Artykuły

Rechot jako wytrych

Piotr Zaremba obejrzał w TVP Kultura "Sprawę Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej i wyciągnął wnioski. A skoro wyciągnął, to je zapisał i w ten sposób życie teatralne trafiło aż na drugą stronę "Rzeczpospolitej". Ale - w tym miejscu to oczywiste - z "Gazetą Wyborczą" w tle. Nawet więcej: Piotr Zaremba właściwie nie widzi granic między Janem Klatą, współczesnym polskim teatrem i "Gazetą Wyborczą" - pisze Paweł Goźliński.

Choć z tego co mi wiadomo Jan Klata nie jest w "Gazecie" na etacie i nie sądzę, żeby był zainteresowany. Zresztą posadą w "Rzepie" pewnie też nie, a jak felietony pisze, to do "Tygodnika Powszechnego".

Kłócić się o ocenę przedstawienia Jana Klaty nie zamierzam, chciałbym tyko Piotrowi Zarembie przypomnieć, że i "Rzeczpospolita" "Sprawy Dantona" nie zjechała a jej recenzenci zobaczyli w spektaklu Klaty znacznie więcej, niż rechot, tarzanie się, rżenie, idiotyczne miny i macanie, ewentualnie "wygibasy Dantona w rytm "Children of The Revolution" oraz "obślinionego Robespierre'a, który mówi językiem kompletnie sprzecznym z jego błazeńskimi minami". Niech Piotr Zaremba zajrzy do "Rzepowych" recenzji, zanim wypali, że chwaląc (choć nie chwali a opisuje raczej) "Gazeta..." nie dba o poziom polskiej kultury. Chciałem też przypomnieć, że to nie "Gazeta" nagradza spektakl Klaty i nie "Gazeta" wysyła go na najbardziej prestiżowe festiwale od Ekwadoru, przez Dublin po Moskwę.

Ale pisze też Piotr Zaremba - ogrywając znaną teatralną figurę pierwszej naiwnej - "zawsze myślałem że "Wyborcza" ideologizuje kulturę".

Ręce opadają. Zaremba chyba pierwszy raz od lat zobaczył, co się na scenie wyprawia, bo inaczej nie pisałby podobnych głupstw o teatrze (a przecież nie tylko o teatr chodzi), który coraz bardziej jest świadom i coraz śmielej eksploatuje fakt, że ideologicznie obojętny nie był, nie jest i pewnie nie może być.

A co do wykorzystywania kultury przez media w niecnych, politycznych celach. Co ciekawsi polscy twórcy - wśród nich Jan Klata, Dorota Masłowska czy Jarosław Marek Rymkiewicz nie przymierzając - zwyczajnie do bieżącej polityki używać się nie dają i co ktoś próbuje ich zapisać do swojego politycznego klubu, to zaraz figę pokażą. Niech Piotr Zaremba przypomni sobie tekst Łukasza Warzechy z wtorkowej "Rzepy" ("Problem z Rymkiewiczem"), który doskonale pokazuje jak artysta, którego chcianoby widzieć wręcz partyjnym wieszczem, do tej roli kompletnie się nie nadaję. To - myślę, że PZ się z tym zgodzi - akurat jedna z cech dystynktywnych istotnego dzieła sztuki.

Upomina się też Piotr Zaremba o Stanisławę Przybyszewską i jej tekst. Słusznie. Bo "Sprawa Dantona" to fantastyczny dramat. Ale o granicach reżyserskiej ingerencji klasyków dyskutować jest niezręcznie, jeśli się pamięta, że jeszcze dwieście lat temu nawet ojciec polskiego teatru narodowego Wojciech Bogusławski dopisywał tragediom Szekspira pozytywne zakończenia a inni "wielcy" przerabiali je na coś w rodzaju dzisiejszych musicali. "Gwałcenie klasyków" - szkoda, że Piotr Zaremba przegapił tę interesującą debatę sprzed jakiś ośmiu lat - jest niestety w teatrze dyskusyjną wprawdzie, ale normą.

Chwali się też Piotr Zaremba popkulturowym obyciem, które pozwalała mu swobodnie czytać i akceptować "Balladynę" w wersji Hanuszkiewicza - spektakl sprzed ponad 30 lat. To jednak niekoniecznie wystarcza, żeby nadążyć za kosmosem znaczeń lub - jak kto woli - czkawką asocjacyjną Jana Klaty.

Wielbiciel Kinga i autor kingopodobnych powieści powinien to wiedzieć i z bardziej otwartą głową podchodzić do tego, co ma mu do powiedzenia współczesna sztuka. Wykorzystywanie jej do pogrywania z "Wyborczą"? Kiepski pomysł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji