Artykuły

Krakowska "Antygona" czyli spór o współczesność

Premiera "Antygony" Sofoklesa w Sta­rym Teatrze w Krakowie w reżyserii Andrzeja Wajdy odbyła się 20 stycznia br. Miałem możliwość obejrzeć to przed­stawienie 10 lutego. Do tego czasu uka­zały się recenzje m. in. w "Tygodniku Powszechnym" i w "Polityce". Zaczęła się ostra batalia o interpretację przedstawienia. Katolickie pismo z Krakowa pió­rem swego recenzenta przyjmuje rzecz całą na klęczkach, w zachwycie bliskim ekstazy, zwracając wszakże uwagę mniej na artystyczną stronę scenicznego dzieła, bardziej zaś na wymowę polityczną o określonej tendencji. W "Polityce" To­masz Raczek daje opis spektaklu, przed­stawia chwyty teatralne, jakimi się po­służył Wajda i ma do nich stosunek wielce krytyczny. Twierdzi, że spektakl jest po prostu polityczną agitką. Tak więc jedni chwalą, drudzy ganią i wciąż za to samo.

Dlatego też pewnie "to samo" ściągnęło na widownię Starego Teatru w dniu 10 lutego ekipę telewizji amerykańskiej, która pracowicie rejestrowała spektakl...

I.

Czytelnikowi, który miał kontakt z dziełem Sofoklesa, kiedyś tam, w latach szkolnych, trzeba przypomnieć, że trage­dia ta napisana została około 2400 lat temu, że w największym skrócie jej treść przedstawia się następująco: Eteokles i Polinejkes - synowie króla Edypa - wzajemnie się zabijają w walce o wła­dzę, gdy król w tragicznych okolicznoś­ciach ją traci. Regent państwa, Kreon, ogłasza pierwszego z nich godnym czci, drugiego zaś zdrajcą, ponieważ prowadził on wraże wojska przeciw ojczystemu miastu. Kreon doprowadziwszy kraj do ładu i porządku, przejmuje władzę, usta­nawia prawa chroniące interes państwa i z całą surowością je egzekwuje. Za­brania pochówku Polinejkesa. Ogłosił, że naruszenie zakazu będzie karane śmiercią. Antygona - siostra Polinejkesa - złamała zakaz. Prawa ludzkie i boskie po­stawiła wyżej nad te stanowione przez władcę. On skazuje ją więc na śmierć, choć jest narzeczoną jego własnego syna. Gdy pod wpływem następujących wyda­rzeń, a zwłaszcza przestróg starego mędr­ca, nadwornego wróżbity, Terezjasza, zmienia decyzję, jest już za późno - Antygona popełnia samobójstwo. To samo czyni zrozpaczony syn Kreona - Hajmon, a potem żona - Eurydyka.

II.

Jak wiadomo, w antycznej tragedii obok postaci scenicznych, uczestniczących w przebiegu wydarzeń, odgrywających w nich czynną rolę występuje również chór. Spełnia on rolę obserwatora i komenta­tora zdarzeń. W "Antygonie" chór to grupa starców, obserwujących na placu przed pałacem w Tebach to, co się dzie­je. Andrzej Wajda przekształca chór w czynnie działający, ingerujący w przebieg wydarzeń. Raz jest to wojsko kończące ostatnią bitwę, raz jest to "dwór" Kreo­na, cały w umizgach i lansadach wobec władcy, raz grupa manifestantów niosą­cych portret Antygony i wreszcie robot­ników w kufajkach i ochronnych kas­kach. Czynników przenoszących antyczny dramat we współczesność jest zresztą w tym przedstawieniu więcej, ale nie one decydują o sporze, który przedstawienie wywołuje.

U Sofoklesa racje władcy i racje Anty­gony są jednakiej wagi, bo przecież na tym polega tragedia, że każda ze stron konfliktu zajmuje stanowisko słuszne. Antygona, broniąc swojego prawa do siostrzanego uczucia, do spełnienia ludzkiego obowiązku wobec brata i Kreon przyj­mując racje państwa, konieczność prze­strzegania ustanowionych praw jako war­tości trwałej i niepodważalnej.

Ten od wieków trwający spór o to, co jest ważniejsze: jednostka ludzka i jej suwerenność czy społeczeństwo i jego prawa, jest przecież główną treścią dzieła Sofoklesa. Chór w Antygonie namawia widza do mądrości. Bo istotnie trzeba ludzkiej mądrości, by ten zasadniczy konflikt tak rozstrzygać, aby nie docho­dziło do tragedii.

W przedstawieniu Wajdy Kreonowi od­mawia się wszelkich racji; władza, którą on uosabia, jest nienawistna i wyobcowa­na. Kreon jest bezwzględny, wyniosły, ślepy na wszystko co się dookoła dzieje. Antygona, mając jak gdyby za sobą po­parcie mieszkańców Teb, zaczyna w swo­isty sposób rozkoszować się popełnionym czynem, roznosi ją pycha, że to właśnie ona złamała ustanowione przez Kreona prawo i że to właśnie ona umrze w obronie owych praw ludzkich i boskich. Skrajność, w jaką popada, jest równa skrajności Kreona. I myślę, że tutaj do­chodzimy do sedna koncepcji przedstawienia Wajdy.

W krakowskim przedstawieniu widać powody przegranej obydwu stron. W końcu wszyscy giną. Wszystko oka­zuje się bezsensem. A ty widzu, musisz wybierać Albo jesteś za tym, aby każ­dą sytuację, i własną, i społeczną, do­prowadzać do ostateczności w imię celów wyższych, których sens przestaje mieć znaczenie, gdy ciebie już nie będzie, albo wybierzesz takie wyjście, w którym oby­dwie racje będą mogły egzystować obok siebie. Powtórzmy raz jeszcze - to przedstawienie mówi o przyczynach przegra­nej, o tym, że postawa ekstremalna, upór i brak wrażliwości na uczucia i poglądy drugiego człowieka prowadzi do kata­strofy.

III.

"Antygona" w reżyserii Andrzeja Waj­dy nie jest scenicznie dziełem spójnym. Próba wpisania jej w realia współczes­ności, nie tylko zresztą polskiej, narusza harmonię tekstu i jego uniwersalność. Ale naruszanie owej uniwersalności ma w Polsce swoje tradycje. W tymże Kra­kowie, tuż po wojnie, w Teatrze im. J. Słowackiego, pokazywano "Antygonę" z prologiem pióra H. Morstina, nawiązującym do niedawnych doświadczeń wojny i okupacji.

Rzecz jednak w tym, że warstwa "współczesna" inscenizacji A. Wajdy, nie­precyzyjna, posługująca się odniesienia­mi (dość powierzchownymi) do znanych widzowi sytuacji społecznych i politycz­nych, pozwala na stawianie zarzutu ten­dencyjności z jednej strony i do akcep­tacji owej tendencyjności z drugiej. Tym­czasem jest to odczytanie spektaklu we­dług prymitywnego klucza nadającego się do otwierania każdej politycznej furtki. Jeśli więc takie spojrzenie na spektakl stało się szczególnie ułatwione, to reżyser sam sobie zaszkodził, choć widać w jego pracy - jeśli traktować ją bez uprze­dzenia i nadwrażliwości na to, co się ko­mu z czym kojarzy - że chciał przed­stawić dylematy współczesności głębiej, dać widzowi refleksję bardziej zasadni­czej natury.

Do takiego zróżnicowanego odbioru spektaklu przyczynia się wielkie pomie­szanie aktorskich koncepcji w stylu gry.

Krystyna Zachwatowicz utrzymała sce­nografię w konwencji czarno-białych po­działów, z dominacją mrocznej czerni, a ważnym jej składnikiem są snujące się w drugim planie skłębione dymy. Istot­nym czynnikiem dynamizującym spektakl i podnoszącym jego ekspresję jest muzy­ka Stanisława Radwana w wykonaniu instrumentów perkusyjnych, z wykorzy­staniem chóralnych zaśpiewów, spointo­wana przenikliwą melodią podjętą przez trębacza na scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji