Artykuły

Mózg się lasuje

Wiadomo, że twórczość Witkacego nie należy do lekkich, łatwych i przyjemnych. Jego nazwisko na teatralnych afiszach przeciętnego widza raczej odstrasza. Dotyczy to również Witkiewiczowskiego, specyficznego poczucia humoru, dla jednych nie do przyjęcia, dla innych wysublimowanego, pełnego wielu niepowtarzalnych smaczków. W takie smakowitości obfitował również kaliski "Tumor Mózgowicz".

Mogłoby wydawać się posunięciem ryzykownym umieszczanie tej sztuki w repertuarze Cafe Sceny, która po pierwszej kabaretowej premierze zaczęła się kojarzyć z muzą wybitnie podkasaną. Wątpliwości mógł budzić również fakt, że jest to pierwszy, na dodatek nie najlepszy, dramat Witkacego, po który przed kaliską premierą sięgano tylko trzykrotnie.

Okazało się jednak, że Jan Nowara wiedział co robi, podejmując drugą w swej reżyserskiej karierze próbę zmierzenia się z tym dramatem. Kluczem do sukcesu okazało się przyjęcie konwencji kabaretu metafizycznego, potraktowanie całości z przymrużeniem oka, co nie znaczy, że niepoważnie, wzbogacenie spektaklu o inne teksty Mistrza, które jako piosenki świetnie dopełniały i puentowały całość.

Spektakl ten może okazać się nie lada frajdą dla każdego inteligentnego widza, niekoniecznie miłośnika Witkacego. Może on, jeśli zechce, podążać za autorem i spróbować intelektualnie, za pomocą filozoficznej refleksji, bądź intuicyjnie, jedynie poprzez Formę, dotknąć Tajemnicy, zadumać się nad istotą wszechrzeczy. Ową istotę odkrył właśnie tytułowy Tumor Mózgowicz, genialny matematyk, choć cham z urodzenia. Ten matematyczny przewrót może zachwiać dotychczasowym porządkiem świata, co stanowi dla Witkacego pretekst do rozważań na temat metafizyki, konkretu nauki oraz kultury jako takiej. Widz może jednak po prostu poddać się feerii pomysłów, szalonej dynamice spektaklu, pozwolić oczarować się fantastycznej grze aktorów i nie próbować zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.

Realizatorzy zrobili wszystko, aby nikt, kto znalazł się na widowni, nie pozostał obojętny wobec tego, co widzi. Chociażby poprzez zaaranżowanie przestrzeni foyer i doskonałe wykorzystanie możliwości, jakie ona stwarza. Kawałek "prawdziwej sceny" połączono prostopadle z "wybiegiem", który wchodzi klinem w widownię, rozdzielając ją na dwie symetryczne części.

Po drugiej stronie owego wybiegu, jak i na nim samym, również rozgrywają się wydarzenia, tu już jednak rządzi asymetria, biegunowość. Ascetyczna scenografia pozwala skupić uwagę na aktorach, którzy są bardzo blisko, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Zniknął dystans, widz jest w środku akcji i nie może pozwolić sobie na błogie myślenie o czymkolwiek lub degustację słonych paluszków.

Od spektaklu - dosłownie - nie można się oderwać. Wydaje się, że w każdej chwili ktoś złapie nas za rękę i wyciągnie na środek. W kabarecie przecież wszystko jest możliwe. Bliskość wykonawców stwarza niepowtarzalną okazję podpatrywania aktorskiego rzemiosła. W takiej sytuacji nie ma taryfy ulgowej. I rzeczywiście - gra jest brawurowa, na najwyższych obrotach. Nieważne, czy są to role pierwszo czy drugoplanowe. Na szczególne wyróżnienie zasłużyli na pewno: odtwórca głównej roli - Piotr Szulc oraz jego sceniczna małżonka (Rozhulantyna) - Małgorzata Andrzejek. Publiczność zawojowała jednak przede wszystkim Ewa Szumska (Izia), studentka ostatniego roku wrocławskiej PWST, stwarzając w sposób pełen wdzięku i świeżości postać demonicznego i słodko niewinnego zarazem dziewczęcia.

Na scenie pojawiło się wiele pięknych kobiet i stanowiły one w tym spektaklu wartość samą w sobie, nasycając go zmysłowym erotyzmem. Witkacy byłby zadowolony.

Doskonałym pomysłem realizacyjnym było też wprowadzenie elementów teatru cieni, które podkreślały ekspresję przedstawienia. Ważny element całości stanowiła muzyka Tomasza Bajerskiego, zarówno ta skomponowana do tekstów piosenek, jak i ilustracyjna. Jeśli już o piosenkach mowa, to kaliscy aktorzy znów udowodnili, że potrafią także nieźle śpiewać.

Warto odwiedzić Cafe Scenę i pozwolić ponieść się temu spektaklowi, a być może przebiegnie komuś po plecach metafizyczny dreszcz i wzorem głównego bohatera zacznie liczyć. Nie tylko pieniądze w portfelu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji