Artykuły

Sezon na umowy

Rzeczniczka ministra finansów w rozmowie radiowej ze mną spytała oburzona: a czym różni się tancerz od robotnika? Nawet jeśli uznamy, że jest różnica, to w reformowaniu teatrów zmierzajmy ku temu, żeby niczym się nie różnili - powinni więc mieć też te same prawa - pisze Joanna Szczepkowska, aktorka, była prezes ZASP.

Z uwagą przeczytałam artykuł Romana Pawłowskiego "Umowa na teatr" (29 grudnia) dotyczący proponowanych przez rząd zmian w prowadzeniu instytucji kultury. Już nie jako prezes ZASP, ale jako aktorka domagam się głosu w tej debacie. Sprawa dotyczy bowiem nie tylko sztuki, ale losów części obywateli tego kraju. Artykuł Pawłowskiego nie może być ostatnim słowem w dyskusji, zanim - jeśli Sejm tak zadecyduje - w życie wejdą umowy sezonowe dla artystów, czyli nowy, szczególny rodzaj układu między dyrektorem teatru a artystą. Być może będą miały miejsce demonstracje takie jak na fotografii obok artykułu i aktorzy położą się na drogach.

Pawłowski pisze: "Zmiany wzorowane są na systemie niemieckim, w którym obowiązują dwuletnie kontrakty aktorskie i cztero-, pięcioletnie dyrektorskie". Zanim wejdą w życie, chciałabym doczekać w polskich teatrach niemieckiej sprawności w funkcjonowaniu scen, tamtejszych pensji czy systemu zabezpieczeń socjalnych.

Cytat z artykułu: "Żywiołem, który skutecznie opiera się wszelkim zmianom - także estetycznym - jest zespół aktorski - i to zespół, a nie dyrektor, często rządzi w teatrze - uważa Michał Zadara, reżyser. - Nie wiadomo, co powie garderoba - mówił mi całkiem serio jeden z dyrektorów, gdy proponowałem projekt wykraczający obsadowo poza zespół teatru. I ten strach przed władzą garderoby często paraliżuje dyrektorów".

"Garderoba" to po prostu aktorzy, pracownicy teatru. Czy człowiek, którego paraliżuje strach przed pracownikiem, powinien być dyrektorem? Czy nie łatwiej jest zmienić dyrektora niż całą ustawę? Nie wyobrażam sobie, żeby "garderoba" - jeśli już musimy tak nazywać aktorów - paraliżowała Dejmka czy innego dyrektora z prawdziwego zdarzenia.

Marcin Czarnik, aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu: "Mamy problem z kredytami, ale niepewność jest wpisana w ten zawód". Czarnik lubi niepewność, nie jest to jednak powód, żeby uznać, że całe młode pokolenie aktorów też lubi. A nowe umowy sezonowe utrudnią im drogę do kredytu. Póki istnieje tyle państwowych szkół teatralnych ich adepci mają powód, żeby czuć się jak każdy, kto w tym kraju pracuje dla państwa. Ten pomysł na zmiany to wizja artystycznej bohemy z XIX w. Aktor dzisiejszy żyje po mieszczańsku i ma do tego prawo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji