Artykuły

Związani z Polską

(Korespondencja własna "Słowa")

Drago urodził się na wyspie Murter, niedaleko Szybenika w ubogiej rodzinie rybackiej. Jego dwaj starsi bracia zginęli w partyzantce, ojciec dostał się do włoskiej niewoli. Pozostała matka, siostra i on.

Gdy okazało się, że i im grożą represje ze strony okupanta, postanowili wraz z innymi rodzinami, znajdującymi się w podobnym położeniu, uciekać statkiem do Afryki. Na morzu zaatakowały uchodźców niemieckie okręty. Statek spłonął. Kobiety i dzieci przetransportowali faszyści do Nowego Sadu. Po wojnie zwrócił z obozu sparaliżowany ojciec. Odnalazł rodzinę i znów znaleźli się na starej wyspie, tylko pełnej ruin i zgliszcz. Nie mieli już łodzi, nie można było wyruszyć na połów. Wówczas to z pomocą przyszło państwo. Dwunastoletni Drago został skierowany do szkoły z internatem w Szybeniku. Z pedagogiczną maturą wyruszył do pracy, w wiejskiej szkole, w której spędził 7 lat, ucząc chłopskie dzieci i równocześnie kształcąc się na studiach wieczorowych w Akademii Pedagogicznej. Aż dziw, że starczało mu jeszcze czasu na bardzo aktywną działalność społeczną i polityczną, a jak trzeba było zastępował brakującego we wsi weterynarza i organizatora kultury oraz sportu. Tymi wszystkimi poczynaniami zwrócił na siebie, uwagę rejonowych władz. Z początkiem lat 6O. był już więc przewodniczącym komitetu młodzieżowego w partii a niebawem też został dyrektorem Jugosłowiańskiego Festiwalu Dzieci. Funkcje tę pełni od 23 lat co stanowi swoisty ewenement. Oto w dużym skrócie życiorys dyrektora Centrum Kultury w Szybeniku, człowieka, który całym sercem jest oddany dzieciom świata. Dla nich i z nimi buduje tę coroczną, wspaniałą imprezę, dzięki której zyskał międzynarodową popularność i sympatię. W 1980 roku Drago Putniković został kawalerem "Orderu Uśmiechu" przyznawanego przez dziecięcą kapitułę w akcji prowadzonej przez "Kurier Polski".

- Z waszym krajem łączą mnie szczególnie serdeczne związki - mówi mi animator festiwalu. - W ciągu minionych lat byłem wie1okrotnie w Polsce: Warszawie, Łodzi, Krakowie, Szczecinie. Katowicach i we Wrocławiu. Poznałem tam wspaniałych ludzi, reżyserów, dyrektorów teatrów, wybitnego teoretyka teatru lalek Henryka Jurkowskiego. Wydaje mi się, że nas Jugosłowian łączy wiele z Polakami m. in. tragiczne przeżycia ostatniej wojny, walka o niepodległość a teraz... problemy związane z kryzysem ekonomicznym.

Trudna sytuacja gospodarcza nadadriatyckiogo państwa, szalona inflacja, galopujące w górę ceny, nic pozostają bez wpływu i na szybenickie święta dzieci. Nie można sobie pozwolić na zapraszanie na festiwal nadmiaru wieloobsadowych zespołów zagranicznych, a dla tych które przyjadą, trzeba znaleźć zasobnego sponsora. Dla Wrocławskiego Teatru Lalek była nim Tvornica Elektroda i Ferolegura w Szybeniku, której dyrektor podjął nas wykwintnym obiadem pożegnalnym. Nastrój tej biesiady był tak wspaniały, że żal się było rozstać, a każdy z polskiego zespołu myślał tylko o tym by jeszcze kiedyś tu powrócić...

Szybenik ma zresztą wszelkie warunki sprzyjające tym działaniom i wspaniałych ludzi, współtworzących festiwal. Za program dramatyczny imprezy odpowiedzialny jest prof. Ivo Bresan, filozof, pisarz, autor wielu znakomitych sztuk. Wrocławianom jego nazwisko nie powinno być obce. Przed paroma laty bowiem nasz teatr "Zielona Latarnia" wystawił "Hamleta we wsi Głucha Dolna" - znakomitą groteskę. Teraz tutaj mówi się wiele o dwóch kolejnych sztukach Breśana - "Szatanie na filozoficznym uniwersytecie", przygotowywanym już w Krakowie przez jugosłowiańskiego reżysera Zarko Petana i "Badaniach archeologicznych na wsi Dilj".

Dobrym tłumaczem okazał, się współpracujący z festiwalem niezwykle sympatyczny Pero Mioc, reżyser, profesor literatury i języka chorwackiego a także pisarz. Był on wielokrotnie w' naszym kraju a swego czasu wystawił w Bielsku-Białej własna sztukę pt. "Piękna Maria". Jego sentyment do Polski i Polaków powoduje, że włada znakomicie naszym językiem. Przetłumaczył już na chorwacki 25 sztuk m. in. "Cybernetycznego psa" Jana Witkowskiego a teraz pracuje nad "Emigrantami" Mrożka i przymierza się do "Dziejów Teatru Lalek" Jurkowskiego.

Z panem Pero jedziemy autokarem do Zadaru, bo z tamtejszym teatrem nasz WTL ma nawiązać bliższe kontakty. Korzystam więc z okazji by dowiedzieć się co sądzi o wrocławskich spektaklach pokazanych w Szybeniku.

- Uważani, że jest to szczyt sztuki lalkowej w Europie - mówi. - Wystawienie "Gyubala Wahazara" Witkacego w tak fascynujący sposób potwierdza talent reżysera, scenografa i choreografa. Wie pani co napisała recenzentka "Slabodnej Dalmacji"? Że jeżeli będziemy pamiętać ten ostatni festiwal to głównie dzięki temu spektaklowi, który jest raczej esejem, prawdziwą lekcją dla naszych teatrów. A musical "Kot, pies i jazz", świetnie skonstruowany pod względem muzycznym i aktorskim, dzieciom dostarczył wielu informacji, a mnie wzruszył i przypomniał młodość. Nadal więc jestem wielbicielem wrocławskiego teatru i Polski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji