Artykuły

Współpracujemy z losem

- Moja książka o Wierze Gran zadaje więcej pytań niż przynosi odpowiedzi. Opowiada o wojennych wyborach i konfrontuje tę wiedzę z czytelnikami, stawia przed nimi lustra, w których mają się przejrzeć zanim zdecydują się na oceny - mówi pisarka Agata Tuszyńska.

Dominika Kawczyńska: Dlaczego opisała pani historię Wiery Gran? Agata Tuszyńska: - Nikt dotąd tego nie zrobił, a życie żydowskiej pieśniarki, oskarżonej o współpracę z gestapo jest nie tylko warte opowiedzenia, ale po prostu ważne. Skłania do szukania odpowiedzi na wiele pytań dotyczących przeszłości. Każe się zastanowić nad ceną przeżycia, nad tym, co jesteśmy w stanie poświęcić dla innych i czym są zdeterminowane nasze wybory. "Oskarżona: Wiera Gran" nie jest jedynie autoportretem, przywołuje również głosy świadków jej losu, którzy częstokroć pokazywali ją w innym świetle niż to, które sama kontrolowała. Zdarzało się jej kreować siebie, jak w opowieściach o ratowaniu głodnych i bezdomnych dzieci. Nie wiem, czy te historie zdarzyły się naprawdę. Źródła wzajemnie sobie przeczą.

Przez ostatnie lata była osobą bardzo samotną. Bała się ludzi, nie ufała im, a jednocześnie szukała takich, którym chciała o sobie opowiadać. Brakowało jej słuchaczy. Wszechogarniająca potrzeba mówienia sprawiła, że dzieliła się wieloma, nawet najbardziej intymnymi szczegółami życia. Mieszkała w maleńkim, zagraconym mieszkaniu, ciemnym jak w getcie i pełnym duchów przeszłości. Potrzebowała kogoś, z kim mogłaby się podzielić swoim losem. Starała się stale oczyszczać, tłumaczyć, usprawiedliwiać.

Usprawiedliwić? Jak?

- Chciała udowodnić, że nie była osobą, w którą ludzie mają prawo rzucać kamieniami. Im dłużej żyła, tym większa była ta potrzeba zmycia z siebie niesprawiedliwych w jej mniemaniu oskarżeń. Nieustannie myła ręce, jak Lady Macbeth. Moja książka o Wierze Gran zadaje więcej pytań niż przynosi odpowiedzi. Opowiada o wojennych wyborach i konfrontuje tę wiedzę z czytelnikami, stawia przed nimi lustra, w których mają się przejrzeć zanim zdecydują się na oceny. Czy istnieje jedna prawda? Na ile indywidualne prawdy są różne od tak zwanych faktów, prawd obiektywnych? Starałam się wejść w skórę Wiery Gran. Nie chciałam występować w charakterze prokuratora czy adwokata. Próbowałam rozumieć jej wybory. Nie, nie bałam się, że napiszę pean pochwalny na cześć śpiewaczki. Udaje mi się zachować poczucie dystansu do moich bohaterów. Wiera była niejednoznaczna. Nigdy nie myślałam o niej, jako o kobiecie wyłącznie szalonej, tylko dobrej lub wymagającej i kapryśnej. Mam wrażenie, że potrafiłam patrzeć na nią z wielu punktów widzenia, unikając bezkrytycznego zachwytu i nie akceptując każdego jej kroku. Przyjęłam jej los z pokorą, unikając ocen.

Mamy moralne prawo do rozliczania decyzji podejmowanych w czasie wojny?

- Uważam, że to niesłuszne i nieuprawnione. Wiem, że jest wśród nas wielu młodych i pysznych, którzy sądzą, że mogą sobie na to pozwolić. Łatwo rzucać oskarżenia z perspektywy bezpiecznego życia, gdy za podejmowane decyzje nie grozi nam nawet przykrość, nie wspominając o zagrożeniu życia. Śmierć pojawia się rzadko w naszej perspektywie, podczas gdy wówczas wyznaczała horyzont niemal każdego wyboru. Można się dziwić, dlaczego Gran nie ocaliła biżuterii ze swego warszawskiego mieszkania, dobrowolnie poszła do getta, by dzielić los matki i sióstr, a potem nie odmówiła prywatnego występu dla żydowskiego gestapowca. Ale trudno udzielić w tych sprawach jednoznacznych odpowiedzi. Sprzeciwiam się ocenom dotyczącym historii, dalszej i bliższej. Nie tylko okresu wojny, ale także na przykład stanu wojennego. Nie możemy wiedzieć, jak zachowalibyśmy się na miejscu tamtych ludzi. Życie nie jest czarno-białe. Nie jest jednoznaczne. Poruszamy się w szarej sferze, stale zmuszani do kompromisów. Współpracujemy z losem. Człowiek rzadko dorasta do rango bohatera na marmurowym pomniku. Częściej jest człowiekiem i dzięki mu za to. To słabości nadają mu ludzkie oblicze. Dzięki nim można się z nim identyfikować. Chciałabym, żeby moja książka stała się impulsem do dyskusji o tolerancji i unikaniu łatwości osądzania innych. Pokazuję losy ofiar i koszt, w każdym tego słowa znaczeniu - przeżycia. Mam nadzieję, że czytelnicy nie skupią się na pobocznym wątku Władysława Szpilmana

Którego Gran miała widzieć w czapce żydowskiego policjanta, gdy okładał pałką kobiety Dlaczego historia o pianiście działa na wyobraźnię czytelnika bardziej niż decydujące o losie "numerki na życie" - żółte karteczki noszone na piersiach?

- Bo ma znamiona sensacji, na której zresztą wcale mi nie zależało. Bo znajduje rezonans wśród widzów Pianisty Romana Polańskiego. Pozwala odnieść się do czegoś, co jest znane. Czy istotnie burzy mit tego, który ocalał - surviver, nie sądzę. Gran jest jedyną, która opowiedziała o Szpilmanie tę historię. Nie znajduje potwierdzenia w innych relacjach ani ocalałych dokumentach. Zastanawiałam się, czy powinnam umieścić tę historię w książce. Wiera wspominała to wydarzenie wielokrotnie, po ponad pół wieku nadal było dla niej poruszające. Ponieważ ta scena tak zajmowała jej wyobraźnię, zdecydowałam się jej nie cenzurować. W relacji Szpilman-Gran było coś niepokojącego. W wydanych tuż po wyzwoleniu wspomnieniach Szpilman zamilczał Wierę Gran, nie wymienia jej nazwiska, mimo że współpracowali w getcie w kawiarni Sztuka przez półtora roku, i to dla niej do słów Władysława Szlengla napisał muzykę do przeboju "Jej pierwszy bal", o którego sukcesie z dumą opowiada.

Czy Andrzej Szpilman ma prawo walczyć o usunięcie fragmentów książki poświęconych ojcu?

- Nie wiem. Ja mam obowiązek pokazać obraz, który bohaterce książki nie dawał spokoju.

Zygmunt Bauman twierdzi, że przyczyn Holocaustu należy szukać w strachu przed innością. Ma rację?

- Tak. Hitler zadecydował o eksterminacji Żydów z obawy, że zatrują świat. Obawiał się ich, czuł się przez nich zagrożony. Z poczucia niższości i kompleksów, czy z powodu okrutnej pychy? Z przyczyn ekonomicznych i religijnych, czy z nienawiści do wszechmocnej odmienności? Co nas od "innych" odpycha? Ich kolor skóry, zewnętrzny kostium, religia? Dlaczego w miejsce ciekawości przychodzi odrzucenie, odruch dialogu zastępuje pełne wyższości wykluczenie? Jak przebiegają granice instynktu nietolerancji? Może brak pewności, że "obcy" dadzą się zasymilować, prowadzi do paraliżującego strachu o siebie. Budujemy dystans między sobą i ludźmi, którzy w jakikolwiek sposób odbiegają od "normy". Nie umiemy czerpać z cudzego dziedzictwa. A przecież na styku inności są nieobjęte obszary bogactwa.

Na zdjęciu: Wiera Gran (1916-2007)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji