Artykuły

Zatupana Zapatera

Reżyser postawił na zabawę, która pysznie wypadła. Aktorzy cały czas byli w tanecznym transie, śpiewali,klaskali, wirowały falbany, nad którymi napracowały się panie krawcowe. Publiczności ów wodewilowaty spektakl spodobał się.

Chyba pod koniec lat 50. nastała taka moda w teatrze, że co popularniejsze sztuki dramatyczne zaczęto umuzyczniać. Przerobiono nawet Fredrę na piosenki, uważając widocznie, że takiej "chały", czyli Fredry widownia już nie trawi. W gruncie rzeczy była to przemycana z Zachodu moda musicalowa, która skrzywdziła wiele poważnych utworów. Teraz mamy muzyki rozrywkowej po uszy, jej jazgot jest całodobowy, przynajmniej więc teatry dramatyczne powinny bronić swej odrębności, dochowując wierności słowu. Ale gdzie tam...

W Sosnowcu wystawiono właśnie "Czarującą szewcową" Federica Garcii Lorki, rzecz arcypoetycką. Mając w pamięci fascynujące przedstawienie Tadeusza Kantora w Teatrze Śląskim, jechałam na tę premierę autentycznie ciekawa, jak po blisko pięćdziesięciu latach "robi się" taki utwór i jak jego bajkowość wyglądać będzie w zderzeniu z naszą przyspieszoną, codziennością. Lorca był poetą Andaluzji, Cyganów i księżyca. W jego sztukach jest zmysłowość i często okrucieństwo, ale jednocześnie niespotykana delikatność i wiara w rzeczy podstawowe, takie jak wolność i godność człowieka. W "Czarującej szewcowej" jest dziewczyna osiemnastoletnia, którą wyswatano z ciamajdą i w dodatku mężczyzną dużo od niej starszym. Zapatera, co po hiszpańsku znaczy szewczykowa, lubi młodszych chłopców, lubi się bawić i stary mąż ciągle ją irytuje i rozjusza. Ale gdy upokorzony szewc od niej odejdzie, niefrasobliwa pięknisia znajdzie się w pustce i nikomu niepotrzebna - spoważnieje. Marzyć będzie tylko o tym, by znów było po staremu. Jest to piękne studium kobiecości w żywiołowym dążeniu do spełnienia się i w prostej na pozór fabule mieści wszystkie jej odmiany - blask i blichtr, rozpacz i śmieszność, niecierpliwość i rozmarzenie. Brawurowo rozwinęła kiedyś tę rolę Jolanta Haniszówna, łącząc w jedno urodziwą jędzę z zalotnicą i potulnym kobieciątkiem.

Na sosnowieckim przedstawieniu wita nas hiszpańska dyskoteka, aktorzy rozmieszczeni na widowni tupią flamenco i klaszczą, a kiedy przeniosą się na scenę, jest jeszcze skoczniej i kolorowo. Wstęp muzyczny przedłuża się i szybko orientujemy się, że zaproszono nas na zupełnie inną "Czarującą szewcową".

Tekst poszedł w odstawkę, zredukowany do najważniejszych motywów, a i na tych straconych pozycjach nie ma możliwości usamodzielnienia się. Przytłoczony warstwą muzyczną, owymi wszystkim fangosami, solearesami czy petenerami - jak je fachowo wymienia choreografka Grażyna Adamczyk. I zatupana urodziwa Szewczykowa - Ewa Kopczyńska - nie poradzi sobie z tłumem, jej roztereczki i nostalgijki przytłumi upojne paso doble. Zresztą ona sama nie ma się kiedy szczerze zająć sobą, włączona w rozbawione towarzystwo i zważająca przede wszystkim na krok, rytm i efektownie zawirowaną suknią. Ślicznie wygląda i to jest cała jej zasługa.

Również Szewc - Andrzej Śleziak - jest tylko jednym z tłumu, swojej roli nie rozwija, choć na początku jest przecież milczkiem i ofermą, potem czarującym bajarzem, a na koniec zwycięskim rogaczem. Jarmarczny teatr, który w przebraniu rozkłada w tawernie opuszczonej żony, powinien błyskotliwie przyspieszyć akcję, ale tym razem reżyser nie miał chyba pomysłu na tę szekspirowską prawie scenę, której zabrakło wdzięku i dowcipu. Reżyser pozwolił się zdominować choreografce.

Rozmowy Szewczykowej z Chłopcem utkane są z samej poezji, w nich się roztargniona bohaterka ucisza i odsłania dogłębnie. Sympatyczny Maciek, wypożyczony z podstawówki, choć dobrze wdrożony w rolę, nie mógł być partnerem w tej intymności, tu potrzebny był aktor szczególnie wrażliwy, o zminiaturyzowanej oczywiście posturze.

Reżyserowi nie zależało na nastrojach, postawił tym razem na zabawę, która pysznie wypadła. Aktorzy cały czas byli w tanecznym transie, śpiewali, klaskali, wirowały falbany, nad którymi napracowały się panie krawcowe. Zbójnickiego nie zatańczy dobrze ceper, a tylko góral i z flamenco także trzeba się urodzić, ale nie wybrzydzajmy, zespół przygotował się perfekcyjnie, pewnie całe tygodnie przedtem przytupując w domu i w tym żywiołowym balecie nie zawiódł. Publiczności ostatecznie ów wodewilowaty spektakl spodobał się i na jej gorącym aplauzie poprzestańmy.

W przedstawieniu biorą udział: Ewa Kopczyńska, Andrzej Śleziak, Radosław Ciecholewski, Krystyna Gawrońska Dorota Biały-Piętak, Violetta Zającówna, Małgorzata Stachowiak, Elżbieta Laskiewicz, Magdalena Kaleta, Zbigniew Leraczyk, Grzegorz Widera, Piotr Zawadzki, mały Maciej Zaród oraz gitarzyści - Witold Burakowski i Sylwester Sośniak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji