"Życie człowieka"
Teatr im. C. K, Norwida w Jeleniej Górze zjechał do Warszawy z trzema przedstawieniami. Dwa z nich "Nadobnisie i koczkodany" oraz "Życie człowieka" są dziełem (reżyseria i scenografia) młodego, debiutującego przed niespełna dwoma laty reżysera Krystiana Lupy.
"Życie człowieka" zapomniany przez teatry dramat z 1906 roku Leonida Andrejewa (jeleniogórska jest pierwszą po wojnie realizacją tej sztuki) niesie w sobie refleksyjną zadumę nad sensem ludzkiej egzystencji, którą w ujęciu pisarza rządzą ślepe siły przypadku. Człowiek jest tu całkowicie podporządkowany losowi - on decyduje o narodzinach, życiu, cierpieniu, szczęściu i śmierci bohatera. Choć zmaganie się i opór są wobec przypadkowości i przemijalności życia, zda się mówić autor, z góry skazane na przegraną, one to decydują o humanistycznej wartości człowieka.
Utwór zbudowany z pięciu schematycznych obrazów - kolejnych etapów życia bohatera - jest rodzajem przepełnionego przygnębieniem moralitetu-misterium, dziś rażącego miejscami uproszczeniem i sentymentalizmem.
Krystianowi Lupie udało się połączyć surową ascetyczną formę przedstawienia, w którym symbolicznych znaczeń nabiera światło, kolorystyka, kostium, gest, z emocjonalnością scenicznego przekazu. Zwolnione tempo, zróżnicowanie rytmów i nastrojów, kilka programowo założonych stylów interpretacji tworzy dodatkową trudność dla aktorów. Do szczególnie udanych należą sceny ukazujące w groteskowym przejaskrawieniu nieszczerych i zawistnych kibiców życia człowieka. Od czasu premiery przed rokiem przedstawienia dojrzało, jest bardziej zwarte, czystsze stylistycznie.