Artykuły

Happy end jak z bajki?

XIX Łódzkie Spotkania Teatralne podsumowuje Łukasz Kaczyński w Polsce Dzienniku Łódzkim.

Zorganizowanie tegorocznych Łódzkich Spotkań Teatralnych przez Łódzki Dom Kultury, przy całej zawierusze personalno-programowej, było bez cienia wątpliwości najbardziej karkołomnym przedsięwzięciem kulturalnym kończącego się roku w Łodzi. Powiodło się? W zasadzie - tak. Czy jest to powód do radości? I tak, i nie.

W miniony weekend rzeczywiście mogliśmy poznać nowe oblicze teatru alternatywnego. Ta łatka określa jednak już tylko sposób istnienia w przestrzeni kulturalnej miasta czy kraju.

Wydarzeniem bez precedensu był piątkowy, fenomenalny spektakl ''Harlekin'', którym Tanztheater Derevo udowodnił jak autonomicznym i niepowtarzalnym zjawiskiem artystycznym jest na teatralnym firmamencie Europy. Baśniową opowieść o losach Arlekina i jego niespełnionej miłości, podano w cyrkowym anturażu i w niepokojącej, zrodzonej gdzieś na styku twórczości braci Grimm i makabrycznych bajek Heinricha Hoffmanna stylistyce. Każda z łańcuchowo zespolonych scen była oddzielnym wielobarwnym fajerwerkiem. Dzięki maestrii ruchów i kaskadowo następującym wariackim pomysłom inscenizacyjnym, obcowaliśmy ze światem scenicznym o nieprawdopodobnej sile oddziaływania.

O erupcyjnym charakterze wyobraźni Antona Adassinskiego, założyciela, reżysera i aktora Derevo, przekonał także drugi, premierowo pokazany na festiwalu spektakl ''Improvisation Anton DEREVO'', ale głównie nakręcony na taśmie 16 mm surrealistyczny film z Adassinskim w roli głównej ''Süd. Grenze''.

Ciekawą propozycją były spektakle inżynieryjnego Teatru AKHE z St.Petersburga. Zwłaszcza kabalistyczny, manipulujący światłem, dźwiękiem i przedmiotami - rekwizytami, wieloznaczny ''Mr. Carmen - not Carmen''.

Natomiast łącząc groteskowy taniec ciała, ludowe pieśni i kompozycje żałobne Teatr Cinema w premierowym ''Hotelu Deiu'' [na zdjęciu]z cenną lekkością przejmująco opowiedział o przenikaniu i zapętlaniu się świata żywych i umarłych, o życiu i śmierci stale się w sobie odbijających. Najsłabszym ogniwem festiwalu był na pewno nużący ''Ja / Marilyn'' Teatru Stajnia Pegaza. Widocznie mityczny koń tym razem wybrał inne miejsce na nocleg. W niedzielę swój bardzo dobry spektakl ''Grotowski - próba odwrotu'', niosący najpoważniejszy chyba ładunek intelektualny spośród wszystkich pokazanych na festiwalu, pokazał łódzki Teatr Chorea.

Smutne jest, iż po zmianie formuły ŁST, tłumów nie było nie tylko podczas spektakli, ale i na późniejszych dyskusjach (czy to bojkot środowiska?). Najcenniejsza (i najdłuższa) wydaje się ta właśnie z udziałem Ada-sinskiego.

Niebawem ''konkurencyjne'' spotkania zorganizuje biedna jak mysz kościelna Fundacja Łódzkich Spotkań Teatralnych. Co pozostaje widzom? Wierzyć, że roz-mowa między Dawidem a Goliatem jest możliwa. Łódź potrzebuje imprez szanujących swą tradycję i pełnowartościowych, nie substratów czy kadłubków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji