Artykuły

Nie tylko jest ważny stadion, kultura także

Chcemy, by statystyczny poznaniak miał wybór, by poza odwiedzeniem stadionu mógł również wybrać się do świetnego centrum kultury. Żeby mógł tam przyjść ze swoimi dziećmi - mówią "Gazecie Wyborczej - Poznań" członkowie Sztabu Antykryzysowego na rzecz poznańskiej kultury.

W sztabie jest już ponad 150 osób - artystów, animatorów i dyrektorów instytucji kultury. Chcą przeprowadzić rewolucję: zmienić kryteria oceny wydarzeń artystycznych i sposób finansowania miejskiej kultury. Czy im się uda? Rozmawiamy z przedstawicielami Sztabu Antykryzysowego na rzecz poznańskiej kultury.

Michał Danielewski, Michał Wybieralski: Sztab chce zmienić miejską politykę kulturalną i doprowadzić do Poznańskiego Kongresu Kultury. Na czym konkretnie mają polegać zmiany?

Marcin Maćkiewicz*: Kongres planujemy na jesień. Najpierw chcemy zająć się pracą w grupach roboczych. Po pierwsze, zajmiemy się wizją rozwoju kultury w Poznaniu. Mamy już co prawda strategię rozwoju Poznania i kartę Kulturalny Poznań, ale wydaje się, że ta karta nie jest wystarczająca. Chcemy też uspołecznienia procesu podejmowania decyzji, by jak najwięcej decyzji dotyczących kultury było podejmowanych przez urzędników po konsultacjach z artystami i mieszkańcami.

Następna kwestia to współpraca między instytucjami kultury, organizacjami pozarządowymi i prywatnymi firmami. W tej chwili współpraca pomiędzy instytucjami i organizacjami opiera się tylko na dobrej woli, nie ma ku temu systemowych rozwiązań.

Będzie również grupa robocza zajmująca się inwestycjami w infrastrukturę kulturalną. W tej chwili jest tak, że np. pojawia się projekt teatralnej Sceny Roboczej, po czym znika. Zdajemy sobie sprawę, że niektórym zespołom, choćby orkiestrze Agnieszki Duczmal czy teatrowi Ewy Wycichowskiej, brakuje miejsca do pracy, ale przede wszystkim podejście do inwestycji kulturalnych jest zupełnie inne niż do innych miejskich przedsięwzięć. W tym drugim przypadku mamy na przykład wieloletni plan inwestycyjny, który wynika z długofalowych założeń i badań, wiemy, dlaczego tu ma być linia tramwajowa, a nie gdzie indziej. W kulturze tego nie ma. Chcemy to zmienić.

Adam Ziajski*: To musi być poukładane z głową. Inaczej dochodzi do takiego absurdu, że Poznań cierpi na chroniczny brak uniwersalnej, nowoczesnej hali widowiskowej, która służyłaby zarówno wydarzeniom sportowym, jak i kulturalnym, a tymczasem budujemy kolejne muzeum za grube miliony. Choć mamy ich już kilkanaście. To samo jest z Domem Tramwajarza - stoi pusty i nikt nie wie, co z nim zrobić. To jest właśnie brak strategii i myślenia perspektywicznego popartego badaniami, analizami, oczekiwaniami społecznymi.

Zofia Starikiewicz*: Zajmiemy się też edukacją kulturalną, która w tej chwili jest mocno ułomna. Odbiorcy kultury są słabo przygotowani do jej odbioru. Chodzi o to, by edukacja kulturalna wychowywała do uczestnictwa w kulturze. Nie w tym rzecz, by opowiadać, że Picasso wielkim artystą był, tylko by zabierać dzieci na wystawy.

M.M.: Inna grupa weźmie na warsztat promocję przez kulturę. W tej chwili Poznań ściąga wielkie koncerty - zresztą bardzo dobre i z dużym powodzeniem - ale chcemy zauważyć, że mogą być one organizowane na zasadach czysto rynkowych, wcale nie muszą być wspierane przez magistrat milionami złotych. Przecież te same wydarzenia w innych miastach - nawet w ramach tej samej trasy tego czy innego artysty - są organizowane czysto komercyjnie. Być może pieniądze miasta powinny być zaangażowane w to, co się dzieje obok tych masowych imprez. Chcemy się nad tym zastanowić.

Dlaczego właściwie Sztab Antykryzysowy ma tak szeroką formułę? Nie boicie się, że poprzez swą rozległość staje się nijaki, ponieważ znajdują się w nim ludzie, którzy mają bardzo różne, często rozbieżne, interesy?

Z.S.: A jak panowie sobie to wyobrażają? Kto miałby dać nam prawo do uzurpowania sobie roli osób decydujących o kierunkach reformy poznańskiej kultury? Skierowanie oferty do możliwie szerokiego grona z pytaniem, czy ich zdaniem ma to sens, to podstawa naszego pomysłu.

A. Z.: I podkreślmy, że wszyscy członkowie Sztabu - ponad setka ludzi - zgodzili się, że mamy kryzys.

M.M.: Poza tym inicjatywy gromadzące mniejszą liczbę osób już w Poznaniu były. Oczywiście, one mają swoją siłę, ale zazwyczaj są jednak czysto środowiskowe. Jak pokazuje historia takich gestów, one zmieniają niewiele. W Sztabie Antykryzysowym od początku mieliśmy założenie, by wciągnąć do niego wszystkie osoby, które w Poznaniu tworzą, bądź organizują życie kulturalne. Sami mieliśmy wątpliwości, czy to jest możliwe, tymczasem udało się zebrać bardzo szerokie grono osób podpisujących się pod tezami Sztabu. Taka siła jest bardzo trudna do zdyskredytowania.

A.Z.: Praca sztabu w ostatecznym rozrachunku ma służyć mieszkańcom. Myślimy o kulturze jako inwestycji w własne miasto i własne możliwości.

Ale czy działania Sztabu nie ulegną rozmyciu? Jeśli na siłę szuka się kompromisu między bardzo odległymi stanowiskami, może dojść do tego, że będzie on nijaki. I jesienią obudzimy się po Poznańskim Kongresie Kultury, który powie, że niby jest trochę źle, ale i jest nawet dobrze, że niby jakieś zmiany są konieczne, ale może nie do końca.

A.Z.: Ale przecież co do diagnozy wszyscy się zgodzili! Wszyscy również zaakceptowali ogólny projekt sposobu wyjścia z kryzysu. Dlatego unikajmy konfrontowania środowiska, rozgrzeszania jednych i obarczania wyłączną winą innych, unikajmy dlatego, że nie ma świętych. Musimy wyjść z tego zaklętego kręgu. Bądźmy pragmatykami. Do Poznańskiego Kongresu Kultury zamierzamy wypracować w grupach roboczych szczegółowe modele rozwiązań, a po nim walczyć o ich wdrożenie.

M.M.: Bardzo zależy nam na tym, by praca w grupach roboczych była oparta na konkretnych analizach, badaniach, chcemy rozmawiać na twardych podstawach. Jednym z wyzwań dla Sztabu jest na przykład stworzenie formularza do oceny funkcjonowania instytucji kultury i organizacji pozarządowych. W tej chwili wygląda to tak, że wszystkie projekty oceniane są jedynie pod względem ilościowym: jaka była frekwencja, czy koszta zgadzają się z budżetem, a jeśli tak - to oceniane wydarzenie było dobre. A my zamierzamy stworzyć katalog ocen jakościowych, pokazujących, że dana instytucja jest sprawniejsza. Czy recenzje na temat jej funkcjonowania pojawiają się w ogólnopolskiej i międzynarodowej prasie, czy jeździ na międzynarodowe festiwale. Zastosowanie takich kryteriów może przynieść realną zmianę w poznańskiej kulturze.

Tylko że te mechanizmy będzie musiał wcielać w życie poznański magistrat. Od 12 lat rządzi nim ekipa Ryszarda Grobelnego, znamy jej priorytety i sposób podejmowania decyzji. Tymczasem Sztab nie formułuje żadnej oceny tej polityki, niczego nie żąda, nie stawia warunków. A to może sprawić, że po Kongresie, nawet najbardziej udanym, jego ustalenia rozpierzchną się w starciu z typowym urzędniczym kołowrotkiem. I zostaną z nich strzępy.

Z.S.: Dlaczego nie formułujemy natychmiast swoich żądań? To proste. Uważamy, że powinny być one jak najbardziej konkretne, chcemy więc je postawić po zakończeniu prac grup roboczych. A z jakiego powodu nie atakujemy tej konkretnej władzy? Jest wiele czynników, które spowodowały, że kryzys w poznańskiej kulturze został zauważony właśnie teraz. Ale to nie znaczy, że teraz powstał. On narastał przez lata zaniechań i złych decyzji. Z drugiej strony mamy do czynienia z włodarzami tego miasta, którzy zostali wybrani w demokratycznych wyborach - trudno to zlekceważyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji