Hołd złożony papieżowi
- Nie ma wątpliwości, że ta sztuka prędzej czy później wróci i będzie mocniej oddziaływać. Może za rok - mówi JERZY PILCH, którego sztuka "Narty Ojca Świętego" grana w Teatrze Narodowym została odwołana do końca sezonu.
Zbigniew Modrzewski: W warszawskim Teatrze Narodowym zdjęto do końca sezonu pana sztukę "Narty Ojca Świętego".
Jerzy Pilch: Tak, to dla mnie nie jest sensacja, ta sztuka i tak miała mieć ostatnie spektakle w kwietniu. Jest oczywiste, że w tej chwili te sztuki, które mają gębę komedii, są odwołane.
Co teraz będzie z "Nartami Ojca Świętego"?
Nie ma wątpliwości, że ta sztuka prędzej czy później wróci i będzie mocniej oddziaływać. Może za rok. Ja i zespół jesteśmy spokojni, że tak się stanie.
Może uznano, że sztuka ma wymowę antypapieską?
Jest wręcz odwrotnie. Jeżeli obejrzy się ją spokojnym okiem, staje się oczywiste, że w sensie elementarnym jest to hołd złożony papieżowi, ale nie w formie akademii szkolnej. Pisano nawet potem w recenzjach, że sztuka jest za grzeczna, że napisana z pełnym nabożeństwem. Może to wynika z tego, że ja nie idę drogą taniego obrazoburstwa.
Skoro ta sztuka to hołd oddany papieżowi, to dlaczego ją odwołano i to do końca sezonu?
Tu jest być może pewna nadgorliwość, ale ja bym tego nie demonizował. Teraz słyszałem, że odwołano nawet egzamin do szkoły aktorskiej, gdzie była scena śmierci Romea i Julii. To jest problematyka szalenie delikatna. Mamy do czynienia z gigantycznym zrywem żałobnym polskiego narodu. To są zupełnie nowe rzeczy. Nikt wcześniej nie doświadczył obecności i śmierci polskiego papieża.
Na zdjęciu scena ze spektaklu "Narty Ojca Świętego".