Artykuły

Teatr emigracyjny spełnia swą rolę

W ostatnich latach, po opadnięciu stanu wody pamiętników i wojennych wspomnień, zwolna zaczyna się wyłaniać nowy niemal temat literacki. Nie człowiek jest głównym bohaterem, lecz System, a dramaty człowieka służą tylko do wysunięcia na pierwszy plan Systemu jako tematu. Człowiek, zazwyczaj zasadnicza postać utworów literackich, jest tu tylko środkiem, symbolem udostępnioniającym odbiorcy pojęcie istoty tematu.

Do utworów takich zaliczyć można Herminii Naglerowej "Sprawę Józefa Mosta", gdzie bohaterem właściwym nie jest Maria, centralna postać powieści, jej przeżycia ani też splecione z nimi przeżycia postaci ubocznych, lecz jest - cela więzienna: Drugim utworem tego typu, to "Doktor Żiwago". O książce tej wiele już pisano i pomyłkę zrobili ci którzy omawiali ją z punktu widzenia czysto literackiego: koncepcji budowy i wykończenia czy niewykończenia psychologicznego. Powieść ta bowiem nie ma nic wspólnego z ustalonym schematem. Stoi osobno, a bohaterem jej wyłącznie jest - rewolucja. Sam doktor Żiwago to tylko medium, punkt zaczepny dla ukazania omawianej Istoty tematu. Przeżycia osobiste ludzi są tu nieważne choć konieczne, bo bez nich nie możnaby dać obrazu. Każde zdanie i myśl są tu przesiąknięte rewolucją, tak jak podlegają jej i z niej wypływa każde, choćby najdrobniejsze zdarzenie, uwypuklając zasięg jej wpływu, ścierający z ludzkiego życia każdy dodatni objaw. Również nad końcowym akcentem powieści, poniekąd symbolicznym, mającym wywołać wrażenie jaśniejszej przyszłości, zawisa niepewność. Jeżeli rewolucja i fazy jej przeobrażenia wyrażają się w dziejach doktora Żiwago, gdzie każdy rok przynosi tylko nową beznadziejność; jeżeli córka jego, znaleziona jako dziecko bezpańskie nieświadome przeszłości, ma tu być symbolem nowego pokolenia idącego naprzód bez żadnych obciążeń, to jakaż rękojma, że i to pokolenie rzeczywiście dojdzie do czegokolwiek? Ceł bowiem głoszony przez rewolucję, jak wykazuje książka, jest enigmatyczny; wyraża się tylko w teoretycznych założeniach rzucanych przez nieuchwytnych przewódców zaś w praktyce panuje chaos, w którym nie widzi się wyjścia. Wszystko pozostaje w fazie początkowego rozwoju i trwa w nim bez zmiany. Nie ma przez to pewności że pokoleniu wprowadzonemu przez siebie na świat, rewolucja może przynieść stabilizację. Mimo maestrii w przedstawieniu przewrotu, bez jednego słowa krytyki, ale też bez jednego pochwały, po przeczytaniu książki ma się uczucie jakiejś beznadziejności.

Trzecim utworem z kolei, jest grana obecnie w Londynie, w polskim teatrze emigracyjnym, sztuka pisarza krajowego Romana Brandstaettera, "Milczenie". I tak jak tamte utwory mówią o Systemie, tak i tu jest on punktem ciężkości. Tym trudniejszym do oddania, że ukazuje się go nie w łatwiejszej formie powieściowej, lecz na scenie, czyli tylko i wyłącznie za pomocą człowieka, nie opisu, lecz akcji żywej. Ten sam System, którego narastanie ujrzeć można poprzez życie Żiwagi rozciągnięte na lata i w coraz to innym otoczeniu, tutaj jest zamknięty w czterech ścianach, a więc w ograniczonej przestrzeni, czasie i akcji. Przez to ukazany jest jego wpływ tylko na jeden odcinek, ale tak sugestywnie, że czuje się i niemal widzi jak wchłania w siebie miliony innych odcinków, ogarniając masę. Czyli i tu, tak jak w poprzednio wspomnianych utworach, jednostka jest tylko środkiem. Bo nie jest ważne, że Ksawery, utalentowany literat, działacz komunistyczny za czasów sanacji, obecnie zamiast pisać w wymarzonym systemie, zalewa się wódką. Nieważne że Irena jego czwarta żona, coraz częściej ulega depresji i wyrzutom sumienia z powodu zawarcia cywilnego ślubu, nie jest ważny również wyszkolony w Bezpiece prokurator, jego miłość do Ireny i zżarte przez gruźlicę płuca, ani też ważna bolesna tragedia Niedzickiego, byłego obywatela ziemskiego, niszczonego na każdym kroku przez kąsliwe działanie Systemu. Ważne jest tylko pytanie - dlaczego? Dlaczego Ksawery, zamiast tworzyć - pije? Dlaczego życie Ireny rozpada się w biedne okruchy? Dlaczego prokurator, który z radością idealisty witał nowy ustrój, spędza bezsenne noce i z myśli nie schodzą mu wyroki wydawane przez siebie na ludzi bez winy? Odpowiedź mieści się w jednym słowie: System.

Lecz najważniejsze pytanie stawia autorowi nieświadomy sprawy widz zachodni: dlaczego Wanda, niemal jeszcze dziecko, córka Ksawerego z poprzedniego małżeństwa, tak łatwo, bezkrytycznie poddała się wpływowi wychowania partyjnego, zabijającego w młodym nie tyle rozróżnienie zła od dobrego, ile szlachetnego od podłości? I na to pytający otrzymuje właśnie odpowiedź przez trzy akty sztuki. Jest mu dane ujrzeć System. Wanda? W najlepszej zapewne wierze, a przede wszystkim przez naiwność, System został za jej dziecinnych lat lat zasiany w nią przez ojca, przejętego wówczas ideami komunistycznymi. Obecnie ten sam ojciec łamie się pod ohydą rzeczywistości tych samych idei. Jednak wtenczas, przed laty, rzucił pierwsze ziarna. A tymczasem rzeczywistość to zduszenie w człowieku człowieka, zniszczenie w nim jakiegokolwiek życia duchowego, zamienienie go w automat, w maszynę, za pomocą której dopiero System może dojść do głosu.

Dlatego wszyscy milczą - wypowiada się tylko Wanda. Ta jedna nie ma już reakcji myślowych człowieka żywego. Myśli za nią i kieruje nią wbity w sparaliżowany mózg slogan. Na pytanie Ireny, czy Ksawery rozmawiał z córką, ten odpowiada: "Czy można dyskutować z płytą gramofonową?"

Akcja sztuki toczy się w Polsce, lecz i to nie jest ważne, bo równie dobrze może się toczyć w Pradze, Bukareszcie, Rydze, w Piotrkowie jak Czerniowcach. Wszędzie gdzie dotarł System.

Polski teatra emigracyjny wywiązał się w pełni z swego zasadniczego zadania. Dotychczas walczył tylko ambitnie z wielkim poświęceniem, rzadko zresztą dostrzeganym i docenionym, o utrzymanie ciągłości wolnej sceny polskiej. Dążenia te potykały się czasem o rozrywkowy charakter istoty każdego teatru. Obecnie wystawiając "Milczenie" zdecydowanie spełnił swoją rolę: plastyczne ukazanie światu, jakby w makiecie, znaczenia Systemu. Zaznaczam "światu", a nie tylko widzowi emigracyjnemu. Jeżeli "Milczenie" wystawione było w Szwecji i znalazło się potem na scenie paryskiej, skąd zupełnie prawdopodobne że pójdzie dalej - zasięg nie jest już ograniczony. (BBC zakupiło prawo nadawania dramatu "Milczenie" Brandstaettera, w tłumaczeniu na angielski, pani Celiny Wojewoda. "Milczenie" zostanie nadane przez Home Service BBC w końcu lipca rb. - Przyp. red.)

Sztuka zbudowana jest doskonale i doskonale pisana. Uderza w niej bezcenna dla teatru oszczędność słowa. Ma się wrażenie, że autor jakby zamknięty w więzieniu, dysponował ograniczoną ilością kartek, więc pisał tak, by ani jednej nie zmarnować. Dobierał słowa, kondensował zdania, chociaż sztuka opiera się więcej na dialogu aniżeli na akcji. Jej akcją jest tylko wciskający się we wszystko - System.

Jest zasługą Wojciecha Wojteckiego, że wybrał "Milczenie" dla swego "Teatru Aktora", zaś drugi ukłon podziękowania skierowany ku niemu jest za grę, za odtworzenie postaci Ksawerego. Zasługa Leopolda Kielanowskiego że przyjmując reżyserię przyczynił się do wystawienia "Milczenia", ale przede wszystkim uznanie należy mu wyrazić za samą reżyserię. Drobne choćby, nieprzemyślenie sytuacji, łatwo mogłoby zatrzeć tragedię tego, co się dzieje na scenie a co robi wrażenie tylko przez naturalność i zupełną prostotę. Kielanowski rzeczywiście wydobył z każdego momentu jego najważniejszy akcent. To bardzo inteligentny reżyser. Dygatówna w roli Ireny, Galicówna jako Wanda, wspaniały Butscher senior, tragiczny w spokoju wobec krzywdy jaka go spotyka, doskonały Kiersnowski Ryszard, nawet sekundowy epizod Feliksa Stawińskiego jako agenta UB - każda rola jest reżysersko przemyślana, zaś aktorsko przeżyta i wchłonięta w siebie. Nie ma grających, są ludzie z dnia codziennego, którzy małą, ograniczoną w możliwości techniczne polską scenę londyńską zmienili W rzeczywisty teatr. Scenograf Tadeusz Orłowicz oddał w układzie pokoju, gdzie akcja się rozgrywa, atmosferę życia, nad którym stale wisi milczenie, ciężar niewypowiedzianych myśli, beznadziejna szarość.

I właśnie ta beznadziejność ludzi żyjących pod ciągłym strachem słowa, każe optymistyczniej spojrzeć przed siebie. Jeżeli w dzisiejszej Polsce powstają tego rodzaju sztuki - a ta, jak się dowiaduję, zaczęła się w 1951 roku i pisana była "do szuflady" - przyszłość nie jest może tak beznadziejna, jak czasem sądzimy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji