Artykuły

Paweł Passini: Korespondencja z Bliskiego Wschodu

To wszędobylstwo, odkrywczość i niszowość teatru powodują, że ma w Polsce tak mocną pozycję - pisze w felietonie specjalnie dla e-teatru Paweł Passini.

Gdybyśmy mieli drogę szybkiego ruchu do Warszawy, bylibyśmy w raju. Albo pociąg w półtorej godziny. I wcale nie po to, by uciekać, tylko żeby móc szybciej wracać.

Drogi Czytelniku, pomyślałem, że będę pisać z lubelskiej perspektywy, ponieważ mamy się tu w tej pisaninie spotykać w każdą środę, czyli całkiem często. A lubelska perspektywa mniej męczy, bo horyzont szerszy i wolniej się głowę obraca. Co więcej, niewiele trzeba, żeby coś było lepiej, a kiedy już tak jest - od razu widać.

Ludzie na ulicach nie zarabiają więcej niż aktorzy, a aktorów cenimy za to, że chcą do nas przyjeżdżać. Bilet do teatru kosztuje u nas 20 złotych, więc łatwiej się na niego zdecydować, chociaż czasem trudniej go przez to docenić. Połowa mieszkańców miasta to studenci, przez co wszyscy jesteśmy trochę młodsi i mniej odpowiedzialni. Tradycje hippisowskie to u nas życiorysy, a nie łzawe wspominki, choć - przyznać trzeba szczerze - dziś to już bardziej brody, niż włosy.

O nieokiełznanej sile i żywotności praktyk teatralnych na Lubelszczyźnie świadczą w równym stopniu dokonania Mądzika, Opryńskiego czy Staniewskiego, co Witt-Michałowskiego, Bazana czy... Palikota. U nas debiutował i wielokrotnie realizował swoje teksty Artur Pałyga, w podlubelskim Nasutowie Tadeusz Słobodzianek zorganizował warsztaty, których późnym owocem jest "Nasza Klasa". Ale nie samym teatrem...

Bardzo ważne są NGO'sy, których roli w tworzeniu polskiego pejzażu kulturalnego sporo miejsca poświęcił mój poniedziałkowy przedmówca (przedpiszca?). Lublin to zdecydowanie miasto organizacji pozarządowych. To one napędzają, inspirują życie kulturalne i społeczne, na każdym kroku udowadniając swoją wyższość nad instytucjami, które - na szczęście - już próbują się od nich uczyć. Oczywiście, tak do końca różowo to nie jest, bo jest także Lublin przykładem tego, jak bardzo nieprzemakalne, niereformowalne i nietykalne są instytucjonalne molochy, chociaż w powietrzu już coraz wyraźniej wyczuwalne jest tchnienie zmian.

Nie piszę o tym wszystkim dlatego, że Lublin znalazł się na tzw. "krótkiej liście" miast kandydatów to tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016, z czego - nie ukrywam - jesteśmy bardzo dumni. Myślę, że Lublinowi wręcz należy się ten tytuł, bo z całej listy kandydatów może go najlepiej wykorzystać, a jego zdobycie z całą pewnością najbardziej odmieni miasto. Piszę o tym, bo zmiany już się rozpoczęły, a ja mam szczęście brać w nich udział. I postanowiłem o nich pisać. Co środę.

"Prawdziwa mądrość jest jak woda/ wszystkim jednakowo sprzyja/ i bez trudu podąża w miejsca/ przez człowieka wzgardzone/ Nie boje się niczego złego/ woda jest!" - śpiewa Jacek Kleyff z Orkiestrą Na Zdrowie. Myślę, że właśnie tak jest z teatrem. To jego wszędobylstwo, odkrywczość i niszowość powodują, że ma w Polsce wciąż tak zaskakująco mocną pozycję. Czyli mówiąc wprost - że naprawdę kogoś obchodzi i komuś bywa naprawdę potrzebny. Tak jest i na naszym Bliskim Wschodzie.

korespondent

*****

Cotygodniowe felietony Pawła Passiniego ilustrowane będą rysunkami Tomasza Bielaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji