Artykuły

Temat niewyczerpany

GRANE w Teatrze Rozmaitości "Wesele raz jeszcze" ma właściwie trzech autorów, jak trzykondygnacyjna budowla, której każde piętro wznosił ktoś inny. Piętrem parterowym w danym wypadku jest opowiadanie Marka Nowakowskiego, pełne anegdotycznych pomysłów i bystrych obserwacji. Dotyczy konfrontacji ludzi z miasta z mieszkańcami wsi przy okazji małżeństwa zawieranego przez mieszczucha z córką gospodarską. Temat kusi do zestawień z "Weselem" Wyspiańskiego.

Tam była konfrontacja inteligencji krakowskiej przed I wojną światową z wsią podkrakowską otwierającą sobie dostęp do kultury ogólnej. Sytuacja kapitalna. Z jednej strony urzeczenie, obarczone dekadencją ("oni nie chcą chcieć"), z drugiej krzep, ("chłop potęgą jest i basta"), ale rozpraszająca się w niekonsekwencji. Stąd obraz pesymistyczny, ale nie zmamiar. "Miałeś chamie złoty róg" - ostrzega Wyspiański przed zmarnowaniem rodzących się narodowych sił. Ten pesymistyczny obraz miał na celu przestrogę. Sztuka lepiej działa przez ostrzeżenie niż przez apoteozę. Przestroga Wyspiańskiego nie poszła na marne. Kiedy w wyniku I wojny okazja ułożyła się odpowiednio, sprawy nie przespano, przed czym właśnie przestrzegał Wyspiański.

Wizja jego była tak jednak wyrazista, że nawiązywanie do niej kusi, że się wymieni na ten niewyczerpany temat choćby "Wesele w Atomicach" Mrożka. Dlatego mamy w tytule "jeszcze raz"." Sceneria przeróbki scenicznej dokonanej przez Janusza Krasińskiego, niejako twórcy drugiej kondygnacji dzieła na użytek teatru nie gubi, a nawet podkreśla nawiązanie do Wyspiańskiego. Tyle, że nowym substytutem konfrontacji wsi z miastem jest spotkanie zbierania miejskiej z bogatą wsią, taką najbogatszą, bo podstołeczną. Ktoś by rzekł, że to wesele infanta z Bazaru Różyckiego z córką magnata-badylarza. I paralele posypią się jak obserwacje Nowakowskiego zostały wykorzystane w kompozycji Krasińskiego. W jednym wypadku tylko analogie zawodzą, stają się literacko sztuczne. Mianowicie nikt temu nowemu polskiemu tyglowi społecznemu nie poda nawet symbolicznego "Złotego Rogu". II wojna i jej następstwa raczej przyniosły "Puszkę Pandory", jeśli trzymać się zwrotów przysłowiowych. I nie ma co mówić o marnowaniu okazji.

Z materiału narracyjnego, który zawiera opowieść Nowakowskiego posługującego się metodą jakby błyskawicznych zdjęć. Janusz Krasiński podjął się skomponować sztukę teatralną. Zadanie jak wiadomo zawodne. Materiał raczej nadawałby się do trawestacji filmowej, gdzie tempo da się osiągnąć fugą obrazów i sytuacji. Teatr prosi o zwartą akcję z ekspozycją, katastrofa i rozwiązaniem. W kompozycji Krasińskiego tę akcję zastępuje wszechobecność obsesyjnego Powstańca, granego z poświęceniem przez Ludwika Paka. Postać rodzajowa staje się tą osobą sztuki, której los może nas przejąć Śmierć jego pod kołami wozu prowadzonego przez pijanego Prezesa, granego w sposób bardzo starannie opracowany przez Jerzego Karaszkiewicza, przypada na koniec sztuki. Już tylko kropką nad "i" jest twardy opór świadków przed zeznaniem. Refleksja widzów musi nadążyć za tekstem, w czym stara się pomóc reżyser Roman Kordziński, którego wolno nazwać twórcą trzeciej kondygnacji kompozycyjnej skoro praca jego jest afiszowana nie tylko jako reżysera, lecz także inscenizatora.

O tym widowisku można powiedzieć "na bezrybiu i rak ryba" przy niedostatku w repertuarach nowych interesujących sztuk rodzimych. Oczywiście widz może mówić tylko o repertuarze realizowanym a nie o zasobie utworów proponowanych teatrom. Przeróbka pozostaje przeróbką, choćby mogła liczyć na powodzenie i była dokonana przez odpowiedzialnego majstra teatralnego, autora także własnych sztuk, jak to jest w wypadku Krasińskiego.

Powodzenie może zapewnić także mocna obsada bez luk. Trzeba dodać, że niektórzy z artystów zostali ze względu na swoją aparycję dobrani jak ulał do ról, że wymienię prócz już wspomnianych Andrzeja Kopiczyńskiego w roli miejskiego cwaniaka polującego na ciepły przytułek w zasobnym wiejskim gospodarstwie, Janusza Paluszkiewicza w roli Gospodarza. Jerzego Turka jako dorzecznego i dogadliwego Komendanta i Teresę Szmigielównę jako jego efektowną małżonkę, wreszcie Joachima Lamżę jako stukniętego wyrostka i Grażynę Leśniak jako bufetową polującą na lepszy los. Zwróciłbym jeszcze uwagę na opracowanie roli staczającego się dawnego zucha przez Witolda Dębnickiego i cynicznego wędrownego grajka przez Krzysztofa Świętochowskiego. Joanna Kacperska nie zlekceważyła niewdzięcznej w danym wypadku roli Panny Młodej. A w ogóle całe widowisko obeszło się bez aktorskich luk.

Scenografia Zbigniewa Bednarowicza była służebna i dobrze tłumacząca się. Muzyka Tadeusza Wożniaka "na siłę" podkreślała aluzje do Wyspiańskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji