Dom Bernardy Alba
Co zrobić z ansamblem, w którego skład wchodzi duża liczba kobiet, to pytanie spędza sen z powiek niejednemu dyrektorowi teatru. I to od czasu, kiedy mężczyźni przestali na scenie stroić się w kobiece piórka. Jedną z pozytywnych odpowiedzi jest wybór sztuki, gdzie znaleźć można role kobiece. Ale kto pisze takie sztuki? Na szczęście jeszcze takie sztuki powstają, a przymuszeni dyrektorzy decydują się raz na jakiś czas na tę niesłychanie liberalną decyzję pozostawienia na scenie kobiet samym sobie.
"DOM BERNARDY ALBA" Federico Garcii Lorki, przypomniany przez Adama Hanuszkiewicza zimą w łódzkim Teatrze Powszechnym jest tu klasycznym przykładem obok naszego "Domu kobiet" Zofii Nałkowskiej. Lorca tak pisał o bezpośredniej inspiracji powstałej w 1932 sztuki:
"Niedaleko Granady leży niewielka miejscowość, w której moi rodzice mieli małą posiadłość: Valdęrrubio. W sąsiedztwie mieszkała tam pewna leciwa wdowa Dona Bernarda, która nieubłaganie tyranizowała swoją niezamężną córkę. Więziła ją i pozbawiała wszelkich praw. Nigdy z nią nie rozmawiałem, widywałem jedynie, jak czasem, korzystając z cienia, przechadzała się po ogrodzie, zawsze w czerni i zawsze milcząca. Na skraju podwórza stała wyschnięta studnia, do której podchodziłem, by z bliższej odległości obserwować tę dziwną rodzinę. Jej stojący w afrykańskim niemal słońcu dom był zimnym grobem człowieka pilnowanego przez cerbera ze świszczącym batem w ręku. Z tych obserwacji powstał Dom Bernardy Alba, w którym pokazałem nie tylko mieszkanki Andaluzji, lecz przede wszystkim ochrową barwę ziemi kastylijskich kobiet".