Artykuły

Od Joanny D'Arc do Edyty Stein

Była pobożną dziewicą, Budowniczym Wrocławia i laureatką Gloria Artis. JADWIGA SKUPNIK 53 lata, czyli całe swoje artystyczne życie, spędziła na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu.

Ładna twarz, duży talent, w ogóle przemiła dziewczyna - to Jadwiga Skupnikówna. Może jej jeszcze nie widzieliście, bo zaledwie przed kilku laty zaczęła występować w teatrze, ale z pewnością jeszcze nieraz o niej usłyszycie". Tak opisywali bohaterkę okładki dziennikarze "Panoramy. Śląskiego Tygodnika Ilustrowanego" - najsłynniejszej polskiej "kolorówki" czasów PRL-u.

Był rok 1962. Jadwiga Skupnik dostała w "Panoramie" więcej miejsca niż Frank Sinatra, którego małżeństwo nie doszło do skutku, tyle samo, co Charlie Chaplin, który właśnie kończył pisanie pamiętników, i troszkę mniej niż Fred Astaire, którego film "Wszyscy na scenę" trafił na ekrany kin w Polsce.

W "Ekranie" (też cała strona ze zdjęciami "Jadwigi Skupnikówny", debiutującej w filmie "Przeciwko Bogom") piszą, że Jadwiga Skupnikówna "w cywilu" jest "miłą dziewczyną o egzotycznej urodzie, przypominającą dziewczyny z włoskich czy meksykańskich filmów", a "służbowo" młodą aktorką Teatru Polskiego we Wrocławiu, "jedną z najładniejszych i najbardziej uzdolnionych". Przypominają, że jej kariera rozpoczęła się w 1959 roku epizodem w "Heloizie i Abelardzie", a chrzest bojowy, czyli rola Anieli w "Ślubach panieńskich", wypadł znakomicie...

- Debiutowałam Anielą, ale wcześniej grałam Marię w "Lekkomyślnej siostrze" w reżyserii Igora Przegrodzkiego - wspomina Jadwiga Skupnik, przeglądając wygrzebane z piwnicy recenzje sprzed pół wieku. - Podczas przedstawienia dyplomowego zwrócił na mnie uwagę dyrektor Jakub Rotbaum i od razu zatrudnił mnie w teatrze.

Teatr Polski obchodzi w styczniu jubileusz 65-lecia. Jadwiga Skupnik jest, jak to określa, "jedynym egzemplarzem aktora w Polsce", który 50 lat, całe swoje życie artystyczne, spędził na jednej scenie. Wliczając studium dramatyczne przy Teatrze Polskim, jest tu już 53 lata. Zagrała kilkadziesiąt ról ("nie mogę już policzyć, za to wiem, że pracowałam u 12 dyrektorów - śmieje się aktorka), a jako wykładowca szkoły teatralnej przygotowywała do zawodu niemal wszystkie obecne gwiazdy wrocławskiej sceny. Teraz można ją oglądać w popisowym duecie z Krzesisławą Dubielówną w obsypanym nagrodami spektaklu "Verklaerte Nacht" Pawła Miśkiewicza.

Zagrać u Różewicza

14 dni temu weszliśmy we Wrocławiu w Rok Różewicza. Jadwiga Skupnik grała we wszystkich dramatach poety, wystawianych przez Teatr Polski.

- Zawsze kiedy na spektakl przychodził autor, wszyscy stawaliśmy na baczność. Pamiętam, jak po premierze "Na czworakach" poeta wszedł na scenę i spytał: "Czy ja napisałem tę piękną sztukę?"- wspomina aktorka. - Dwadzieścia lat temu dane mi było pracować pod jego kierownictwem w "Kartotece rozrzuconej". Prowadził próby otwarte, dyrygował nami i choć nie miało to nic wspólnego z jego "Kartoteką", było dla nas niezwykłym doświadczeniem, jakie pewnie mieli aktorzy teatru Kantora.

Za rolę "Tłustej Kobiety" w "Kartotece" z 1977 roku Jadwiga Skupnik otrzymała wiele nagród.

- Byłam przed czterdziestką, a reżyser Tadeusz Minc zażyczył sobie, bym grała kobietę 70-letnią. Okładano mnie gąbkami i dokonywano innych zabiegów, by nadrobić moją wagę. A ponieważ reżyser wierzył we mnie, chyba bardziej niż ja, więc wykonał ze mną ogromną pracę - opowiada aktorka, która pamięta, jak była szczęśliwa po entuzjastycznych reakcjach widzów na jej transformację. Rok później, w 1978, wraz z mężem, Piotrem Kurowskim, zagrali w spektaklu "Śmierć w starych dekoracjach". Jerzy Grzegorzewski, którego imię nosi dziś duża scena Polskiego,usadził widzów na scenie, aktorzy grali na widowni.

- To był niesłychany spektakl, ale często później myślałam, że właśnie to miejsce, gdzie się rozgrywał dramat Różewicza, spłonęło w pożarze naszego teatru - wspomina wydarzenie ze stycznia 1995 roku.

Jadwiga Skupnik mieszka w bloku z lat 70., kilkaset metrów od teatru. Na ścianach dużego pokoju przytulnego, gustownego mieszkania wisi portret męża, aktora - Piotra Kurowskiego, który zmarł 10 lat temu.

Spotkali się przed Teatrem Polskim. W 1957 roku.

- Miałam 18 lat, wysiadłam na dworcu we Wrocławiu, zapytałam o drogę przystojnego mężczyznę. To był Piotr, który wskazał mi Rotbauma, bo szedł do niego na próbę - opowiada aktorka.

Piotra Kurowskiego sprowadzono z Lublina do roli "Hamleta". W tym spektaklu trupę wędrownych aktorów grali studenci studium dramatycznego, królową była Jadwiga Skupnik: - Potem, w moim debiucie, Piotr grał Abelarda, ja pobożną dziewicę. Szybko staliśmy się parą i małżeństwem. Do dziś wiele osób mnie pyta, jak dwoje aktorów może w szczęśliwym związku przetrwać prawie pół wieku.

Włoska Ślązaczka

Recenzenci od początku podkreślali, że Jadwigę Skupnik jakby wyciągnięto z włoskich, neorealistycznych filmów. We Wrocławiu wielu widzów było pewnych, że Skupnikówna jest Żydówką. Podczas wizyty w rodzinnym Mikołowie rodowita Ślązaczka przysiadła z rodzicami nad genealogią rodziny i tajemniczym nazwiskiem babci: Pinocy. Dzięki śledztwu prowadzonemu przez kuzyna aktorki, Krystiana Pinocy, okazało się, że Jadwiga Skupnik ma włoskie geny. Ta historia liczy sobie kilkaset lat. Pierwsze wzmianki o włoskim rodzie Pinocci ze Sieny pochodzą z XIV wieku. W XVII część Pinoccich przeniosła się z Toskanii do Rzeczypospolitej. W 1651 osiedli na Śląsku.

Kilka lat temu Jadwiga Skupnik została jedną z kilkudziesięciu założycieli Stowarzyszenia Rodu Pinocy, którego członkowie żyją dziś na kilku kontynentach, a wielu z nich zasłużyło się w przeróżnych dziedzinach życia społecznego swoich regionów. Jadwiga Skupnik zapisała się w annałach sztuki aktorskiej i Teatru Polskiego.

Gloria Artis i Iglice

Na półce u pani Jadwigi nagrody - są aktorskie Iglice, odznaka Budowniczego Wrocławia, Pierścień Milenijny wrocławskiego biskupstwa, Gloria Artis, Wena czy Nagroda Marszałka za zasługi dla polskiej kultury. Ale aktorka upiera się, że to nic ważnego.

- Nie przepadam za świętowaniem, nigdy nie lubiłam bankietów po premierach, każdą przeżywaliśmy z mężem bardzo, ale w domu - opowiada. - Zawsze uważałam, że do teatru nie przyszłam po takie przyjemności, dla mnie był zbyt wielką, poważną sprawą, bym miała go rozmieniać na drobne. Od początku wiedziałam, że nie wnoszę siebie do teatru, tylko czekam, aż on narodzi się we mnie. Dlatego nigdy nie oczekiwałam splendorów. Największym szczęściem dla mnie jest to, że dzięki teatrowi miałam okazję dotknąć literatury z najwyższej półki, poezji, wielkiej metafory.

Rola życia?

- Jest moja, prywatna, intymna - wyznaje Jadwiga Skupnik. Autorski monodram "Edyta Stein - życie moje", o życiu bodaj najsłynniejszej wrocławianki w świecie, niemieckiej Żydówki, filozofki i katolickiej świętej, która zginęła w Auschwitz, stworzyła w 1988 roku. Do dziś zagrała ten spektakl 150 razy, w całej Europie.

- To, co przeżywam dzięki tej osobie, to bardzo osobista, istotna sprawa. Zakładam karmelitański habit, widać mi część twarzy, ale wiem, jakie wrażenie robi ta sztuka na publiczności - zapewnia wrocławska aktorka, zauważając, że jej życie zawodowe ciekawie się układa. - W debiucie teatralnym grałam pobożną dziewicę w "Heloizie i Abelardzie", jednocześnie w debiucie telewizyjnym grałam Joannę d' Arc, a teraz najczęściej gram Edytę Stein, z którą będę już do końca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji