Artykuły

Nic gorszego od nas samych

"Dolina Muminków w listopadzie" w reż. Igora Gorzkowskiego Studia Teatralnego Koło w Warszawie. Pisze Anna Szymonik w Teatrze.

Jednym z wyznaczników twórczości Igora Gorzkowskiego jest charakterystyczny bohater - dziwak, outsider, człowiek nieprzystosowany, wyobcowany. Spektakle Studia Teatralnego Koło tworzą galerię wszelkiego rodzaju odmieńców, których reżyser konfrontuje ze sobą i otaczającym ich światem, wytwarza i bada powstające między nimi napięcia. W tej galerii znalazło się także miejsce dla bohaterów "Doliny Muminków w listopadzie", sympatycznych małych trolli, których przygody wymyśliła szwedzko-fińska pisarka dla dzieci, Tove Jansson.

Jednak "Dolina Muminków w listopadzie", ostatnia część muminkowego cyklu, nie jest adresowana do dzieci. Jej czytelnikami są raczej dorośli, którzy wychowali się na Muminkach. Aby w pełni zrozumieć przesłanie powieści, należy poznać świat wykreowany przez Jansson we wcześniejszych częściach cyklu. Świat, którego centrum stanowi Dolina Muminków - piękna i idylliczna kraina, wraz z jej mieszkańcami, szlachetną rodziną Muminków i jej licznymi przyjaciółmi.

Życie w Dolinie Muminków upływa przyjemnie i z reguły beztrosko. Każdy, nawet najdziwniejszy, wędrowiec, który się tu zabłąka, może liczyć na ciepłe przyjęcie i pełną akceptację. Nie ma tu żadnych zakazów ani nakazów - to właściwie jedyna rzecz, której bohaterowie powieści nie znoszą - jest za to mnóstwo frapujących przygód. Świat Muminków to zatem marzenie o wolności i swobodzie, obraz idealnego, beztroskiego dzieciństwa, nad którym czuwa dobra i ciepła Mama Muminka.

Tove Jansson nie traktuje jednak młodych czytelników ulgowo. Z każdą kolejną częścią cyklu w życie jej bohaterów wkrada się coraz więcej elementów świata rzeczywistego, z jego licznymi niebezpieczeństwami, zmartwieniami, z uczuciem strachu czy przygnębienia. Sami bohaterowie również okazują się bardzo podobni do nas, mają typowo ludzkie, zarysowane wyraźną kreską, charaktery , a także różne słabości. I tak np. Tatuś Muminka to typ megalomana, Ryjek jest strachliwy i obrażalski, a mała Mi cyniczna i złośliwa. Rzecz jednak w tym, że w dolinie każdy z nich ma pełne prawo takim być i niczego nie musi ukrywać. Dolina Muminków akceptuje wszystkich, uczy tolerancji i zrozumienia.

O tym jednak nie wiedzą bohaterowie ostatniej, najdojrzalszej części cyklu. "Dolina Muminków w listopadzie", którą autorka pożegnała się ze stworzonymi przez siebie sympatycznymi stworzonkami, a także z literaturą dla dzieci w ogóle, dzieli się gorzką prawdą o dorosłości, zaskakuje obrazem świata ponurego i nieprzyjaznego. Oto do Doliny Muminków schodzą się goście, którzy kiedyś już tu byli, a teraz, powodowani jesienną melancholią, powracają, by znów poczuć atmosferę ciepła, przyjaźni i zrozumienia, jaką przepełnione jest to miejsce. Okazuje się jednak, że Muminki zniknęły. Przybysze muszą zatem poradzić sobie sami i we własnym towarzystwie spróbować rozwiązać swoje problemy.

A jest co rozwiązywać. Do domu Muminków schodzi się bowiem grupa prawdziwych oryginałów. Jest tu irytujący Paszczak (w spektaklu grany przez Wiktora Korzeniewskiego), usiłujący organizować życie wszystkich dokoła i uświadamiać im, jak należy żyć; jest mały, samotny Homek (Bartosz Mazur), który szuka przyjaciół, a nade wszystko mamy; jest próbujący zapomnieć o starości Wuj Truj (Bartłomiej Bobrowski); są beztroska Mimbla (Marta Chodorowska), znerwicowana Filifionka (Anna Gajewska) i wreszcie Włóczykij (Przemysław Stippa), który wraca do Doliny, by odnaleźć zapomnianą melodię. Każdy z nich ma swoje lęki i fobie, doświadczył większych i mniejszych nieszczęść i tu, w idyllicznym domu Muminków, zamierza leczyć swoją duszę.

Początkowo jednak wszystkim idzie to bardzo nieudolnie. Bohaterowie próbują się zmienić, udawać kogoś innego, oszukiwać samych siebie, zapominać o swych problemach, czym irytują pozostałych, a w końcu - na skutek porażki - samych siebie. Filifionka naśladuje podziwianą przez wszystkich Mamę Muminka, Paszczak zawsze wie najlepiej, co by zrobił Tatuś Maminka - jego "najlepszy przyjaciel", nieśmiały Homek kryje się po kątach i ucieka w świat wyobraźni, a zrzędliwy i egoistyczny Wuj Truj znajduje sobie przyjaciela, równie leciwego, a zatem jedynego, który potrafi go zrozumieć - okaże się on jednak lustrzanym odbiciem jego samego. Nawet Włóczykij, zwykle przez wszystkich podziwiany, będzie irytował swym wyniosłym milczeniem, które zdradza tęsknotę za Muminkami (choć Włóczykij przecież zawsze chodził własnymi ścieżkami). I tylko wiecznie zadowolona ze wszystkiego Mimbla (a najbardziej z tego, że jest Mimblą) zachowa spokój, czym zresztą też zasłuży na niechęć innych, zwłaszcza że swe bezproblemowe i lekkie podejście do życia lubi okraszać złośliwymi komentarzami pod adresem mniej beztroskich osób.

Powieść Jansson, a za nią spektakl Gorzkowskiego, ukazuje smutną prawdę, że do idylli dzieciństwa nie ma powrotu. Nie oznacza to jednak, że świat dorosłych musi być nieprzyjemny. Kluczem do przezwyciężenia lęku i słabości okazuje się akceptacja siebie. "Nie ma tu nic gorszego od nas samych" - mówi ironicznie Mimbla, chcąc pocieszyć ogarniętą fobią przed brudem i wszelkim "pełzającym paskudztwem" Filifionkę. Zrozumienie tej prawdy staje się dla Filifionki najlepszym lekarstwem. Również Paszczak pogodzi się z tym, że wcale nie przypomina Tatusia Muminka, a sypianie w namiocie i pływanie łodzią nie sprawia mu przyjemności. Z czasem każdy pogodzi się z nieobecnością Muminków i znajdzie dla siebie jakieś rozwiązanie. Jedynie mały Homek, wyposażony w dziecięcą wyobraźnię, której siła zdolna jest wywoływać burzę i potwory, będzie miał szansę na spotkanie z rodziną trolli.

Nasuwa się zatem pytanie, czy "Dolina Muminków w listopadzie" to utwór dla dzieci? Moim zdaniem nie, chociaż cykl Tove Jansson dorasta wraz ze swymi czytelnikami i ma tę właściwość, że można go czytać w każdym wieku, za każdym razem odkrywając nowe sensy. Autorka równoważy w swych powieściach humor z powagą, ważne prawdy z lekkimi historyjkami, słoneczną idyllę z grozą niszczycielskich żywiołów, świat dziecka ze światem dorosłych.

Podobnie stara się postąpić Gorzkowski i na pewno w dużej mierze mu się to udaje. W spektaklu nie umyka nic ze złożoności postaci i ich problemów. Z jednej strony bohaterowie zostają potraktowani przez twórców z powagą, skonstruowani wyraziście, lecz bez przesady i zbędnej błazenady. Zarazem jednak nie są pozbawieni komizmu. Najbardziej charakterystycznym przykładem z pewnością jest świetny zrzędliwy Wuj Truj Bartłomieja Bobrowskiego, który uciekając przed starością i krewnymi, traktującymi go jak zramolałego starca, potrafi rozbawić zarówno starszych, jak i młodszych widzów. Nie brakuje również prób nawiązania bliższych relacji z dziećmi i wciągnięcia ich w wir wydarzeń. Tu z kolei pole do popisu zostawiono mistrzyni kuchni Filifionce, dzielącej się z widzami przepisem na zapiekankę z ryby, który dzieci na pewno rozbawi, a dorosłym przypomni dawne zabawy, gdy wymyślonym gościom podawało się dania z błotnej papki, kamyków i śmieci. Podczas przyjęcia na cześć Przodka dzieci mają okazję skosztować rozdawanych przez Filifionkę grzanek, tym razem, jak sądzę, prawdziwych.

Całość rozgrywana jest w świetnej scenografii inspirowanej placem zabaw. Dom Muminków to połączenie rusztowań i drewnianych podestów, z klapami w podłodze i drabinkami. Jest tu salon Muminków, w którym rozgościł się Wuj Truj łowiący ryby, jest kuchnia - chwilowe królestwo Filifionki - z wieszakiem na rondle, spiżarnią w podłodze i nawet małym piecykiem, jest piwnica, w której sypia Paszczak, a w samym centrum - obrotowe drzwi szafy z lustrem, za którymi Wuj Truj odnajduje swego przyjaciela Przodka. Dom jako centrum wydarzeń jest zarazem głównym punktem przestrzeni scenicznej, wokół którego koncentruje się ruch postaci, w rezultacie sprawiających wrażenie dzieci biegających na placu zabaw, w których ślady pewnie chętnie poszliby widzowie - ci młodzi i ci trochę starsi.

Jednak mimo tak przemyślanej formy dzieci na "Dolinie Muminków w listopadzie" muszą się bawić gorzej niż dorośli, zwłaszcza te, które nie znają książki Jansson. Problemy bohaterów z pewnością nie są łatwe do pojęcia dla siedmio- czy ośmiolatków. Nieobecność Muminków w centrum wydarzeń, choć to zabieg celowy i zrozumiały być może nawet dla dzieci, oraz trudność w rozpoznaniu obecnych na scenie postaci - w poprzednich utworach cyklu drugoi trzecioplanowych, tutaj pozbawionych fizycznych kształtów nadanych im przez Jansson (która była zarazem ilustratorką swoich książek), a więc pyszczków, łapek, ogonków - mogą być sporym rozczarowaniem. Sytuację ratuje pojawienie się znanego wszystkim Włóczykija w charakterystycznym brązowym płaszczu i zielonym kapeluszu, które wywołuje żywe i głośne reakcje ze strony widowni ("Mamo, patrz, to Włóczykij!").

"Dolina Muminków w listopadzie" w Teatrze Wytwórnia jest więc przede wszystkim spektaklem dla dorosłych i dzieci ukrytych w nich samych, ciepłym wspomnieniem dzieciństwa i równie przyjemnym powrotem do oswojonej już dorosłości. Emma, mysz teatralna z Lata Muminków, powiedziałaby, że to prawdziwy teatr, "gdyż tam pokazuje się ludziom, jakimi mogliby być, jakimi pragnęliby być, choć nie mają na to odwagi, i jakimi są".

Anna Szymonik - absolwentka polonistyki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji