Artykuły

W roli Gustawa - Karol Wojtyła

- Dzisiejszy Ojciec Święty grał w "Ślubach panieńskich" szaławiłę Gucia z ogromnym wdziękiem. Przed spektaklem malował sobie wąsy osmalonym korkiem od butelki - wspomina aktorka Halina Kwiatkowska.

Halina Kwiatkowska występowała w legendarnym Teatrze Rapsodycznym Mieczysława Kotlarczyka i w Starym Teatrze. Przez lata kształciła kolejne pokolenia aktorów krakowskiej PWST. Ta pasja sprawiła, ze na scenicznych deskach po raz pierwszy zbiegły się losy życia jej i Karola Wojtyły, Papieża Jana Pawła II. Wadowice lat młodości zapamiętała z intensywnego życia intelektualnego. Jeździło się do Krakowa na premiery teatralne. Miejscowi notable spotykali się na partyjkach brydża, kolacyjkach. "Prowincjonalne" 10-tysieczne miasteczko było siedzibą sądu, dwóch fabryk (...) oraz 12. Pułku Piechoty. Mieściło ponadto cztery gimnazja. - Karol, czyli "Lolek", jak go nazywaliśmy, zwykle bronił na bramce. Wysoki, barczysty, przystojny o bujnej fryzurze, która nigdy nie chciała go słuchać - wspomina pani Halina.

Pamięta, oczywiście, kremówki. Przepis przywiózł ze sobą wprost z Wiednia wybitny cukiernik Hagenhuber. (...) Pan Hagenhuber prócz wypełniania swojego cukierniczego powołania przejawiał duże zainteresowanie szkolnym teatrem. Zajmował się charakteryzacją młodych aktorów. Połączone siły dwóch gimnazjów (pozostałe dwa: ojców palotynów i karmelitów nie udzielały się w życiu artystycznym) pod opieką gimnazjalnych polonistów pozwoliły bowiem na stworzenie w Wadowicach interesującej szkolnej sceny. (...) Z pierwszej błahej komedyjki "Ułani księcia Józefa" nic nie pamięta. Pozostała jej wyłącznie fotografia: Karol w ułańskim czaku, ona - w stylowym żupaniku.

Zabłysnęła na scenie w "Antygonie". Ona grała tytułową rolę, Karol Wojtyła - Hajmona, starszy o rok Stefan Kulesza był Kreonem, a Kazia Żakówna Ismeną. Kostiumy uszyła mama, a pełna emocji młoda Antygona nie zauważyła nawet, gdy w czasie pożegnalnego monologu osunęła się na scenę za nią... dorycka kolumna. Wykonana na szczęście z tektury. - Kiedy w czasie spotkania w Wadowicach Papież dwukrotnie wymienił mnie z nazwiska, myślałam, że spadnę z fotela - opowiada pani Halina. "Halina Królikiewicz-Kwiatkowska, Antygona" - powtarzał Ojciec Święty, wspominając czasy młodości. Zacytował fragment Sofoklesa.

Potem przyszła pełna perypetii "Balladyna". Z nią w roli tytułowej. Już na początku zanosiło się na katastrofę. Grający Kostryna Bolesław Pomezański przyniósł na lekcje straszak i zagroził ponoć, że zastrzeli profesora. Ojciec pani Haliny, dyrektor gimnazjum, zabronił mu występu na scenie, co wprawiło zespół - w przeddzień spektaklu! - w czarną rozpacz. Karol Wojtyła zaproponował, że kiedy grany przez niego Kirkor zginie na wojnie, on będzie mógł zastąpić kolegę w roli Kostryna. - Zagrał, nie zmieniając nawet wersu w dramacie pisanym przecież trudnym 11-zgłoskowcem - z tym samym co przed laty podziwem i niedowierzaniem opowiada pani Halina. (...)

Większość spektakli kończyła się na jednym, dwóch przedstawieniach. Prawdziwym i długotrwałym sukcesem okazały się "Śluby panieńskie" hrabiego Fredry. Gdy zaprezentowali je w Wadowicach, rozpoczęli tournée po okolicznych gimnazjach. - Dzisiejszy Ojciec Święty, największy człowiek świata, grał w nich Gucia szaławiłę z ogromnym wdziękiem - uśmiecha się do wspomnień pani Halina. - Przed spektaklem malował sobie wąsy osmalonym korkiem od butelki. Ona była Anielą, niegrzeczny Bolek Pomezański - Albinem, Stanisław Kulesza Radostem. Grały dwie żydowskie koleżanki: Maria Weber - matkę, i Ginka Ber - Klarę. Ginka Ber po latach ofiarowała jej w Hajfie bezcenną pamiątkę - zdjęcie z tego spektaklu. Ona jedyną swoją odbitkę zostawiła Ojcu Świętemu w Rzymie.

Ciekawy epizod przeżyli młodzi wadowiccy aktorzy za sprawą utytułowanej Kazimiery Rychterówny. Artystka objeżdżała szkoły z recytacjami. Zdobyli się na odwagę i poprosili, aby przewodniczyła jury w ich szkolnym konkursie. Zgodziła się. Karol Wojtyła deklamował obszerne fragmenty "Promethidion"a Norwida, Halina - "Deszcz jesienny" Staffa. To ona została wyróżniona pierwszą nagrodą. - Do dzisiaj, gdy jeździmy całą naszą maturalną klasą na spotkania do Watykanu, Ojciec Święty wspomina: "Ty mnie pokonałaś" i śmieje się - opowiada pani Halina.

Jak dziś ona wspomina te młodzieńczą, teatralna przygodę? - Mieliśmy zapał, entuzjazm, rumieńce na twarzy. Nawet z dzisiejszego punktu widzenia profesjonalistki uważam, że były to spektakle dobrze zrobione, a przede wszystkim z sercem. We mnie te szkolne przedstawienia obudziły miłość do teatru. Wspólnie wyprawiali się na wszystkie spektakle teatrów szkolnych w Krakowie. Na poranki z legendarnym Juliuszem Osterwą. Nie opuścili żadnej z premier. Czytali później recenzje w IKC-u. Zażarcie dyskutowali.

Karol wyróżniał się w dyskusjach wśród rówieśników. - Recytował wiersze bardziej współcześnie - wspomina pani Halina. - My poddawaliśmy się modnej wówczas manierze egzaltacji, nadmiernych emocji, on deklamował oszczędnie, prosto, mądrze, po męsku i intelektualnie. Wiersze, które pisał, wydawały im się odmienne, staroświeckie. W gronie kolegów, choć nie stronił od wspólnych żartów, budził mir. Chociaż zdawał się miłym, normalnym chłopakiem, żył jednak w odrębnym świecie. Rówieśnicy pochłaniali poezje Tuwima, Gałczyńskiego, on - studiował filozofów. Kochał Norwida. Do dziś w homiliach często sięga do jego twórczości, choćby słynnego: "Bo piękno na to jest, by zachwycało". Najchętniej modlił się w kaplicy Matki Boskiej (po latach ją ukoronował). Zdarzyło się, że kolega używający słów nieprzyzwoitych w jego obecności został zbity przez pozostałych.

Umiejętność przyswajania sobie języków przez przyszłego papieża tłumaczy, zdaniem pani Haliny, nie tylko doskonała pamięć (casus "Balladyny"), ale też nieprawdopodobna organizacja czasu ("nie tracił ani minuty na rzeczy zbędne").

Po maturze za radą rodziców Halina zaczęła studiować polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Trafiła na wyjątkowo utalentowany rok. Wystarczy wymienić nazwiska Juliusza Kydryńskiego, Tadeusza Kwiatkowskiego, Wojciecha Żukrowskiego, Tadeusza Hołuja, Jerzego Bobera, Krystyny Zbijewskiej, Janiny Garyckiej. No i oczywiście Karola Wojtyły. Pod koniec pierwszego roku, kiedy w "Gołębniku" (siedziba filologii polskiej przy ul. Gołębiej 24) wywieszono plan zajęć na drugi rok, pani Halina zauważyła, jak Karol przejechał kciukiem po liście. Mruknął: "Nie, to nie jest to". - Po latach pomyślałam, że pewnie już wtedy odkrył, ze polonistyka nie będzie jego drogą życiową.

Ona nie traciła kontaktu z teatrem, poezją. W Błękitnej Sali Filharmonii Krakowskiej na wieczorze poetyckim "Droga Topolowy Most" recytowała wiersze m.in. swojego przyszłego męża Tadeusza Kwiatkowskiego. Swoje utwory czytał też wtedy Karol Wojtyła.

Po ostatnim, szczęśliwym, beztroskim roku studiów nadciągnęła wojenna zawierucha. Halina Kwiatkowska imała się różnych zajęć. Miała kenkartę krawcowej. Dawała korepetycje, studiowała na tajnej polonistyce. Jednocześnie kursowała jako łączniczka, przenosząc listy pomiędzy rodziną wciąż mieszkających w Wadowicach Kolarczyków, a Karolem Wojtyłą.

Z tej korespondencji, wymiany myśli urodził się Teatr Rapsodyczny - Teatr Słowa. Owoc niezwykłego duchowego oporu przeciw kulturkampfowi okupacji. - Rapsodowie podtrzymywali pieśnią ducha ludzi znękanych wojną - przypomina pani Halina. - My podobnie widzieliśmy naszą rolę w mieście, stolicy kultury, które Niemcy zamienili w pustynię. Działały dwa gimnazja o profilu technicznym, wychodziły "gadzinówki", działały wyłącznie niemieckie kina, a informacje wypluwały z siebie rozwieszone na ulicach "szczekaczki".

Gdy pobyt Mieczysława Kotlarczyka w Wadowicach stał się niebezpieczny (jego starszego brata Niemcy zamęczyli w obozie), na zaproszenie Karola przyjechał z żoną do Krakowa. W sierpniu 1941 roku zaczęli próby. 1 listopada przed gronem zaufanych przyjaciół w prywatnym domu - co odtąd miało stać się regułą - wystąpili z "Królem-Duchem" Słowackiego. Karol Wojtyła zagrał Bolesława Śmiałego. - W przeciwieństwie do innych aktorów nie ubarwiał tej roli szczegółami - wspomina jego kreacje Halina Kwiatkowska. - Traktował postacie coraz bardziej ascetycznie. Zgłębiał je.

W czasie jednego ze spektakli w domu na rogu Kleparskiej wśród widzów pojawił się Juliusz Osterwa. Karol recytował właśnie wiersz, gdy za oknem zaczęła wyć "szczekaczka". Aktor nie przerwał deklamacji. Wygrał pojedynek. Właśnie jego opanowanie podkreślił, oceniając występ, stary mistrz.

Karol w 1942 roku zdecydował, że zostanie księdzem. Po raz ostatni zagrał w "Samuelu Zborowskim". Już bez niego zespół Teatru Rapsodycznego pojechał ciężarówką po wyzwoleniu zagrać w świeżo wyzwolonym Wrocławiu. (...) W listopadzie 1946 roku Karol Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie, a już w kilka dni później ochrzcił córkę Kwiatkowskich, Monikę. Więzi rozluźniły się, gdy jeździł do Rzymu, kiedy zajął się pracą duszpasterską.

Halina Kwiatkowska rzuciła się w wir pracy w teatrze. (...) Opuściła Teatr Rapsodyczny, bo jak przyznaje: "ciągnęło mnie do teatru normalnego". Pracowała w dzisiejszej Bagateli, Teatrze im. Słowackiego, a od 1954 r. nieprzerwanie w Starym Teatrze (...) Informacja, że Karol Wojtyła został papieżem, zastała ja w kuchni. Zadzwonił telefon. W słuchawce odezwał się Tadeusz Łomnicki: - "Gratuluję ci strasznie serdecznie, bo twój kolega i przyjaciel został papieżem" - usłyszała. Przyznaje, że była bardziej szczęśliwa niż zaskoczona. W kilka godzin później telewizja potwierdziła informację. Wyszła z domu. Tłumy rozradowanych ludzi na ulicach, na Rynku, kościół Mariacki tak zapełniony, że trudno byłoby wcisnąć szpilkę.

Potem pojechała do Rzymu. Najpierw wydawało się, że w ogóle nie dostanie się nawet na papieską audiencję. Nieznajomy ksiądz obrugał ją, że przepycha się do pierwszych rzędów. Stanęła ponad tłumem i krzyknęła: "Wadowice!". Ojciec Święty zauważył ją. Później dostała się na msze w Castel Gandolfo. Potem poszła je zwiedzić. Ten sam ksiądz tym razem zawołał: - Gdzie się pani podziewa, Papież czeka na panią ze śniadaniem!. Ze wzruszenia nie potrafiła nic przełknąć. Co chwile pytała, czy już musi wyjść, czy nie zajmuje za wiele czasu. - Uspokój się. Poczekaj, aż zjemy, aż wstanę - uśmiechnął się.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji