Artykuły

W napięciu przez dwie godziny

"Judyta" w reż. Wojtka Klemma w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Szymon Wasilewski w Kurierze Szczecińskim.

Biblijna Judyta w sztuce Klemma to femme fatale. Mężczyźni to pantoflarze albo słudzy, którzy nie mają ani honoru, ani szacunku - nawet dla samych siebie. Inny jest tylko Holofernes.

Spektakl Wojciecha Klemma we Współczesnym był zapowiadany jako próba wpisania losów starotestamentowej Judyty w kontekst naszych czasów. Do czego sprowadził się ten zabieg? Najpierw przypomnijmy, że Judyta żyła w czasach najazdu wojsk asyryjskich pod wodzą Holofernesa na Betulię w Izraelu. Judyta, młoda wdowa, dociera do Holofernesa, uwodzi go i zabija, dzięki czemu ocala Betulię i Izrael.

Dzieje Judyty to jeden z najpopularniejszych wątków biblijnych w sztuce, przywoływany także współcześnie. Wykorzystał go Friedrich Hebbel, XIX-wieczny niemiecki dramaturg (1840). 170 lat później, adaptując jego tekst, losy Judyty postanowił uwspółcześnić w Szczecinie Wojciech Klemm (wcześniej pracował m.in. jako asystent Franka Castorfa w berlińskiej Volksbuhne). Przed premierą mówił, że w historii Judyty bardzo ważne jest pojmowanie płci i jej społecznych oraz kulturowych znaczeń. Judyta (Marta Malikowska-Szymkiewicz) nie jest wyłącznie tragiczną wybranką przeznaczenia. To kobieta, która dominuje nad mężczyznami, a świadoma swoich czynów (choć nie wszystkich ich skutków) jest jak femme fatale. Nawet Holofernes (Arkadiusz Buszko), bezwzględny wykonawca zemsty Nabuchodonozora, jedyny prawdziwy mężczyzna w sztuce

Klemma, z którym nikt nie ośmiela się grać, mówi do Judyty: "Chyba prowadzisz ze mną jakąś grę".

"Genderowy" wątek wchłania u Klemma nawet kwestię narodową. Co prawda pojawiają się w sztuce fragmenty żydowskich pieśni, ale stanowią przerywnik liryczny. Łatwo było sobie wyobrazić narodowo-romantyczną determinację Judyty u Hebbla. Jednak spektakl Klemma jest daleki od stereotypowej martyrologii, chociaż działanie Judyty może się jakoś kojarzyć z wallenrodyzmem. Bohaterka porzuca moralną refleksję nad swoim czynem, ona po prostu działa. Nawet jeśli jest skupiona na kwestiach duchowych, to także z Bogiem rozmawia jak z mężczyzną, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności za swoje obietnice. Polityka i gra symbolami narodowymi rozgrywa w umysłach reszty postaci.

Spektakl Klemma gra także z tematem wojny. Holofernes cytuje pułkownika Waltera Kurzta z "Czasu apokalipsy" (wojna w Wietnamie), a w pewnym momencie, gdy kąpiąc się w dziecinnym basenie ironizuje o rozprawie z Betulią, zachowuje się jak dziecko, bawiące się w bombardowanie. On i jego podwładni przypominają neonazistów, zabawnie skarykaturowanych w tańcu (świetna choreografia Maćka Prusaka).

Podsumowując: "Judyta" to interesujący głos na temat kultury i współczesności. To sztuka ważna, drapieżna, dyskusyjna, kontrowersyjna, trzymająca w napięciu przez dwie godziny, precyzyjnie wyreżyserowana i świetnie zagrana. Tak zagrana, że gdy się kończy, nie chce się bić braw. Dlaczego? Trzeba pójść, żeby wiedzieć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji