Artykuły

Narodowa opera mydlana

Po raz kolejny dymisja ze stanowiska szefa Opery Narodowej w środku sezonu, w atmosferze skandalu, z długami i plotkami w tle - pisze Dorota Szwarcman.

Tym razem padło na Jacka Kaspszyka, znakomitego dyrygenta, który wziął w swoje ręce i kierownictwo naczelne, i artystyczne teatru od czasu objęcia przez poprzedniego dyrektora naczelnego Waldemara Dąbrowskiego stanowiska ministra. Wytrzymał ledwie dwa i pół roku - i nic dziwnego, bo bycie dobrym artystą, a zarazem administratorem i menedżerem rzadko idzie w parze. Jakieś fatum krąży nad tym gmachem i nie pomoże tu nawet Apollo z kwadrygi ustawionej za dyrekcji Dąbrowskiego na klasycystycznej fasadzie projektu Antonia Corazziego. Rzecz w tym, że czterdzieści lat temu, gdy teatr odbudowywano, za tą fasadą w ramach typowej dla realnego socjalizmu gigantomanii skryto około dwóch hektarów, w tym największą na świecie scenę (2500 m kw.). Samo funkcjonowanie części operowej budynku (a mieści się w nim też Teatr Narodowy) wymaga tylu pieniędzy, ile otrzymuje na swój sezon od władz lokalnych Teatr Wielki w Poznaniu (ponad 17 mln zł). Nic dobrego z tego wyniknąć nie może. Zwłaszcza że przez piętnaście lat III RP nie dorobiliśmy się kadry prawdziwych menedżerów kultury.

Historia powstania najnowszego długu w warszawskiej operze (6 mln zł) jest banalna do bólu: rozpoczęła się od wstrzymania opłat na ZUS i na Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych. Przypomina to historię, która wydarzyła się w zeszłym roku w łódzkim Teatrze Wielkim; tam dług rósł dłużej, aż osiągnął wysokość 12 mln zł. Przypomina się także dymisja z warszawskiej opery dyrektora sprzed kilku lat Janusza Pietkiewicza, który początkowo uchodził za świetnego menedżera, ale w końcu okazało się, że i on prowadził teatr ponad stan. Najnowsza historia różni się od poprzednich tym, że to Kaspszyk złożył dymisję, nie zaś ją otrzymał. Minister zapowiedział, że dymisję przyjmie.

Dziwi tylko fakt: w imię czego zaciągano te długi? W ostatnim roku liczba premier w Operze Narodowej wydatnie się zmniejszyła. Niektóre pozycje cieszące się powodzeniem zostały wycofane z repertuaru. Coraz częściej premiery są jedynie kosztownymi fajerwerkami: odbywają się dwa hucznie zapowiadane spektakle - i koniec; do następnych upływa miesiąc albo kilka. Były i takie, których żywot skończył się niemal od razu, jak np. "Jaskółka" Pucciniego wyreżyserowana przez Martę Domingo, żonę wielkiego Placido.

Oczekiwanych od lat premier nowych dzieł operowych, zamówionych przez teatr u kompozytorów, nie ma. Na co więc te wszystkie pieniądze szły? Zwłaszcza że dotację z resortu teatr otrzymuje gigantyczną: w tym roku prawie 62 mln zł.

Że nie warto dawać dyrekcji naczelnej opery czynnemu artyście, można było się przekonać obserwując tak fatalnie zakończoną kadencję Marcina Krzyżanowskiego w Łodzi, który znakomite pomysły realizował na kredyt. Muzyczny teatr i tak jest drogą rozrywką, a wystawienie ambitnego spektaklu zawsze jest ryzykiem. Czy więc rezygnować z artystycznych ambicji i zadowalać się szarą codziennością, byle w granicach dotacji? Też źle. Opera w wersji oszczędnościowej nikogo nie interesuje.

Jeśli naprawdę chcemy mieć Operę Narodową na europejskim poziomie, muszą znaleźć się niebagatelne środki na jej utrzymanie. Plus dyrektor - zawodowy menedżer. Warto też korzystać z doświadczeń krajów zachodnich, gdzie teatry muzyczne wspierane są przez możnych sponsorów i fundacje. U nas też takie próby czynione były za kadencji Dąbrowskiego, ale zaraz - jak to u nas - pojawiały się podejrzenia, jaki naprawdę interes mają w tym krajowi biznesmeni?

Jeżeli nadal operą będzie się w Polsce kierować, tak jak kieruje się fabrykami czy szpitalami, to niewykluczone, że melomani zmuszeni będą jeździć do Wiednia.

Na zdjęciu: Teatr Wielki z kwadrygą nocą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji