Artykuły

Wszystkie wydarzenia duże i małe

Festiwal Metropolia jest Okey zamknął spektakl "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną". Na premierze kłaniający się artyści byli tłem do wyczytywanej listy organizatorów, sponsorów, patronów, wspomagających, wspierających, podpierających... Kurde! Przede wszystkim jednak artyści! I nie ważne, czy grają kameralnie, na wielorybie czy wcielają się w rozśpiewanego ogra - pisze Jerzy Snakowski w swym felietonie na portalu Trójmiasto.pl.

Okres Świąt w Trójmieście to nie tylko kolędy, ale wszystko, co w metropolii najlepsze, dobre, a czasem takie sobie (ale trzeba dać temu szansę).

Rzecz idzie o festiwalu Metropolia jest Okey. "Okey", a nie "OK". W ten sposób, jak zauważył Maciej Korwin, dyrektor Teatru Muzycznego, Larry Okey dwojga imion Ugwu, organizator festiwalu, sam sobie wystawił pomnik. I słusznie! Daje wszak szanse zaistnieć artystom wszelkiej maści. I to w okresie, gdy my, odbiorcy, mamy nieco więcej czasu. Mnie wyciągnął z domu na trzy imprezy. Czyli skorzystałem z oferty w stopniu raczej marnym.

Poniedziałek. Drugi dzień festiwalu. W Muzeum Miasta Gdyni niewielka wystawa "2050" - futurystyczna wizja metropolii. Trochę przesada z tą futurologią. To raptem za 40 lat. Wyobrażalna przyszłość. Dożyję. I sprawdzę, czy zaleje nas fala Bałtyku czy raczej Chińczyków. Czy wrócą ustroje totalitarne i utopijne, symbolizowane na wystawie przez Marksa, Engelsa, Stalina i innych złych lub naiwnych chłopaków. Czy zaleją nas toksyny i beton. Czy może... nie zmieni się nic. Ta wizja jest mi najbliższa.

Wieczorem hybrydowy koncert w Teatrze Muzycznym. W części pierwszej klasyka w kameralnym wydaniu. Utwory Vivaldiego, Bacha i Nogi od Fortepianu (jeszcze do tego wrócę) w wykonaniu trójmiejskich muzyków. Małe (kameralne) najwyraźniej nie jest w cenie, bo nudzi. Więc dzwoniły komórki, błyskały smsy, ludzie wychodzili za różnymi potrzebami, bileterki beztrosko wpuszczały spóźnionych w trakcie prezentacji. W drugiej części - dobrze nagłośnione musicalowe standardy skutecznie zagłuszyły ten harmider. I dobra wiadomość: za rok w Gdyni mają pokazać dopiero co zrodzony w USA musical "Shrek". Jeśli tak się stanie, to będzie to najświeższy musical zagraniczny, jaki pojawił się w Polsce. Na forum Trojmiasto.pl już zawczasu i dla zasady został oprotestowany. Że tandeta, że drogo, że ulice trzeba łatać, a winny jest Budyń. Nawet sztuka szczęśliwości, jak pieszczotliwe bywa nazywany kicz, w cenie 10 litrów piwa budzi agresję. Niedobrze!

Czwartek. Już wiedziałem wiedziałem, że małe nie jest w cenie. Radio Gdańsk podało, że dziś w Szymbarku ma się odbyć koncert na największym fortepianie świata. Zrobiłem głośniej, bo zawsze się cieszę, gdy w regionie przybywa atrakcja turystyczna. Ale w miarę pozyskiwania informacji poważniałem. Bo okazało się, że fortepian może być także organami. Dwie piszczałki pochodzą z organów znajdujących się obok krypty, w której spoczywa sam Józef Wybicki (wyrwali?!). Do tego duch naszego dzielnego wodza patronuje instrumentowi - cokolwiek to oznacza. Można więc na nim jednocześnie wykonać wszystkie pięć koncertów fortepianowych Beethovena i ze dwie toccaty organowe Bacha! Będzie na nim grany hymn narodowy dla naszych sportowców (proponuję, by grać przed zawodami, bo po rzadko jest okazja). Monstrum ważące 2 tony oraz mierzące 6 metrów i 4 centymetry stoi na "filarach polskiej kultury". Czyli: Chopinie, Moniuszce, Szymanowskim, Paderewskim, Karłowiczu i Góreckim. Wszyscy martwi. Ale właśnie dlatego każdy dostał dla siebie po nodze fortepianu. Żywy by nie zdzierżył.

Rzecz jest tak śmiertelnie serio, tak narodowa, tak ważna dla sprawy, że nie wytrzymuję tego napięcia i śmieję się głośno. Organizatorowi, Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku, marzy się, by najwięksi pianiści koncertowali na nim w europejskich stolicach kultury. Już widzę, jak Blechacz albo Perahia turlają się całymi ciałami po klawiaturze, wykonując np. mazurki jednej z nóg, czyli Szymanowskiego. Organizatorzy mówią, że "ze względu na przyszłego króla świata, czyli ustanowienia Rekordu Guinnessa (A! Czyli filary polskiej kultury znajdą się w doborowym towarzystwie faceta który zjadł 128 rowerów i parę nart) wszyscy zaangażowani w projekt robią to z przyjemnością i społecznie, bo my Polacy mamy dużo do nadrobienia". No to nadrobiliśmy - fortepian załatwi sprawę braku dobrych instrumentów przynajmniej w trzech szkołach muzycznych. Teraz trzeba tylko zorganizować ich uczniom dojazd do Szymbarka. Czas na mega-skrzypce i turbo-flet. Kolejne rekordy uleczą kolejne kompleksy.

Festiwal Metropolia jest Okey zamknął spektakl "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" [na zdjęciu]. Jak na większość dokonań trójmiejskich scen alternatywnych spektakl ogromny. Niczym fortepian: sześcioro wykonawców i siedmioro realizatorów. I doskonały. Pięknie wykreowany świat i symboliczne postaci, klarowne przesłanie, dobry ruch wspierany i innymi środkami wyrazu. Aż strasznie się robiło, gdy Silny niszczył wszystko, co napotkał po drodze. Tu chcę oklaskiwać wykonawców i realizatorów, nade wszystko twórczynię, Joannę Czajkowską (kocham ją!). Na premierze kłaniający się artyści byli tłem do wyczytywanej listy organizatorów, sponsorów, patronów, wspomagających, wspierających, podpierających... Kurde! Przede wszystkim jednak artyści! I nie ważne, czy grają kameralnie, na wielorybie czy wcielają się w rozśpiewanego ogra.

Jerzy Snakowski - Oko-uchem to rubryka, w której autor, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, były zastępca dyrektora Państwowej Opery Bałtyckiej, dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami na temat trójmiejskiej kultury i nie tylko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji