Artykuły

"Honorny" Czerniaków

KSIĄŻKA Stanisława Grzesiuka cieszy się wielkim powodzeniem, jako próba oddania autentycznego klimatu warszawskiej dzielnicy nadwiślańskiej w latach przedwojennych. Zabieg przekształcenia treści beletrystycznej na utwór sceniczny, a zwłaszcza na musical nie należy do łatwych, zmusza bowiem autorów do przeróbki, do zasadniczej zmiany konwencji i koncepcji. Autorzy adaptacji scenicznej książki Grzesiuka - Ryszard Pietruski i Krystyna Wodnicka dobrze wywiązali się z podjętego zadania. Zachowali atmosferę powieści, i jednocześnie nadali akcji żywe tempo wyposażając sztukę w niewątpliwy nerw sceniczny.

Nasuwa się jednakże pewna wątpliwość, którą mieli zapewne i czytelnicy książki Grzesiuka; czy rzeczywiście tak wyglądał przedwojenny Czerniaków? Czerniaków, z którego wywodziły się "czarne Mańki", kawalerowie księżyca, noża i szpadryny, postaci bynajmniej nie idylliczne, których wyczyny odzwierciedlała "Kronika wypadków" i sprawozdania z sali sądowej w prasie przedwojennej Warszawy?

No, ale zgódźmy się, że teatr, a szczególnie teatr muzyczny ma swoje własne reguły i wymaganie ścisłości historycznej byłoby nie na miejscu. Jeśli nawet postacie sceniczne nie całkiem są typowe, to sztuka, co przyznać należy, wydobyła atmosferę proletariackiej dzielnicy, a także oblicze jej uczciwych mieszkańców skazanych często na bezrobocie lub dorywcze zarobki, ubogich, ale "honornych". To poczucie godności osobistej, dumnej, a nawet zawadiackiej postawy nie dopuszczającej do poniżeń wobec możnych ówczesnego świata, przewijające się przez książkę Grzesiuka i podkreślone w jej tytule, zostało wiernie zachowane i uwypuklone w utworze scenicznym.

O przedstawieniu w Teatrze Komedia można powiedzieć, że utrafiło w głównych zarysach w styl i fantazję przedwojennego Czerniakowa. Muzykę ma bardzo interesującą, choć nie zawsze współgra ona z charakterem ulicznej piosenki. Słyszy się echa westernów amerykańskich, niektóre melodie jakby w stylu Gershwina. Czy rzeczywiście nic nie dało się przenieść z repertuaru Grzesiuka?

Nie sposób wymieniać pełnej listy wykonawców (34 osoby!), którzy grali, śpiewali i tańczyli z werwą i przewijając się przez scenę w barwnych strojach, tworząc widowisko pełne ruchu i życia. Rolę ambitnego, i szlachetnego Staszka gra Włodzimierz Nowak, prawie przez cały czas nie schodząc ze sceny. Dobrym nosicielem i przekazicielem "honornej" maksymy "Boso, ale w ostrogach" był Andrzej Stockinger, ojciec Staszka. Ciepło zagrała jego matkę Irena Ładosiówna. O względy Staszka z wdziękiem zabiegała Halina Kowalska w roli Hani, a srogą lwicą "salonów" czerniakowskich, była Irena Karel.

Spośród zgranej "ferajny" wyróżniał się temperamentem Bokser Rysiek (Marek Perepeczko). Dobrze wywiązał się ze swej roli "Zochy" Bogdan Niewinowski, a humorem błysnął w zabawnych epizodach pijaczyny Bartka Bogumił Kłodkowski. Obaj policjanci (Saturnin Morawski - któremu do twarzy w każdym mundurze) - i Jerzy Tkaczyk byli w miarę marsowi, a w miarę groteskowi. Trafny typ "właścicielki" odtworzyła Helena Bortnowska.

Reszta obsady "honornie" utrzymywała się w stylu widowiska. Pomogło tu niewątpliwie staranne kierownictwo reżysersko-choreograficzne, szczególnie w scenach bójek i w tańcach. Scenografia nieźle ukazała fragment czerniakowskiego zaułka.

Sztuka będzie cieszyła się z pewnością wielkim powodzeniem. Widownia, a zwłaszcza młodzież reaguje żywo i nie szczędzi wykonawcom braw do których ochoczo się przyłączyłem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji