Artykuły

Maja Wspaniała

Jej nazwisko kojarzone jest przez koneserów sztuki ze znakiem najwyższej jakości. Zapewne też dlatego, że w czasach, kiedy hierarchie wartości powywracano, Maja Komorowska zachowała żelazny dekalog ludzkiego i artystycznego działania - pisze Jolanta Ciosek w Dzienniku Polskim.

Wywodzi się z rodziny hrabiów Komorowskich herbu Korczak. Jest córką Leona hrabiego Komorowskiego i Ireny z Leitgeberów. Nie jest gwiazdą seriali, nie bywa na galach, bankietach, pokazach, otwarciach, zamknięciach czy promocjach. Nie zabiega i nigdy nie zabiegała o popularność. A jednak jej nazwisko kojarzone jest przez koneserów sztuki ze znakiem najwyższej jakości. Zapewne też dlatego, że w czasach, kiedy hierarchie wartości powywracano, ona zachowała żelazny dekalog ludzkiego i artystycznego działania. Jedna z najbardziej cenionych polskich aktorek, ulubiona artystka Wajdy, Zanussiego, znakomity pedagog w warszawskiej Akademii Teatralnej.

Nie ukrywa swego wieku i z radością na 70. urodziny wróciła do roli Winnie w "Szczęśliwych dniach" ponownie zrealizowanych przed trzema laty, tym razem w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Maja Komorowska - marka artystyczna najwyższej próby.

Po raz pierwszy z Mają Komorowską spotkałam się kilkanaście lat temu. Od razu zrobiła na mnie wielkie wrażenie: skupioną choć pozornie rozkojarzoną wnikliwie badająca wzrokiem rozmówcę. Wrażliwą czujna na każde słowa nie tolerująca słów zbędnych. Przyjechała wówczas na festiwal ze spektaklem "Lady i generał", kameralnym dramatem psychologicznym, w którym partnerował jej Andrzej Łapicki. Przyjechała z ręką w gipsie. Przyjechała bo mowy nie było, by odwołała przedstawienie - aktor może nie przyjść na spektakl tylko wtedy, gdy umrze - mówi teatralne powiedzenie. Oboje dali koncert gry aktorskiej, podobnie Jak rok później z Zofią Kucówną i Bronisławem Pawlikiem w "Letycji i lubczyku". Jako tytułowa Letycja uprawiała na scenie psychodramę, hipnotyczną kreacyjność wciągającą jak wir, stworzyła piękną, komediową, do łez zabawną postać. Wyjechała z festiwalu z nagrodą publiczności dla najlepszej aktorki Spotkań Teatralnych. Do dziś wspomina tę nagrodę, choć ma na swym koncie najbardziej prestiżowe wyróżnienia Pamiętam spotkanie aktorki z publicznością, która z zaciekawieniem słuchała jej opowieści o sztuce, teatrze, życiu. Ale nie było w tym żadnego mentorstwa, pouczania ot, garść refleksji doświadczonej kobiety i wspaniałej aktorki. A potem był nasz wspólny obiad, długie rozmowy w hotelu. Wtedy też wspomnienia z dzieciństwa, rodzinnego domu okazały się ważne. - Mój dom wspominam najczulej jak potrafię, mimo iż było w nim sporo bólu i cierpienia U nas brakowało zdrowia i nieraz pieniędzy, ale była ogromna miłość i poczucie bezpieczeństwa, które stwarzały ten dom pięknym i wspaniałym. Ja nigdy nie musiałam być dzieckiem z kluczem na szyi. Kiedy wracaliśmy ze szkoły, mama siadała z nami, aby wysłuchać wszystkiego, co się w ciągu dnia zdarzyła. Świat kręcił się wokół dzieci, ale w tym mądrym znaczeniu - powiedziała mi wówczas.

Przed ponad rokiem Maja Komorowska gościła w Krakowie ze spektaklem "Szczęśliwe dni" Becketta, spektaklem pięknym, wzruszającym, w którym partnerował jej w niemej roli Adam Ferency. I dobrze się stało, że aktorka przyjechała do Krakowa do miejsca swej młodości, gdzie studiowała na Wydziale Lalkarskim PWST, stawiała pierwsze kroki na scenie "Groteski" prowadzonej przez legendarnych Zofię i Władysława Jaremów, gdzie zrodziło się tyle jej przyjaźni. Kraków, który wciąż był i jest obecny w życiu artystki, odwzajemnił jej swą miłość; przez kilka minut publiczność stała i oklaskiwała mistrzostwo aktorstwa jakie pokazała w "Szczęśliwych dniach". W dowód uznania dostała list gratulacyjny od Marty Stebnickiej, a mistrz Jarocki, z którym miała szczęście wielokrotnie pracować zaprosił panią Maję na kolację w domowe kuluary, gdzie wspomnieniom nie było końca

- "Kiedy myślę o tym, co miało wpływ na moją wyobraźnię, co ją kształtowała zdaję sobie sprawę, jak ważna jest pamięć i to ta najdalszą sięgająca w głąb dzieciństwa" - wspomina artystka w książce "Pejzaż. Rozmowy z Mają Komorowską" Barbary Osterloff. "Pamiętam, że było ciężko, stale pożyczało się pieniądze, ciągle coś się sprzedawała To była nasza codzienność. Pamiętam uciekinierów z obozu pruszkowskiego którzy się u nas ukrywali Pamiętam, jak staliśmy pod ścianą, a Niemcy przeszukiwali mieszkaniec...) Komorów. Tu wychowywałam się z moim bratem bliźniakiem i z moją siostrą Magdaleną" - opowiada aktorka w "Pejzażu".

A jaką uczennicą była mała Maja? Dobrą z przedmiotów humanistycznych i gimnastyki, a dość kiepską z matematyki. - Moje dzieciństwo i wczesna młodość to była nauka i bezpieczni! dom, pełen miłości, szacunku i tradycji.

Mama wychowała nas w duchu katolickim, dlatego też wszystkie święta były obchodzone bardzo uroczyście. Ale tradycja w naszym domu to nie były tylko święta To był również zwykły dzień. Rodzice uczyli nas, że w życiu nie ma rzeczy nieważnych. Uczyli, że ważne jest nakrycie stołu do posiłku, naznaczenie krzyża przed ukrojeniem kromki chleba i pamięć o innych. Każde imieniny i urodziny były obchodzone z laurkami, wierszykami i najmniejszym nawet drobiazgiem, jeśli nie było pieniędzy na większy prezent. Miałam dom, z którego czerpię soki i będę je czerpać do kona życia Co nie znaczy, że uważam, że należy wciąż patrzeć wstecz, wciąż wspominać. Myślę, że patrzeć trzeba w przyszłość, lecz z mądrym uwzględnieniem przeszłości - wyznała mi szczerze.

I z taką życiową dewizą Maja Komorowska wyruszyła w życie. Wspaniałe artystyczne życie, choć przecież okupione ciężką, wytężoną pracą. Były świetne lata krakowskie we wspomnianej "Grotesce", gdzie grała w,,Kartotece" Różewicza reżyserowanej przez wielkiego Kazimierza Mikulskiego ale i... Byczka Fernanda w spektaklu Władysława Jaremy. Potem były opolskie i wrocławskie lata u Jerzego Grotowskiego, słynne role m.in. Agłai w "Idiocie" Dostojewskiego, potem w "Księciu Niezłomnym" i "Apocalypsis". Grotowski to był niezwykle ważny etap w karierze aktorki, on ją ukształtował.

A potem były spotkania z Jerzym Jarockim, Erwinem Axerem, Maciejem Englertem i Teatr Współczesny" w Warszawie. Była też cudowna rola Hamma w "Końcówce" Becketta, wyreżyserowanej przez Jerzego Krakowskiego w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu, a później w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Pamiętam tłumy ludzi ustawiające się pod kasą teatru Wielka kreacja Komorowskiej, która w genialnej charakteryzacji starego mężczyzny prezentowała swój talent. Beckett to odrębny rozdział w życiu aktorki, podobnie jak współpraca z Krystianem Lupą - wspaniała rola Marii w "Wymazywaniu", o której aktorka mówi: "tą rolą Lupa podarował mi młodość". Zagrała także w "Aniołach w Ameryce" u Krzysztofa Warlikowskiego w jego ,,Dybuku". Aktorka z podziwem patrzy na pasję twórczą Lupy i Warlikowskiego. Zapewne dlatego, że i u niej do dziś taka pasja nie wygasła. A przecież jeszcze jest film. I praca pedagogiczna

Występowała w obrazach najwybitniejszych reżyserów: Wajdy - niezapomniana Rachela w "Weselu", Jola w "Pannach z Wilka", była przejmującą Ireną w "Dekalogu" Kieślowskiego, Pielgrzymem i Guślarzem w"Lawie" Konwickiego Ostatnio zagrała w "Popiełuszce", a wcześniej w ,,Katyniu" Wajdy - scenę rozwiązywania kokardy na paczce otrzymanej z obozu koncentracyjnego zagrała mimiką twarzy, niedokończonym gestem - po mistrzowsku.

Miłość Komorowskiej można dostrzec niemal we wszystkich jej działaniach: w pracy nad rolą, w działalności charytatywnej, w niezłomnej postawie w czasie stanu wojennego, wreszcie w samym podejściu do aktorstwa podejściu żarliwym i bezkompromisowym.

Od lat bierze czynny udział w życiu społecznym, np. kwestując na rzecz Starych Powązek, wspierając budowę warszawskiego hospicjum onkologicznego. Oddzielną kartą w jej biografii jest pomoc internowanym w czasie stanu wojennego (była członkiem Prymasowskiej Rady Pomocy Internowanym i ich Rodzinom).

Dom rodzinny, tradycja - to kształtowało aktorkę. Ale i cierpienie. Kiedy spytałam panią Maję, jak sobie z nim radziła odpowiedziała: - No cóż, albo sobie człowiek z nim radzi, albo nie. Ono nas albo przygniata albo jest dla nas wyzwaniem, którego konsekwencją jest działanie. Mój kontakt z cierpieniem na pewno spowodował jakieś zmiany, przewartościowania Moja pracą młodej dziewczyny, w Laskach z niewidomymi dziećmi i zaraz po maturze, kiedy szukałam swego miejsca w życiu, w szpitalu przy dzieciach specjalnej troski, marzenia o medycynie na pewno brały się z tęgą że nauczyłam się być przy chorobie. Bardzo wcześnie zrozumiałam, jak bardzo można pomóc drugiemu człowiekowi.

"Jasność tej aktorki ma określoną barwę. To raczej krem niż biel, dramatyczna żółć Lady Makbet, nie nieskazitelność Ofelii. Komorowska jest jasnością wątpiącą, szaloną, pełną wigoru" - pisał jeden z recenzentów, a Artur Międzyrzecki, wybitny poeta i eseistą taić mówił o aktorce: "Jeśli można w tym przypadku mówić o gwieździe, to jest Maja Komorowska gwiazdą miłości i współodpowiedzialności. Kochającą swoje krajobrazy, swoich bliskich, swoich kolegów".

I ta miłość do ludzi i świata daje artystce siłę ducha, ciała i radość życia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji