki według sztuki jej męża, znamienitego i uznanego "nowodramowskiego" autora Pawła Demirskiego widzowie przyjęli entuzjastycznie. Wydarzeniem wyjściowym spektaklu był pogrzeb Andrzeja Wajdy (jak wiadomo, nadal całkowicie żywego, chociaż już starszego reżysera - klasyka, cieszącego się w Polsce opinią "sumienia narodu"). W spektakle cytowane są dość sprzeczne frazy z wywiadów Wajdy z różnych lat, a opłakiwać go na pogrzebie przybyło całe zoo monstrów kultury, każdego z nich widzowie od razu rozpoznawali. Był tam znany reżyser starego pokolenia, mistrz filmów o robotnikach. I słynna aktorka, posiadająca dwa prywatne teatry, na które szczodrze łoży państwo i były minister, który nieco przydusił polską kulturę oraz różne obrazy zbiorowe w rodzaju reżyserów nieudaczników, piszących listy do Wajdy, piosenkarek pop, czy zbieraczy autografów. Akcja toczy się przy akompaniamencie muzyki i piosenek z filmów Wajdy, w kręgu cytatów i sporów o politykę kulturalną postsocjalistycznej Polski, które dla widzów były jasne i zrozumiałe. Podobno Strzępka i Demirski dla polskich działaczy kultury są kozłami ofiarnymi, bezpardonowo ruganymi za kolejne dzieła, ale ta krytyka tylko rozpala wesoły i bojowo usposobiony teatralny tandem z małego miasteczka. A wręczając im Grand Prix "Boskiej Komedii" jury szczególnie podkreśliło w spektaklu ducha "Fuck You". No cóż, a my tylko z zawiścią patrzyłyśmy, jak śmiało, odważnie i zawadiacko rozprawia się skandalizujący teatr z narodowymi klasykami i legendami, demonstrując tym samym, że kultura w Polsce - to żywe miejsce sporów, a nie kolumbarium.

Nieobojętną dla rosyjskiej delegacji była decyzja jury wyróżniająca warszawską inscenizację Iwana Wyrypajewa "Lipiec". Iwan, obecnie wykładający i reżyserujący w Polsce, otrzymał nagrodę za najlepszą sztukę (dla niego tradycyjna nagroda za najlepszą muzykę została zamieniona na dramaturgiczną). Nagrodę za najlepszą rolę kobiecą otrzymała Karolina Gruszka, grająca w "Lipcu" sama, tak jak u nas Polina Aguriejewa. Co do nagród za najlepszą scenografię i najlepszą reżyserię, które przypadły zagmatwanej, nieco nudnawej i mglistej, ale ambitnej "Odysei" Krzysztofa Gorbaczewskiego, to nie da się jej określić inaczej jak przyznanej młodemu reżyserowi awansem. Najwyraźniej krakowskie jury idąc za przykładem spektaklu, który pochował Wajdę, w tym roku zdecydowało postawić na młodych. Może wydawać się to nieco niesprawiedliwa, ale jednak to decyzja sympatyczna i lepsza, niż gdyby wszystkie nagrody przypadły klasykom. Ale jednak lepiej byłoby gdyby decyzja jury nie była aż tak tendencyjna. Albo już lepiej w ogóle zrezygnować z konkursu.

przeł. Agnieszka Lubomira Piotrowska

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji