Artykuły

Nie ma się kogo bać

"Tango" w reż. Mateusza Przyłęckiego w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Artur D. Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.

W przedpremierowych wywiadach Mateusz Przyłęcki mówił, skąd - jego zdaniem - bierze się dziś niechęć młodych reżyserów do Mrożka. I trudno się z nim tu nie zgodzić. To prawda, język Mrożka jest gęsty, mało w nim miejsca dla inscenizatora. A gdy wszystko jawi się gotowe: sztuka

i cały spektakl - po co to robić? Zwłaszcza że zrobić niełatwo. Mrożek to autor pełen pułapek, precyzyjny, a i niejednoznaczny. I ten jego humor. Nie do podrobienia. Ale też do przekazania - nieprosty. Dla młodych, poszukujących jest więc Mrożek i za nudny, i za trudny.

Dziś, zwłaszcza gdy po klasyce, również tej współczesnej, hulają przepisywacze i dopisywacze, zwący się dramaturgami - którzy swobodnie traktują tekst oryginału, a czasem po prostu piszą go na nowo - w cenie są sztuki, które da się wygodnie ciąć na sztuki i zszywać po swojemu. Mrożek, autor dramatów pisanych ze starannością literackiego i teatralnego języka, do tego się nie nadaje. Ba, jeszcze nie tak dawno strzegł swych dzieł, nie pozwalał nikomu ingerować w jakikolwiek najdrobniejszy choćby element didaskaliów czy dialogu.

Dawne ograniczenia znikają. Ale dramaty Mrożka to wciąż teatralne wyzwanie. Czy atrakcyjne przez to - dla reżysera i dla widzów?

Jestem o tym przekonany, więc cieszy mnie szczeciński spektakl, choć nie w pełni mnie on przekonuje. Może dlatego, że i sam do siebie nie jest przekonany w pełni. Choć nie ulega wątpliwości, że to przedstawienie ciekawe, warte refleksji.

Przyłęcki nie komponuje (nie dekomponuje, acz i on ma wsparcie w konsultacji dramaturgicznej) swojego "Tanga", ale skraca je, rezygnuje z tłoku rekwizytów i wielu kwestii (zniknęły riposty karciane, np. słynne "ryp w co?"; karty zastąpiła gra w butelkę, skądinąd nie mniej dziś anachroniczna od kart). O czym jest jego spektakl - opowiedziany wartko i z dystansem, grany w surowej pudełkowej scenografii, jakby telewizyjnego studia, zza której widać nagą teatralną scenę?

"Tango" - rzecz o tym, że po zburzeniu tradycji zostaje pustka, nie ma już czego burzyć i na czym się oprzeć, a za pozorem nieograniczonej swobody czai się śmierć - to dramat, który w PRL czytano jako satyrę na nowy świat. Na demokrację, przy której przymiotnik "ludowa" brzmiał absurdalnie i niebezpiecznie. W takich też kontekstach czytywany był finał, w którym Edek, synonim posłusznego, ale czekającego swej chwili chama, zapraszał do tanga wuja Eugeniusza, przedstawiciela upadłej, tęskniącej za starym porządkiem inteligencji.

Przyłęcki unika łatwej, społeczno-politycznej interpretacji "Tanga". Nie tylko dlatego, że zmieniły się realia; bo i dziś miałby okazję do efektownej gry aluzjami do rzeczywistości. Ale i dlatego, iż zajmuje go uniwersalny sens dramatu. Ślepa uliczka świata, z którego znikły normy, w którym wolno wszystko, więc nie można nic. Bunt Artura (Maciej Litkowski), usiłującego przywrócić światu stare wartości, wydobywa jedynie jego kostium woniejący naftaliną.

Tragedia się przeżyła, możliwa jest tylko farsa - mówią u Mrożka, a reżyser stara się z tej maksymy wykreować dalszy ciąg. Mówiąc: to, że tragedie zmieniane są przez nas w farsę, nie znaczy, iż nas nie dotyczą. Przeciwnie. Nieśmieszna farsa, jaką stało się życie - w której i śmiech dobiega z offu, jak w telewizyjnym sitcomie (w tej konwencji zaczyna się spektakl - po każdej kwestii na scenie rozlega się śmiech "z puszki", a niekiedy buczenie czy inny sterowany wyraz emocji wobec zachowań postaci-aktorów) - sprawia, że nie jesteśmy w stanie żyć naprawdę. Kochać, myśleć, buntować się, godzić z losem, tworzyć, lecz i umierać.

Szczecińskie "Tango" zrobione jest właśnie tak: Artur oraz jego rodzina - ojciec Stomil (Robert Gondek), matka Eugenia (Grażyna Madej), babka Eleonora (Anna Januszewska), wuj Eugeniusz (Jacek Piątkowski) i dziewczyna Ala (przekonująca w młodzieżowej, "luzackiej" stylistyce Barbara Biel) żyją tylko pozornie. Pozorując swe zachowania i role (rodzinne i sceniczne) - jak aktorzy taniej produkcji telewizyjnej, tasiemcowego serialu, którego już ni grać, ni oglądać się nie da. Bywa to komiczne, ale śmiech prędko zamiera, przyduszony swą sztucznością, znużony sobą.

Widz, początkowo z rozbawieniem i zrozumieniem odnajdujący w scenicznym świecie satyrę na swój świat - dobrze się pośmiać z tego, że sami zmuszani jesteśmy do śmiechu na komendę, to daje nam złudzenie, że śmiejemy się i żyjemy naprawdę - staje więc wobec tych pozorów życia równie bezradny jak bohaterowie "Tanga". I gdy ze ściany spada jeden z głośników, z którego ma niby płynąć śmiech z offu, zaś Artur pyta: "No i co teraz będzie?" -odpowiedzi brak.

Dla idei spektaklu może to i dobrze, ale dla jego atrakcyjności, siły wyrazu, gorzej. Tragedia nie wstrząsa (bo jej nie ma), zaś farsa nie jest w stanie wybrzmieć mocniej, zmienić się w coś więcej.

Problem i w tym, że reżyser nie do końca zda się wiedzieć, kim jest jego Edek? U Mrożka - symbol brutalnego i nieodwracalnego gwałtu na słabej, biernej inteligencji. Przyłęcki w tej roli obsadził Beatę Zygarlicka. Sugerując przed premierą, że to m.in. upominanie się o "kobiecość", której tak dziś światu brak. Ale Edek Zygarlickiej - rola sugestywnej, choć niedookreślona właśnie -to raczej hybryda płci i różnych, zmiennych koncepcji inscenizatora niż tajemnicza moc, która ma nas przebudzić.

Wszystko razem wygląda tak, jakby niemożność buntu przeciw życiu bez wartości udzieliła się i realizatorom przedstawienia. Szkoda, bo spektakl Przyłęckie-go, sprawny, pomysłowy, ironiczny - ogląda się dobrze, a jego finał robi wrażenie. Upozowana na zdjęcie retro pudełkowa scena odjeżdża w głąb. Stając się martwą fotografią i zostawiając nas sam na sam z Edkiem, który to nas właśnie - nie Eugeniusza - zaprasza do tańca. Ale kogo i czego w sumie mielibyśmy się bać - czy też na co się zgodzić - stając z nim w parze do La Cumparsity - nie bardzo wiadomo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji