Artykuły

Między stołem a byfyjem

Rozmowa z Mirosławem Neinertem i Robertem Talarczykiem, reżyserami "Cholonka", śląskiego spektaklu roku

- Jak Wam się udało pogodzić dwie osobowości artystyczne, ambicje aktorskie i reżyserskie, różne doświadczenia wyniesione z teatrów, z którymi jesteście związani. "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny" przyniósł dużo kłótni przy realizacji?

Mirosław Neinert, aktor, reżyser i dyrektor Teatru Korez w Katowicach: - Nie było kłótni. My już wcześniej pracowaliśmy razem. Ja grałem, a Robert reżyserował w Teatrze Korez, gdy robiliśmy "Ballady kochanków i morderców" według Nika Care'a. U nas zawsze aktorzy mają swoje do powiedzenia i coś dodają do spektaklu, nie umniejszając nic reżyserowi. O przeniesieniu powieści Janoscha, czyli Horsta Eckerta, na scenę, każdy z nas myślał osobno. Jakieś dwa lata temu zgadaliśmy się o tym. Adaptacji nie da się zrobić w dwie osoby. Robert wziął to na siebie. To ogromna jego zasługa. Przy reżyserii doskonale się uzupełnialiśmy. Aktor, jak gra w sztuce, to lepiej, żeby ktoś inny go reżyserował, a nie on sam.

Robert Talarczyk, aktor i reżyser Teatru Rozrywki w Chorzowie: - Bardzo dobrze nam się współpracuje. Oczywiście, pojawiały się sporne kwestie, ale wyjaśnialiśmy je, tak by było najlepiej dla spektaklu. W sztuce, podobnie jak w małżeństwie trzeba się dogadać. Od razu założyliśmy sobie, co chcemy w tym spektaklu pokazać. Zrobiłem adaptację, która różni się od powieści. Jest bardziej liryczna. Zamiast stylizacji językowej wprowadziłem gwarę. Nie spodziewaliśmy się jednak, że nasz "Cholonek" będzie oglądany z pełną akceptacją widowni. Zależało nam, by to była opowieść o Śląsku po śląsku. Jestem Ślązakiem, posługuję się gwarą w zwykłych sytuacjach. Losy mieszkańców familoków starałem się opowiedzieć ich językiem. Dopiero przy ostatnich próbach generalnych poprosiliśmy o konsultację Mariana Makulę i Michała Smolorza.

- Dlaczego akurat w ubiegłym roku zrobiliście światową premierę śląskiej sagi plebejskiej. Powieść Janoscha ukazała się w Polsce w latach 70. Chcieliście podgrzać dyskusje o odrębności narodowej Górnoślązaków?

M.N. - Nawet nam do głowy nie wpadło, by się wstrzelić w jakiś kontekst polityczny. Termin premiery był przypadkowy.

R.T. - To był najwyższy czas, żeby zrobić ten spektakl, ponieważ mówiliśmy o nim długo. Co chwilę wybucha wrzawa wokół Śląska, ale my nie robiliśmy żadnych kalkulacji.

- Podobno osiem lat pracował Pan nad adaptacją powieści Janoscha. Nie było żal dzielić się reżyserią z kolegą?

R. T. - Przez wspomnienia moich dziadków nadałem sztuce charakter trochę liryczny. Spojrzenie kogoś z boku, bez emocji, było potrzebne, by zachować autentyzmu.

- Na "Cholonku" publiczność śmieje się, choć spektakl nie opowiada o przyjemnych sprawach. Czy podoba się górnikom? Podobno jedynym niepowodzeniem aktorskim Mirosława Neinerta była Barbórka, gdy widzowie upili się wódką, a nie wrażeniami artystycznymi.

M. N. - Ja wtedy byłem po ich stronie. To było w Halembie. Przyjechał do nich minister, który nie znał się na górnictwie i naopowiadał im strasznych rzeczy o planowanych likwidacjach kopalń. Oni byli wściekli na Barbórce. Ja tam sobie mogłem gadać, orkiestra grała, a oni nie chcieli niczego słuchać, tylko się upić i iść do domu.

R. T. - "Cholonek" jest spektaklem dla każdego, kto lubi śląski humor.

- Od kilku tygodni jesteście w tournee, jeździcie z "Cholonkiem" po domach kultury? Czy jest inaczej odbierany niż w Korezie?

M. N. - Prawdziwe tournee jest wtedy, gdy się gra na wyjeździe dzień po dniu. My na coś takiego nie możemy sobie pozwolić, ponieważ aktorzy są zaangażowani w różnych teatrach. Chcemy "Cholonka" zagrać we wszystkich ważniejszych śląskich miastach. Byliśmy w Tychach, w Bielsku, w Świętochłowicach. Wystąpimy w Chorzowie, Bytomiu, Gliwicach, Mikołowie, Zabrzu. Inicjatywa wyjazdowych przedstawień wyszła od nas. Choć było i tak, że niemal cała Rada Miejska ze Świętochłowic przyszła na spektakl do Katowic i od razu stwierdzili, że musi on być w ich Centrum Kultury Śląskiej. Różnicy w odbiorze nie ma. W Bielsku, gdzie gwara śląska jest mniej znana, nie było żadnej bariery. Każda sztuka, która ma w sobie prawdę lokalną, przemawia do widza. Uniwersalne prawdy tworzą się w małej społeczności. I tu jest tak samo. A nie ma śląskiej literatury, nie ma śląskich sztuk. Ślązacy chyba czują się "Cholonkiem" docenieni, spektakl ich nobilitował, mimo że mówi o ohydnych Ślązakach, o małych ludziach, ale tacy też są wśród nas. Postacie w tej sztuce są prawdziwe, można się z nimi identyfikować.

- Czy macie moralne prawo pokazywać Śląsk z tej brzydszej strony, gdy jego mieszkańcy musieli przetrwać za wszelką cenę?

M. N. - Nie mam śląskich korzeni, ale wychowałem się w starym Chorzowie. A jak ktoś tam dorastał, to jeden rok mu się liczy potrójnie w śląskości. Ja tu przyjechałem jako małe dziecko z rodzicami z ziem odzyskanych. Mama, jako nauczycielka, dostała tam nakaz pracy. Poznała mojego tatę i razem przyjechali do Chorzowa, skąd pochodziła, choć nie była Ślązaczką. Ja uczyłem się Śląska na placu. Kto by się nie nauczył, to od razu "mioł w ryj". Miałem okazję poznać śląskie domy. Zaprzyjaźniłem się z taką rodziną, która za Polski dostawała w dupę za swoją polskość, a za Niemców też dostawała z tego samego powodu. Ich kółka śpiewacze nie podobały się i jednym i drugim. Dla mnie to było dziwne. Naiwnie myślałem, że jak ktoś propaguje kulturę polską, to zyskuje sobie uznanie rodaków. Ci moi przyjaciele wyjechali do Niemiec. Babcia pojechała z nimi, choć perfekt znała niemiecki, to po roku wróciła do Polski. Ja od wielu lat już lat czuję się Ślązakiem i jest to dla mnie zaszczytem. Jak ktoś niedobrze mówi o Ślązakach, to mogę się zdenerwować.

R. T. - Jestem Ślązakiem. Z dziadkami mówiło się wyłącznie po śląsku. Z żoną czasami żartujemy sobie po śląsku. Ślązacy nie są wylewni. Im jestem starszy, tym bardziej wyczuwam naszą inność, lepiej rozumie problemy ludzi pogranicza. Połowa znajomych moich dziadków wyjechała do Niemiec i oni tu ciągle przyjeżdżali. Świadomość życia w rozkroku, pomiędzy Polską i Niemcami jest mi bliska. Cechy typowo charakterologiczne dla Polaków mnie nie dotyczą. Zawsze na przykład mnie irytowało, że czcimy w Polsce przegrane powstanie warszawskie. Wysyłanie kilku tysięcy dzieciaków na śmierć nie uważam za gest honorowy, dla mnie był to idiotyzm. Podobnie to widzi Kazimierz Kutz. To jest kwestia bycia pomiędzy.

- Teatr Korez ma młodą publiczność, a "Cholonek" chyba nie przyciąga młodzieży?

M. N. - Na "Cholonka", inaczej niż na wcześniejszych sztukach, młodzieży jest mało. Przeważają ludzie starsi, w wieku około 55 lat. Na wyjazdowych spektaklach podobnie. Starsze pokolenie ma potrzebę posłuchać o śląskich sprawach, a młodsze nie.

R. T. - Ludzie przychodzą na ten spektakl głównie z powodów sentymentalnych. W serialu "Święta Wojna" słyszą gwarę w wersji, która ich irytuje. A naszą sztukę akceptują. Z każdym przedstawieniem przybywa ludzi młodych na widowni. Fama poszła, że to jest spektakl dla wszystkich i młodzież zaczęła przychodzić.

- Czy rozważania o tożsamości Ślązaków mają sens, gdy autochtoni są w regionie mniejszością?

M. N. - Z tym trzeba ostrożnie. W spisie ludności tysiące ludzi mówiło, że czują się Ślązakami. Na naszym spektaklu jest komplet widowni. W wyborach parlamentarnych Kutz dostał mnóstwo głosów i jest traktowany na Śląsku niczym bóstwo. To świadczy, że ludzie chcą mieć swoją małą ojczyznę, z którą mogą się utożsamiać, nawet ci którzy nie są Ślązakami, ale tu mieszkają od lat. Ślązacy, którzy mieli kompleks wobec tych, którzy wyjechali do Niemiec, teraz już nie muszą go mieć. Mogą powiedzieć - jesteśmy u siebie.

R. T. - Przypuszczałem, że Ślązacy będą się buntować na naszym spektaklu. Sądziłem, że "Cholonek" wzbudzi protesty. Okazało się, że ludziom zależało, by zobaczyć Śląsk odbrązowiony, odkutzowany. Zresztą Kutz były na spektaklu dwukrotnie i bardzo mu się podobał. Przy okazji zaprosił mnie do zagrania w teatrze telewizji w przedstawieniu, które reżyserował.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji