Artykuły

Po 60 latach

"Bazylissa Teofanu" czyli "W mrokach złotego pałacu", Tadeusza Micińskiego, którą w adaptacji Stanisława Hebanowskiego, reżyserii Marka Okopińskiego, scenografii Zbigniewa Bednarowicza i z muzyką Ryszarda Gardo wystawił jako prapremierę Teatr Polski w Poznaniu była, po daremnych staraniach autora wystawienia w teatrach i opublikowania w "Chimerze", wydrukowana nakładem własnym autora w roku 1909. Ponieważ od sporządzenia ostatecznego rękopisu do ukazania się książki zawsze upływa jakiś czas, można liczyć że utwór ma lat 60. Miciński uważał to dzieło za swoje szczytowe. Scenerią są wydarzenia w Bizancjum w X wieku, przedstawione mniej więcej zgodnie z historią. Bizancjum znajduje się u szczytu swej potęgi, jednocześnie zaś występują symptomy rozkładu. Świat jest w przededniu przemian. Po Germanach, Hunach, Saracenach, Bułgarach właśnie wstępują na arenę Słowianie. Jeszcze pogański kniaź kijowski Światosław uderza na Bosfor. Choć odparty, przejawia niepokojącą siłę, zaś, rozporządzające bogactwami, mające wodzów, pogromców Bułgarów i Warego-Rusów, Nikefora i Cymischesa, kolejno z zresztą obejmujących tron, było nie tylko głównym mocarstwem świata, lecz także najważniejszym centrum nauk, sztuk i filozofii. Prądy umysłowe, nie zrywające więzi z greckim antykiem, rozsadzające herezjami chrześcijaństwo, konfrontujące się z islamem i mistycznymi naukami Wschodu, Intrygi dworskie, walki koterii, piękno i zbrodnia, wzniosłość i upodlenie - cóż za temat! Zaiste szekspirowski. Szekspirowski też był zamiar autora. Tylko że w swoich kronikach królewskich Szekspir czerpał natchnienie ze stosunków w państwach wówczas peryferyjnych i na dorobku. Odsłania głównie mechanizm władzy osobistej Henryków, Edwardów Makbetów, który decyduje o losie dynastii, najwyżej zaś jednego kraju - Jak w Hamlecie. Miciński przedstawia coś więcej. Biorąc za temat główne imperium światowe czyni swoich bohaterów: władczynie, monarchów, wodzów, eunuchów, filozofów, magów i poetów, rzecznikami sił wstrząsających m tylko tronami, lecz i fundamentami życia powszechnego.

Zamiar szekspirowski rozrósł się więc u niego do miary "Fausta" Goethego i "Dziadów" Mickiewicza i "Nieboskiej" Krasińskiego. Z tymi dziełami należy zestawiać "Bazylissę Teofanu" także z uwagi na to, że utwór swoimi rozmiarami przekraczającymi możliwość wystawienia w ciągu jednego wieczoru, woła o adaptatora i usprawiedliwia jego ingerencję.

Dzieło, uważane przez wielu za mgliste i nie do zastosowania, spotkało się z entuzjazmem niektórych najwyższych autorytetów. Najprzód Witkacy i Brzozowski, potem Horzyca i Schiller ujrzeli w nim kopalnię wartości. Schiller zmierzał do wystawienia. Ale dopiero teraz dokonał tego Okopiński.

Przedstawienie jest wspaniałe. Ponieważ zaś jest pożegnalne dla odchodzącego z Poznania dyrektora, tym bardziej akcentuje jego czteroletnią kadencję jako czas dźwignięcia Teatru Polskiego w Poznaniu na szczebel najbardziej twórczych i ambitnych naszych scen.

Oczywiście trzeba przy tej okazji oddać co cesarskie cesarzowi, to znaczy nowemu dyrektorowi, obejmującemu to dziedzictwo - Jerzemu Zegalskiemu. Jest pięknym aktem kurtuazji koleżeńskiej, że organizacyjnie ułatwił koledze przekazującemu sztafetę tak piękny finisz, zwłaszcza że mając w planie tak ważne pozycje jak "Berenika" Racine'a i "Najazd" Leonowa, będzie, chcąc nie chcąc, w opinii mierzony miarą teatru zastanego przez siebie.

Ten spektakl "Bazylissy" nie jest sukcesem tylko osobistym Okopińskiego. Bednarowicz podał mu rękę pomocną i twórczą, dając scenografię w najlepszym smaku, a jednocześnie patetyczną. Aktorzy stawali na wysokości zadania.

Danuta Halicka, karkołomną rolę Bazylissy - eks-szynkarki, cesarzowej, intrygantki, rozpustnicy, mistyczki, ekstatyczki, despotki, tryumfatorki i pokonanej, napełniła treścią ludzką, co pozwala się przejmować jej losem. Jej główni partnerzy: Tadeusz Cochna jako Nikefor, Leszek Dąbrowski jako Cymisches, i Andrzej Juszczyk w potrójnej roli wodza Saracenów, Dionizosa i kniazia ruskiego postarali się o silne zróżnicowanie postaci. Z licznego zespołu wymienię precyzyjną grę Edwarda Warzechy jako Patriarchy, Mariana Pogana jako brata cesarzowej oraz Zbigniewa Bebaka i szczególnie cyzelującego grę Henryka Olszewskiego jako eunuchów walczących z sobą o wpływy.

Te wszystkie inscenizacyjne i realizacyjne sukcesy zostały uwarunkowane także przez adaptację Hebanowskiego. Dokonując koniecznego olbrzymiego skrótu, nadał tekstowi, względnie zachował jego wizyjną logikę. Dzieło przez 60 lat niedostępne dla scen doczekało się odkrycia Jako utwór do grania. Cóż? Teatr w tym czasie dojrzał do jego realizacji. A teraz pada następne pytanie. Czy także już publiczność teatralna dojrzała do jego odbioru w tak doskonałej formie? Frekwencja powie czy już jesteśmy zdolni do takiego przyjmowania Micińskiego jak to się stało w naszym czasie z Witkacym ku honorowi polskich teatromanów,

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji