Artykuły

Kraków. Feta dla Marty Stebnickiej

- Wydoroślałam ostatnio dość poważnie i chyba nadal dorośleję, ale i przy okazji dziecinnieję - żartowała Marta Stebnicka, fetowana po poniedziałkowym [21 marca] spektaklu "Franciszek Villon na dworcu kolejowym w mieście K"., zaprezentowanym w krakowskiej PWST przez aktorów Teatru im. Wilama Horzycy z Torunia.

Po czym, chcąc przedstawić aktorów, popełniła zabawny lapsus, mówiąc, że to teatr z Warszawy. Ale też natychmiast wykazała się refleksem: - Mnie już wolno się pomylić.

Bo też właśnie ukończyła 80 lat i to z tej okazji pokazany został w Krakowie ów znakomity spektakl, który w oparciu o własny scenariusz Marta Stebnicka wyreżyserowała w 2002 r. Zabawny, intrygujący, z pięknymi scenami zbiorowymi, świetnie śpiewany, z dobrą muzyką Abla Korzeniowskiego dowiódł raz jeszcze ogromnego talentu tej aktorki i reżysera do spektakli muzycznych.

A gdy już umilkły brawa dla aktorów, gdy owacją na stojąco podziękowano Marcie Stebnickiej, mogła ona - jak na jubilatkę przystało - zasiąść w fotelu i odbierać należne jej hołdy. Choć wyznała skromnie: - Ja w ogóle na to wszystko nie zasługuję. Ale bynajmniej tzw. część oficjalna nie była dęto-pompatyczna. Być nie mogła, jako że mistrzem ceremonii (pod nieobecność Jerzego Stuhra, który przebywając zagranicą przekazał życzenia telefonicznie), była prorektor PWST - Anna Polony. A wielka aktorka, jak na wielką aktorkę przystało - i z listu gratulacyjnego od ministra kultury zrobiła zabawną etiudkę. A i sama dopuszczała nutę żartu: - Koleżanko ukochana przez kolegów i nawet niektóre koleżanki...

I tak komplementując, dziękując, wyrażając hołdy, wyrazy uznania i sympatii otaczali aktorkę kolejno: wysłanniczka wojewody Barbara Błąkała, Krzysztof Orzechowski - dyrektor Teatru im. J. Słowackiego, Leszek Świgoń - reprezentujący władze ZASP, Elżbieta Bińczycka w imieniu dyrektora Starego Teatru Mikołaja Grabowskiego, aktorki z różnych pokoleń... I tak tonęła Marta Stebnicka coraz bardziej w kwiatach, w ofiarowywanych maskotkach i oczywiście serdecznych słowach, acz zawsze ów nieodzowny w takich sytuacjach patos przełamywano pierwiastkiem żartu.

Wesołość nie opuszczała zatem i jubilatki, choć była i liryczna: - Zapamiętałam powiedzenie: Każdemu z nas aktorów jest dane coś z wielkości nieszczęść ludzkich złagodzić i umniejszyć; i zawsze chciałam robić to na scenie.

A potem już zeszła ze sceny, by obserwować przygotowany dla siebie występ-niespodziankę aktorów z Torunia, tym razem w programie kabaretowym. Zabawnym, choć tego wieczoru niestosownie nazbyt długim.

A finał? Mógł być tylko jeden - w foyer wielki tort od cukierni pp. Michalskich w kształcie ósemki i zera, wino, by wznieść toast, i naturalnie kolejne życzenia, z którymi ustawili się w kolejce przyjaciele i znajomi.

Do nich i śpiewanego "Sto lat" dołącza, rzecz jasna, i "Dziennik Polski"...

PS Jak było, pokaże krakowska TVP w sobotę o godz. 15.45. Warto zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji