Artykuły

Kara musi być...

"Klątwa" w reż. Pawła Passiniego w Teatrze im. Kochanowskiego Kochanowskiego Opolu. Recenzja Iwony Kłopockiej.

"Klątwa" Passiniego to rzecz o tym, jak w sytuacji bez wyjścia bohaterka świadomie i z godnością dojrzewa do tragicznej ofiary

Sytuacja wyjściowa jest prosta: Młoda żyje z Księdzem jak z mężem już kilka lat, a owocem tego związku jest dwoje dzieci. Wieś dobrze wie, co się dzieje, i zapewne od dawna szepce o tym po kątach, ale dopóki to dla niej wygodne, udaje, że grzechu nie widzi. I wszystko trwałoby dalej, gdyby nie nastała tragiczna susza. W tej suszy wyparowuje zrozumienie dla ludzkiej słabości czy może raczej obojętność wobec cudzego grzechu. Wieś zaczyna szukać winnego i domagać się odpowiedzialności za czyny. Winny jest i Ksiądz, i Młoda. Na ofiarę zostaje naznaczona ona.

W tym momencie zaczyna się przedstawienie. Sytuacja Młodej od początku jest więc sytuacją bez wyjścia. To sytuacja osaczenia i wyobcowania z jednej strony, i narastającego wewnętrznego poczucia winy z drugiej. Dla podkreślenia tej sytuacji Passini umieścił swą bohaterkę na arenie (bardzo interesująca scenografia Anity Burdzińskiej) - przywołującej skojarzenie z corridą. Poszturchiwana długimi kijami i przedrzeźniana Młoda - przypomina zwierzę, drażnione i prowokowane do jakiejś szalonej szarży, która uzasadniałaby jego zabicie. Arena to zarazem obszar domostwa dzielonego przez Młodą i Księdza. Walka, która się na niej stoczy, będzie bardziej walką z samą sobą niż z wrogim światem zewnętrznym, choć to właśnie ten świat zewnętrzny dostarczy jej impulsów do działań. Młoda przyjmie na siebie rolę ofiary. Trawiona przeczuciem nieszczęścia, narastającym poczuciem winy i przekonaniem, że tam, gdzie jest grzech, musi być i kara, "pozbiera" wszystkie rzucane przy niej słowa o koniecznej ofierze ognia i zbuduje z nich rzeczywisty stos dla swoich dzieci.

Historia opowiedziana przez Passiniego to historia o prawdziwej miłości i grzechu, o samotności i nietolerancji, o winie i karze, o racjach boskich i racjach tradycji, a także o ich okrucieństwie, ale przede wszystkim o poczuciu prawdy wewnętrznej i odpowiedzialności.

Największym atutem przedstawienia są przejmujące, wręcz wstrząsające kreacje Judyty Paradzińskiej (Młoda) i Mirosława Bednarka (Ksiądz). Oboje od dłuższego czasu na fali, tu wspięli się na wyżyny talentu i wiarygodności. Na podkreślenie zasługują też role Ewy Wyszomirskiej (Matka) i Leszka Malca (Parobek).

Przedstawienie Passiniego na pewno może się podobać, choć - jak się zdaje - reżyser chciał powiedzieć znacznie więcej, niż to mu się udało. Chwyt polegający na tym, że postaci z chóru-wiejskiej gromady nakładają strój, wchodząc w konkretną rolę, pozostaje zabiegiem nie wypełnionym znaczeniem. Niejasna jest jedna z ostatnich scen, gdy wystrojona wiejska tłuszcza otacza Księdza. Symboliczny wymiar tej sceny (gromada świętuje dokonanie się kary) psuje jej odrealnienie i nieoczekiwane przełamanie konwencji z tragicznej na niemal groteskową. W finale sztuki nie ma burzy oznaczającej przyjęcie ofiary. Oszalała młoda zostaje zatłuczona i zadeptana niczym wściekłe zwierzę, na co zanosiło się od początku. Parobek wyrzuca Księdza, ale ten wraca. Nie ma piorunów zapalających wieś. Sypią się za to - nie wiedzieć czemu - ziemniaki. Tragedia odpowiedzialności za popełniony czyn, jaką jest "Klątwa", traci niestety szerszy wymiar.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji