Artykuły

Pakt i sztab dla kultury

- Trzeba przyspieszyć stworzenie propozycji paktu dla kultury Poznania. Nie raportu o stanie poznańskiej kultury! - rozmowa z SERGIUSZEM STERNĄ-WACHOWIAKIEM, prezesem Zarządu Głównego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, o Pakcie dla Kultury i Sztabie Antykryzysowym na rzecz poznańskiej kultury.

Z Sergiuszem Sterną-Wachowiakiem, prezesem Zarządu Głównego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, rozmawia Marcin Kostaszuk:

Jaki cel przyświecał stworzeniu Paktu dla Kultury, ogłoszonego w Warszawie w minioną sobotę?

- Szeroko pojęte środowiska twórcze obserwowały, że postępuje proces odsuwania społeczeństwa, obywateli i ich stowarzyszeń od decyzji o dotacjach na kulturę, a to znaczy od praktycznego definiowania kultury i strategii polityki czy po prostu codzienności kulturalnej. Rozmaite rady, zespoły sterujące o kontrowersyjnych składach, nie cieszące się merytorycznym zaufaniem środowisk, wraz z często niekompetentnymi urzędnikami podejmowały w trybie bezdyskusyjnym decyzje promujące często i za ogromne pieniądze zabawę, fajerwerk, eksces czy, by przywołać świetne określenie mojego imiennika, Sergiusza Eisensteina, atrakcjon. Jednocześnie w gestii ministra jest coraz mniej realnych pieniędzy, bo w coraz większym stopniu pochłaniają je "mury" - utrzymanie infrastruktury, czyli budynków instytucji kultury, pensji ich pracowników, opłat eksploatacyjnych i mediów. Na działalność merytoryczną zostaje coraz mniej, a przy tym politycy, także w samorządach, coraz częściej finansują wydarzenia z pozoru kulturalne, a faktycznie pr-owskie, stanowiące promocję regionu, miejsca, a nawet własnej partii politycznej wobec wyborców, a nie mieszkańców. Tak jest również w Poznaniu i to łączy u samych podstaw obie inicjatywy - Pakt dla Kultury i Sztab Antykryzysowy na rzecz poznańskiej kultury.

Brał Pan udział od początku w stworzeniu Paktu. Jak doszło do uzgodnienia jego treści?

- Ubiegłoroczny Kongres Kultury zakończył się społecznym apelem o przeznaczanie minimum 1 procenta w budżecie państwa na kulturę i o przywrócenie publicznemu radiu i telewizji misji publicznej pod hasłem "Uwolnij media" (z rąk polityków) oraz powołaniem Komitetu Obywatelskiego Mediów Publicznych, którego energia skupiła się właśnie wokół uwolnienia mediów. Sformułowaliśmy ustawę, która została w sejmie de facto odłożona do lamusa. Pojawiały się jednak kolejne problemy, które w końcu wykrystalizowały dwa nurty. Komitet zajął się już nie tylko ustawą medialną, ale też ustawami o prawie autorskim, o statusie twórcy i o instytucjach kultury. Zauważyliśmy bowiem, że urzędnicy znów zaczęli dekretować to wszystko bez żadnych poważnych konsultacji ze środowiskami. Nasi reprezentanci przy ministrze kultury mieli wrażenie, że ich zdanie jest jak groch o ścianę: formalnie społeczne ciała doradcze są zwoływane, ale praktycznie ich opinie nie mają znaczenia. Trzeba było zatem wyegzekwować prawo do konsultacji. To jeden nurt - problemy związane z zawodami twórczymi. Szczęśliwie pojawił się jednak drugi nurt, upominający się przede wszystkim o prawa odbiorców - czyli Obywatele Kultury. Ponad 80 tysięcy ludzi podpisało akces do ruchu Obywateli Kultury, egzekwując swoje konstytucyjne prawo do uczestnictwa w autentycznej kulturze. Z obu tych nurtów wyłonił się ponad dwudziestoosobowy Komitet Organizacyjny planowanego na marzec 2011 roku Kongresu Obywateli Kultury, który po społecznej dyskusji nad ogłoszonym właśnie przez nas Paktem dla Kultury przygotuje i podpisze z sejmem i rządem bezprecedensową umowę społeczną. O zaproponowanie kontraktu dla kultury apelował zresztą w czerwcu premier w odpowiedzi na lutowy list Obywateli Kultury.

Czyli jeden nurt dba o interes twórców, drugi - odbiorców?

W duchu i literze Paktu nie ma sprzeczności między nadawcami a odbiorcami kultury, a nawet między twórcami a producentami i wydawcami. Kiedy czytelnicy upominają się o biblioteki, a widzowie o dobry poziom teatrów, to także oni poprawiają kondycję zawodów twórczych. Konsolidację środowiska twórców i odbiorców uważam za coś niebywałego, pierwsze takie zdarzenie po 1989 roku.

Na sztandarach Paktu widnieje przede wszystkim postulat możliwości odpisania na cele kulturalne 1 procenta od podatku CIT.

- Nie tylko. Postulujemy podniesienie poziomu finansowania kultury w budżecie państwa do co najmniej 1 procenta wszystkich wydatków budżetowych, a ponadto zasadę partnerstwa publiczno-społeczno-prywatnego wraz ze zmianą regulacji prawnych, które umożliwią podmiotom gospodarczym przekazywanie 1 procenta podatku od dochodów z działalności gospodarczej CIT na rzecz kultury oraz coroczną korektę poziomu finansowania kultury o co najmniej 1 procent powyżej wskaźnika inflacji. Nie jesteśmy ostatnimi "ludźmi sowieckimi", jak na ubiegłorocznym Kongresie nazwał ludzi kultury Leszek Balcerowicz, którzy wyciągają rękę tylko po pieniądze publiczne i przewidujemy między innymi, że w umowie społecznej sejm i rząd wprowadzą zmiany prawne i organizacyjne, które zapewnią możliwość finansowania kultury aż z pięciu źródeł: z budżetu państwa, budżetów samorządów terytorialnych, środków unijnych, środków prywatnych i finansowania parametrycznego, pochodzącego z przemysłów kultury. Przekonanie o słuszności tego żądania mamy od czasu Kongresu w Krakowie. W sobotę Michał Boni mówił, że teraz to trudniejsze niż 2-3 lata temu, bo nie wiadomo, jakie etapy kryzysu czekają jeszcze świat i Polskę. Obywatele Kultury chcą takiego zapisu od przyszłego roku, ale jaki naprawdę będzie kalendarz wprowadzenia tej zmiany, nie wie nikt.

Zarówno w stworzeniu warszawskiego Paktu, jak i poznańskiego Sztabu pojawia się określenie "pospolite ruszenie". Szeroka reprezentacja artystów nie była dotąd możliwa, nawet teraz środowisko to akcentuje, że jego członkowie mają różne interesy.

- Ten problem pojawił się w poznańskim Sztabie - wspólne w nim uczestniczenie twórców, dyrektorów instytucji, menedżerów i urzędników nie jest do końca zrozumiane przez twórców zaangażowanych na rzecz zmian, czego dowodem wypowiedzi Ewy Wójciak. Doświadczenie Paktu jest takie, że w końcowym etapie, nie na początku dołączyli do nas ci, którzy początkowo byli uważani za antagonistów: minister Boni, prof. Jerzy Hausner, minister kultury, a wcześniej także dyrektorzy ministerialnych Instytutu Filmu, Instytutu Adama Mickiewicza i Instytutu Teatru. To nie paradoks, bo ci wszyscy ludzie są czynni w obrębie jednej przestrzeni kultury. Ma rację Ewa Wójciak, gdy mówi, że boi się hipokryzji, czyli zasiadania po tej samej stronie stołu także tych, którzy zawinili w jakichś sytuacjach. Do takich należą prezydent Sławomir Hinc, czy dyrektorzy instytucji, którzy podpisali ów sławny list-lojalkę. Gdy jednak dojdzie do kongresu poznańskiego, co postuluje Sztab Antykryzysowy, będą musieli przecież na nim rozmawiać i jedni i drudzy. Pakt jednak przygotowywaliśmy sami - dopiero w końcowej fazie zaprosiliśmy Hausnera, który zna się na umowie społecznej, a także Boniego, który chyba jako jedyny zna przyszłość projektów rządowych na 30 lat do przodu.

Co podpowiedziałby Pan zatem Sztabowi poznańskiemu?

- Że trzeba przyspieszyć stworzenie propozycji paktu dla kultury Poznania. Nie raportu o stanie poznańskiej kultury! Była za wojewody Macieja Musiała próba stworzenia raportu i tam ścierały się interesy tak wielu środowisk, że można było kwestionować i wartość i obiektywizm takiego dokumentu, którego zresztą nie wszyscy eksperci zechcieli podpisać. Nie wierzę też, żeby uniwersyteckie Obserwatorium Kultury, poznańska filia Fundacji Kultury Polskiej, Fundacja Obywatelska "Bazar" czy jakaś rada przy prezydencie obiektywnie opisały sytuację i wyręczyły środowiska twórców i odbiorców. Zresztą głosy, na przykład Wojciecha Makowieckiego, aby najpierw ocenić nie tyle nawet dorobek, ile aktualny potencjał poszczególnych twórców i szefów instytucji kultury, temat szalenie ważny dla krytyki artystycznej, jest w obecnej sytuacji urzędniczą próbą odwrócenia kota ogonem. W Poznaniu w tej chwili chodzi o to, by uzdrowić kulturę jako system, poprawić jej organizację i finansowanie, przywrócić obywatelom twórcom i obywatelom odbiorcom wpływ na smak i wartość ich własnego życia duchowego, jego społecznego kulturowego wyrazu i artystycznej ekspresji. Stwórzmy pakt dla poznańskiej kultury, przedstawmy go pod dyskusję społeczną, której finałem byłby kongres i lokalna umowa społeczna.

Jaki byłby realny termin jego sporządzenia?

- To się powinno stać jak najszybciej, ale zajmie ze trzy miesiące. Ogólnopolski Kongres Obywateli Kultury planujemy w marcu, a w Poznaniu do marca mógłby powstać pakt lokalny. Zaprosiłem już liderów Sztabu Antykryzysowego do współpracy z Obywatelami Kultury, poznańskie doświadczenie Sztabu bardzo nas interesuje i może wyzwolić podobne inicjatywy w tych miastach, gdzie w kulturze także panuje kryzys. Poznański Kongres Kultury mógłby odbyć się w maju czy czerwcu.

Przeciętny Kaczmarek zamiast na kulturę wolałby raczej, żeby za publiczne pieniądze remontować dziurawe ulice. Czy w Poznaniu nie zapomniano o przekonaniu do kultury odbiorców?

- Trzeba akcentować, że to odbiorcy są najważniejsi i że bez nich nie znaczą nic sale koncertowe, księgarnie, galerie malarstwa, teatry, muzea i biblioteki - dlatego upominamy się o wędkę, a nie rybę. Środki przeznaczane na działalność kulturotwórczą i artystyczną, zresztą jako inwestycja szalenie opłacalne, adresowane są w gruncie rzeczy do odbiorców czy mówiąc mniej ładnie konsumentów kultury, a stwarzając im lepsze możliwości uczestniczenia w kulturze, w życiu kulturalnym, w rezultacie polepszają byt twórców. W tym sensie Pakt nie będzie łatwy ani dla władzy, ani dla samych twórców. Poza tym rzecz nie w wyborze pomiędzy naszym zdrowiem, inwestycjami drogowymi a kulturą, tylko w wyborze między cywilizacją a barbarzyństwem. Pozbawiony tej ambicji, hierarchii wartości czy bogactwa wewnętrznego, jaką daje uczestnictwo w kulturze - barbarzyńca nie zbuduje dróg ani nas nie wyleczy.

Na razie dla polityków kultura to narzędzie do uprawiania polityki historycznej.

- Nie dla wszystkich, problem jest gdzie indziej. Obserwuję, że myślenie polityków o kulturze w kraju permanentnych wyborów sprowadza się zbyt często do niskiego poziomu "kiełbasy wyborczej": atrakcyjne jest to, co przyciąga masy, sprowadza celebrytów i media. Potrzeb kulturalnych człowieka, choćby tych osiemdziesięciu tysięcy obywatelki kultury, nie da się ograniczyć do fajerwerku, atrakcjonu, efektu. Mamy prawo do dużo więcej, do rzeczy poważniejszych, głębszych i trwalszych, które nie dokazują tylko przeceny naszego życia wyłącznie do postaci błahostki, żartu, wygłupu. Nasz klasa polityczna w swym ogóle jest kulturowo zacofana, w kwestiach sztuki niekompetentna, w rezultacie promuje wydarzenia efekciarskie, hochsztaplerskie, grafomańskie, a przy tym bezczelnie drogie. Znowu mamy ciężkie czasy dla Norwidów, przyjemne dla tych, którzy potrafią wieszać się odpowiednich klamek. Uspołecznienie decyzji i strategii kulturotwórczych zwiędło, bo utrudnia życie urzędnikom - wiecznie jakieś dyskusje, konsultacje... Ale to jest demokracja, a ona nie polega na tym, że powołuje się według nieznanego klucza zespoły eksperckie o tajnym składzie, bez autorytetu, decydujące o dotacjach.

Liderów nie ma - ani w Pakcie, ani w Sztabie Antykryzysowym.

- W naszej grupie byli liderzy tematów, którzy na różnych etapach odgrywali swoją rolę, po czym oddawali inicjatywę innym. Jak to wśród obywateli kultury. Muszę wspomnieć Agnieszkę Odorowicz, Macieja Strzembosza, Michała Zadarę, Edwina Bendyka, Krzysztofa Krauze. Wydaje mi się słuszne, że na początek Sztab chce powołać grupy robocze do konkretnych problemów. Te grupy będą się kontaktować i dopiero w dyskusji pojawią się formuły, które można będzie ujawnić publicznie. Wtedy nadejdzie czas na debaty z politykami i urzędnikami, bo jeśli Obywatele Kultury i Sztab Antykryzysowy mają wydać owoce, to musimy się spotkać w punkcie, gdzie wspólne ustalenia obywateli kultury i polityków będą realistyczne i zobowiązujące jako umowa społeczna.

Prezydent Hinc chciałby się spotkać ze Sztabem Antykryzysowym. Tymczasem niektórzy artyści nie chcą siadać z nim przy jednym stole.

- Nie można mieć nic przeciwko samemu spotkaniu, ale Pakt dla poznańskiej kultury powinien powstać w samym środowisku, bez udziału urzędników zawiadujących kulturą. Do momentu rozpoczęcia dyskusji nad stworzonym projektem Paktu, samodzielność przedstawicieli środowisk jest absolutnie niezbędna, istnieją jeszcze dwie strony i konflikt, wywołany kryzysem. Za Sztabem stoi świadomość, że mamy do czynienia z chorobą i na tym etapie nie może być tak, że każdy jest i lekarzem i pacjentem. Nie może lekarz udawać pacjenta i odwrotnie, bo to do niczego dobrego nie prowadzi, nic się nie zmieni! Prezydent Hinc wykazuje niecierpliwość, usiłuje wyprzedzić bieg rzeczy.

Pakt dla Kultury ma wsparcie społeczne, akcję mobilizującą wokół idei. Jak by Pan wytłumaczył, że Sztab też powołano w interesie mieszkańców Poznania?

- Kultura nie może być pojmowana wąsko, jako przestrzeń nadawców. Sztab powinien wezwać poznaniaków pod swoje sztandary, przedstawiając bardzo konkretne argumenty przede wszystkim odbiorcom kultury, widzom, czytelnikom, uczestnikom, po prostu obywatelom. Dla mnie są to argumenty z najgłębszej dziedziny duchowości, których wyrazem jest kultura, a które brzmią tak mniej więcej: jeśli będziemy się tylko bawili, konsumowali, przyjemnie spędzali czas, podniecali się tanimi emocjami, fascynowali łatwizną, wpatrywali się w celebrytów, sprowadzali idoli, snobowali się importowanymi atrakcjonami, udawali, że życie nie ma swojej wagi, rasy i miejsca na ziemi - zostaniemy barbarzyńcami. Wrócimy na drzewa.

Na razie jest hasło "nowy pozytywizm poznański"?

- Ale poznański pozytywizm, pamiętajmy, to inaczej mesjanizm. Wielkopolscy mesjaniści stworzyli trzeci polski romantyzm, obok tego, który przyszedł z Mickiewiczem z Litwy, i tego, który szedł ze Słowackim z Ukrainy. To jest poznański romantyzm pragmatyczny w sensie uporu osiągania celu, upominania się o swoje, dopinania spraw, jak też zdolności gospodarowania pieniądzem. To potencjalnie gwarantuje lepsze rezultaty tego, co wykreuje Kongres Kultury Poznańskiej tutaj, niż w Galicji czy w Warszawce. Ale więcej nie powiem, bo mieliśmy trzymać się z dala od polityki historycznej.

***

Pakt dla Kultury ogłoszono w sobotę w Warszawie. To wielostronna propozycja umowy społecznej twórców i odbiorców kultury z władzami państwa. Inicjatywę ma wsparcie 80 tysięcy osób - Obywateli Kultury.

www.obywatelekultury.pl

Sztab Antykryzysowy na rzecz poznańskiej kultury ogłosił swe założenia tydzień temu. Celem jest organizacja lokalnego kongresu, który wypracuje oddolny plan reformy tej dziedziny życia. Wspiera go 130 ludzi kultury i nauki.

www.sztabantykryzysowy.org

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji