Artykuły

MATKA

Napisaną w 1924 r. "Matkę" zaopatrzył Witkacy uwagą: "Niesmaczna sztuka w dwóch aktach z epilogiem". Epitet "niesmaczna", użyty przez przekorę oczywiście, w przewidywaniu reakcji mieszczańskiej widowni, tyczył jak się można domyślać przede wszystkim warstwy obyczajowej. Matrona-alkoholiczka, narzeczona co najmniej lekkich obyczajów, intelektualista-alfons, zbiorowe zażywanie narkotyków - na owe czasy była to porcja wcale niemała. Dziś warstwa obyczajowa "Matki" przestała już epatować, mało tego - odnosi się wrażenie, że wręcz ciąży na sztuce. Nie psychologia także, choć w tej materii Witkiewicz zawarł w sztuce wiele niebanalnych spostrzeżeń, jest jej najmocniejszą stroną. Zaskakuje natomiast "Matka" perspektywą filozoficzną, świadomością procesów socjologicznych i politycznych, które w owych czasach były zaledwie w zaczątku, a które dopiero dla nas współcześnie stały się problemami na co dzień. To nieomal wizjonerskie spojrzenie w przyszłość odnajdujemy zresztą

Reżyserował "Matkę" w Teatrze Współczesnym ERWIN AXER. Jest to, jeśli dobrze pamiętam, pierwszy Witkacy w jego karierze.

Pierwszy akt świetnie poprowadzony, znakomicie grany przez HALINĘ MIKOŁAJSKĄ i JANA ENGLERTA robi duże wrażenie. Rozgrzewa publiczność. Zmusza do myślenia. Bo jeż i jest w tym akcie materiał na tęgą sztukę.

"Koniec indywiduum zarżniętego przez społeczeństwo - rzecz już dziś banalna. Jak odwrócić ten pozornie nieodwracalny proces uspołecznienia, w którym ginie wszystko, co wielkie, co ma związek z Nieskończonością, z Tajemnicą Istnienia?" - mówi w "Matce" Leon. To jedno zdanie wprowadza w meritum sprawy, w meritum jednej z obsesji Stanisława Ignacego Witkiewicza. W jego strach przed stale wzrastającym ciśnieniem społeczności na jednostkę. Przed depersonalizacją, unifikacją, zglajchszaltowaniem. Leon próbuje znaleźć ratunek w "logizacji przemian społecznych", w poddaniu ich świadomej kontroli. "Jeśli mamy już raz, do diabła ten intelekt, który według Spenglera jest symptomem upadku, to mamy go dany na coś, nie tylko na to, aby uświadomić sobie ten nasz upadek i nic więcej. Ten sam intelekt może się stać czymś twórczym i odwrócić ostateczną katastrofę". To znowu Leon, porte-parole samego autora.

Niestety w drugim akcie sztuka się rozłazi, ginie to napięcie myśli, tak sugestywne i pobudzające w akcie pierwszym. Szkoda, że Axer nie okroił tej części do niezbędnego minimum, w epilogu bowiem, Leon jak bohater Kafkowskiego "Procesu", zamknięty nie wiadomo gdzie i nie wiadomo przez kogo - zostaje zgnieciony przez siły, z którymi walczy. Przez siły anonimowe, bez twarzy, po prostu przez wszystkich a więc przez nikogo konkretnie. Reżyser tym sześciu ciężkim postaciom, przedstawicielom tłumu, zasłonił twarze i kazał im poruszać się na sposób kukieł.

Przedstawienie ma doskonały początek i koniec. W środku jest nijakie, przeciągnięte, rozłażące się w szwach. Taka jest też i materia sztuki, zawinił tu sam Witkacy, rzecz jest wyraźnie pęknięta. Wydaje się jednak, że przy pewnych reżyserskich zabiegach można by ją udatnie skleić.

Halina Mikołajska w tytułowej roli matki, Janiny Węgorzewskiej, daje prawdziwy koncert. Jest stara, siwa, pokrzywiona, ślepnąca. Od głosu po najdrobniejszy skurcz twarzy - wszystko jest w tej roli zakomponowane, przemyślane. To popis techniki1 wielkiej klasy. Ale nie tylko techniki, także umiejętności przekazywania myśli i uczuć. W epilogu Mikołajska jest młodsza o lat trzydzieści. Transformacja jest całkowita, staruszka staje się piękną i młodą dziewczyną w stylu początku lat dwudziestych.

Leona Węgorzewskiego gra Jan Englert. Znakomicie! Lekko ucharakteryzowany na młodego Witkacego, właśnie z lat kiedy powstała "Matka", jest zresztą chyba trochę podobny do autora "Nienasycenia", a przynajmniej do jego autoportretów. Englert ma w tej sztuce niełatwe zadanie - jest to rola rezonerska, wyładowana ideami i myślami samego Witkacego, a przy tym niezupełnie serio, z dużą porcją autoironii. Englert rozumie co mówi. Na pierwszy rzut oka taki komplement brzmi jak obraza. Proszę mi jednak wierzyć, że wcale to nierzadkie przypadki, kiedy aktorzy nie zadają sobie trudu, czy nie potrafią z pełnym zrozumieniem podać tekstu, szczególnie wówczas, gdy jest to tekst trudny, wymagający dużego oczytania. Englert jest pełnoprawnym partnerem Mikołajskiej, mniej finezyjną jeszcze technikę podbudowuje z doskonałym rezultatem - po prostu inteligencją. Trzecia rola zagrana ponad przeciętny poziom to służąca Dorota BARBARY KRAFFTÓWNY. Ile w tej roli finezji i cienkiego humoru!

W roli Zofii Plejtus, narzeczonej Leona, zobaczyliśmy STANISŁAWĘ CELIŃSKĄ, jej ojca gra EDMUND FIDLER, Lucynę Beer - ANTONINA GIRYCZ, Nieznajomego - JÓZEF NALBERCZAK. Nie sposób zresztą wyliczyć wszystkich w tym jak zwykle we Współczesnym dobrze granym przedstawieniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji