Artykuły

Radom. "Siostrunie" na dobry Nowy Rok

Teatr Powszechny im. Jana Kochanowskiego zaprasza na ostatnią premierę w tym roku. W noc sylwestrową widzowie obejrzą "Siostrunie" Dana Goggina.

O czym opowiada spektakl? Na skutek eksperymentów kulinarnych Mary Julii tragicznie umierają 52 siostry. Po serii pogrzebów okazuje się, że do pochowania pozostały jeszcze cztery ofiary zupy grzybowej. Czas nieubłaganie płynie, kasa świeci pustkami, a denatki czekają w lodówce. W tej sytuacji jedna z siostrzyczek wpada na oryginalny pomysł - zbiorą brakujące fundusze, wystawiając zaimprowizowany show, w którym wystąpią one same. Plan wydaje się lekko niedorzeczny i nieco karkołomny, ale siostrunie błyskawicznie wcielają go w życie.

**

Na kilka dni przed oficjalną prezentacją spektaklu rozmawialiśmy z reżyserem Maciejem Korwinem, na co dzień dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni.

Karolina Stasiak: Dwa lata temu przygotował pan na sylwestra "Skrzypka na dachu", teraz znów powrócił do Radomia. Jak często pracuje pan poza macierzystym teatrem?

Maciej Korwin: Głównie trzymam się swojego teatru, ale czasem mi się zdarza, że robię coś poza nim, chociaż niezbyt często. Jest to rodzaj miłego odświeżenia.

"Skrzypek..." okazał się olbrzymim sukcesem. Czy przygotowywane właśnie "Siostrunie" też są komercyjnym pewniakiem?

- Pewniak jest wtedy, gdy przychodzi widownia, a nie wtedy, kiedy się coś zakłada. Ja myślę, że "Siostrunie" są zabawne i powinny się publiczności spodobać, chociaż ludzie różnie reagują na to, że jest to spektakl o zakonnicach.

Przedstawienie jest jednak rodzajem samograja, przyjęte zostało dobrze na scenach całego świata. Czy można bazować na tym, że jeśli gdzie indziej spektakl był dobrze przyjęty, to i w Radomiu będzie tak samo?

- W Polsce pojawiła się moda na to, aby teatry dramatyczne robiły musicale. Chociaż w wielu przypadkach to w ogóle nie są musicale a jedynie sztuki z piosenkami albo próba dodania do zwykłego spektaklu muzyki, co podoba się ludziom. W tym sensie jest to pewniak. Jak się śpiewa i tańczy, to ludzie to lubią. Ale to wszystko musi być wiarygodne, aktorki muszą to dobrze zagrać. Bo samo to się tylko błyska, jak mówił Witkacy, i trzeba się napracować, aby to był pewniak. Dziewczyny były bardzo chętne do pracy, a ja bardzo lubię ten teatr. Bardzo dobrze mi się tu żyje i pracuje.

Czyli to specyficzna tematyka przyciąga do teatru tłumy?

- W Polsce panuje przekonanie, że jeśli coś się robi w kostiumie księdza lub zakonnicy, to jest to podejrzane. Nie wiem, jak przyjmie to publiczność, przecież każdy może się nastawić, idąc na to przedstawienie, że będzie to coś strasznego. Ja tego tematu tak naprawdę bym nie poruszał. My rozmawiamy o tym, czy pewniakiem jest musical? Czy pewniakiem jest ten musical? Hamlet to też jest pewniak, a bardzo często nie wychodzi. Tutaj będą bardzo ładne piosenki, wszystko będzie atrakcyjne, bo jest to komedia i dlatego pewniak. Czy spodoba się publiczności? Nie wiadomo, bo wszędzie jest inaczej. "Siostrunie" w Polsce były grane w ośmiu miastach i się sprawdzały, dlatego nie ma powodu, aby się nie sprawdziły w Radomiu. Nie ma czegoś takiego, że coś z góry jest skazane na sukces. "Skrzypka na dachu" widziałem co najmniej trzy wersje, które były tak żałosne, że mnie to przerażało. Ludzie jednak i tak na to chodzili, bo lubią usłyszeć piosenkę "Gdybym był bogaczem". W Radomiu udało się nam zrobić przedstawienie rzetelne, które nie odchodzi od oczekiwań widowni, ale też wciąga.

Widział pan inne realizacje "Siostruń" ?

- Były m.in. grane w moim teatrze. Była to realizacja Andrzeja Ozgi, zupełnie inaczej pomyślana, widać różnicę podejścia. Ja uważam, że to jest przedstawienie w całości przez te zakonnice wymyślone, nie podglądamy ich życia - i to jest różnica między nami. Każdy numer, który będzie można oglądać, to numer przygotowany przez tych pięć pań, które czasami udają, że są takie naturalne. Niekiedy można zaś grać tak, jakby nie było widowni, jest ściana i czasem się z nią rozmawia, ale w większości przypadków nie.

Kto zdecydował o tym, aby wystawić w Radomiu ten spektakl?

- Były różne propozycje, ale spośród kilku, o których rozmawiałem z dyrekcją, zdecydowaliśmy się wybrać ten. Ważny był jeszcze pewien element. Dwa lata temu też przygotowywałem sylwestrową premierę. Wówczas okazało się, że ten "Skrzypek", który na początku jest bardzo zabawny, później staje się smutny i tak sobie z tym sylwestrem współgra.

A w "Siostruniach" śmiejemy się trochę z Kościoła?

- Ja nie bardzo wiem, co to znaczy "śmiejemy się z Kościoła". Czy z Kościoła w ogóle? Czy z tego, że tam w środku są normalni ludzie, którzy mają swoje przywary, że siostra zakonna jest zazdrosna? Bo dlaczego ma nie być? Przecież jest człowiekiem.

Czyli jest trochę tak jak u Krasickiego ?

- Aż tak bardzo to nie. On żył w czasach, kiedy tak naprawdę było w co przyłożyć Kościołowi. Takiego rozpasania jak w tamtych czasach to na pewno już nie ma. To jest tekst amerykański. Amerykanie mają zupełnie inny stosunek do Kościoła katolickiego. Nie jest on jednak z góry zły lub z góry dobry. Oni nie śmieją się z wiary, bo tu z wiary nikt się nie śmieje. Siostry mówią, że to jest ich powołanie, marzenie życia się spełniło. Proszę zwrócić uwagę na kostiumy. Aktorki nie noszą krzyży. Dlaczego? Bo nie wiem, czy nie znajdzie się jakiś nadwrażliwiec, który powie mi, że go obrażam. Nie chcę więc się narażać jednej czy dwóm osobom, którym nagle coś do łba strzeli. Nikt się nie śmieje z Kościoła, tylko pokazujemy, że to są normalne kobiety, które mają swoje wspomnienia, marzenia, cele i misję do spełnienia. A dzięki temu, że ona się im udaje, są szczęśliwe i śpiewają, jak być świętą.

O czym jest więc dokładnie ten spektakl? Czy skojarzenia z hitem filmowym "Zakonnica w przebraniu" są słuszne?

- O siostrach zakonnych, które musiały wyjść w miasto i zrobić przedstawienie, bo mają pewien problem do rozstrzygnięcia. Zabrakło im pieniędzy na pochówek kilku sióstr i muszą zrobić show. Dziś zbiórki są na różne cele, więc sądzę, że i ten jest do przyjęcia. A jeśli chodzi o skojarzenia z filmem "Zakonnica w przebraniu", to coś w tym jest. W spektaklu jest nawet do tego aluzja.

Premiera: 31 grudnia godz. 18 i 21.30. Kolejne spektakle: 1, 2, 22, 23 stycznia oraz 4, 5, 6 lutego.

Na scenie zobaczymy: Izabelę Brejtkop-Frączek, Iwonę Pieniążek, Patrycję Zywert, Magdalenę Pawelec/Karolinę Łękawę oraz gościnnie Ewę Gierlińską/Annę Walczak.

Polskie teksty piosenek napisał Andrzej Ozga, scenografię zaprojektował Jerzy Rudzki, za choreografię odpowiedzialna jest zaś Joanna Semeńczuk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji