Artykuły

Półmetek za pasem

Półmetek sezonu za nami - a tu na ogół szaro. Niby wszystko jest: klasyka, i współczesność, sztuki polskie i obce. Ale nie tylko brak wydarzeń artystycznych (te przecież zdarzają się niezmiernie rzadko), lecz nawet przedstawień, które by zdołały poruszyć widownię.

Ubiegły sezon zakończył się dość nijako, nadzieje na lepszą przyszłość nie ziściły się. Minęły cztery miesiące sezonu i nie widać niczego niczego specjalnie interesującego. Oczywiście, poza Warszawskimi Spotkaniami Teatralnymi, które choć pokazują zaledwie cztery sztuki, ale za to spektakle nieprzeciętnego formatu. Natomiast warszawskie dyrekcje trzymają nas nadal na niemal głodowym wikcie.

Znaczny zawód sprawił Teatr na Woli. Przyzwyczailiśmy się, że duża część jego premier to pozycje ważkie z różnych powodów. "Gdy rozum śpi" - ze względu na problematykę i wspaniałą rolę Tadeusza Łomnickiego. To samo można powiedzieć o "Życiu Galileusza", w którym Łomnicki stworzył prawdziwą kreację.

A "Damy i huzary"? Żeby jeszcze zagrał w nich Łomnicki! Niestety, w ręku reżysera Zbigniewa Wróbla ta pełna humoru opowieść o starokawalerskich nawykach przekształciła się w nudną piłę, pozbawioną wdzięku i stylu. Reżyser nie wiedzieć dlaczego zaczął tam gdzie nie trzeba nadbudowywać sytuacje, dodawać trywialne scenki (moczenie nóg w szafliku) do szlacheckiego dworku wpuścił koguta i kury, dorzucił do tego patriotyczne pieśni - jednym słowem bezradny wobec świetnego tekstu zaczął przysłowiowe już wydziwianie. Aktorzy grali od sasa do łasa, rozciągali niemożliwie dialogi, humor Fredry zniknął bez śladu, damy przypominały raczej baby, a oficerowie zachowywali się jak prymitywni dragoni. Ta nieuzasadniona niczym deklasacja miała być odkrywczą koncepcją reżysera!

Zdecydowanie lepiej wypadł drugi utwór romantyczny, "Świecznik". Teatr Współczesny wystawił komedię Musseta w przedniej obsadzie i tylko małemu doświadczeniu reżysera, Krzysztofa Zaleskiego można przypisać, że przedsięwzięciem nie zakończyło się sukcesem. Gdybyż Marta Lipińska grająca główną rolę Joanny dostała się w ręce wytrawnego reżysera! Może wyzbyłaby się wtedy owej niepotrzebnej minoderii, zarysowała pełniejszą postać znudzonej starym mężem kobiety, sytej już łóżkowych uciech z kochankiem, a spragnionej prawdziwego świeżego uczucia. A tak spektakl ratowali: szczerze komiczny Wiesław Michnikowski (stary notariusz, pan Andrzej) i Mirosław Konarowski, który pozwalał wierzyć w gorącą miłość niedoświadczonego Fortunia.

Premiery "Dostojewskiego" oczekiwali wszyscy z wielkim zainteresowaniem. Adam Hanuszkiewicz zapowiadał bowiem od dawna to widowisko, które mając żywo w pamięci I część "Mickiewicza", pozwalało mniemać, iż będzie niecodzienne.

Niestety, zamysł reżyserski, by w jednym spektaklu dać kwintesencję filozofii wielkiego rosyjskiego pisarza, nie powiódł się. Ogromna ilość dywagacji teologicznych wsparta na zbyt kruchym fabularnym rusztowaniu już po krótkim czasie zaczęła nużyć. I mimo kilku interesujących obrazów nie pozwalających zapomnieć o klasie inscenizatorskiej dyrektora Teatru Narodowego, mimo brawurowej roli Jerzego Przybylskiego (Fiodor Karamazow), mimo ciekawych, plastycznych postaci stworzonych przez Emiliana Kamińskiego (Smierdiakow) i Krzysztofa Kolbergera (Iwan) - mimo tych kilku mocnych punktów, spektakl jest mało komunikatywny, rozwlekły (szczególnie w I części), daleko odbiega rezultatem od doświadczeń Hanuszkiewicza z Mickiewiczem, Słowackim czy Norwidem.

Brak powodzenia w klasyce szedł w parze z brakiem powodzenia we współczesności. Żoliborski teatr "Komedia" przypomniał granego u nas przed laty włoskiego komediopisarza Dario Fo. "Siódme - mniej kradnij" jest utworem wyrosłym z tradycji komedii dell'arte z sytuacjami zmieniającymi się jak w kalejdoskopie i z humorem typowym dla włoskiej sztuki ludowej. Wymaga to od teatru bezbłędnego opanowania techniki aktorskiej: precyzji w podawaniu tekstu i zawrotnego tempa gry. Tymczasem aktorzy żoliborscy, choć prowadzeni doświadczoną ręką Olgi Lipińskiej, mistrzyni telewizyjnego kabaretu - nie sprostali trudnemu zadaniu, niepotrzebnie rozciągali błahy przecież tekst, nie wygrywali tak istotnych w tym przypadku puent. Jedynie Cezary Julski w roli Dyrektora cmentarza miał refleks i trafiał we właściwy rytm i styl.

Druga pozycja współczesna "Wesele raz jeszcze" - to prapremiera sztuki Janusza Krasińskiego napisanej według opowiadania Marka Nowakowskiego.

Już tytuł wskazuje na aluzje do "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. I rzeczywiście, mamy tu współczesną scenerię z parą młodych, rodzicami, drużbami i weselnymi gośćmi. Pan młody, jest z miasta, panna młoda ze wsi - jest więc tu, jak u Wyspiańskiego, zderzenie tych dwóch środowisk, dwóch typów kultury. Pod wpływem alkoholu zapijanego gęsto budzą się wspomnienia, wypływają wzajemne animozje, przycichłe od lat konflikty wybuchają z nową siłą.

Sztuka Krasińskiego jest ostra w rysunku i dość bezwzględna w społecznych diagnozach. Autor, mający wyraźne inklinacje w kierunku przerysowań postaci i sytuacji, nie zostawia na całym towarzystwie suchej nitki. I wszystko byłoby do przyjęcia - takie jest bowiem prawo literatury - gdyby obserwacje były głębsze, konstatacje poważniejsze, postacie zarysowane bardziej plastycznie, pełniej.

Sztuce Krasińskiego nie pomógł reżyser, Roman Kordziński. Nie potrafił zdynamizować utworu, zbudować ciekawych sytuacji scenicznych, wskutek czego tym mocniej ujawniały się mielizny tekstu.

Ale przy wszystkich zastrzeżeniach i do sztuki, i do spektaklu należą się Teatrowi Rozmaitości słowa uznania za podjęcie trudu wystawienia polskiej współczesnej prapremiery. Rzadki to, bowiem, przypadek w Warszawie, że teatr stołeczny ma ambicję pokazania nowej polskiej sztuki. A że utwór mówi o nas hic et nunc, nie stroniąc od spraw drażliwych i bolesnych - tym większa w jego pokazaniu zasługa teatru. Zwłaszcza, że publiczność słucha z uwagą, a w przerwie żywo komentuje przedstawienie.

Półmetek sezonu za nami. Start nie wypadł najlepiej, ale doświadczenie ostatnich lat wskazuje, że dopiero w drugiej połowie sezonu teatry dają mocniej ognia. Czekamy więc na cięższy kaliber! Są już tego sygnały.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji