Artykuły

Wrocław. "Trans-Atlantyk" w sobotę we Współczesnym

Kilkadziesiąt bocianów. Niektóre w locie, wysoko pod sufitem, inne zawieszone nisko, nad posadzką, większość - roztrzaskana o pokrytą ptasimi odchodami ścianę. Taki koniec czeka polskie symbole w wyreżyserowanej przez Jarosława Tumidajskiego sztuce Gombrowicza.

Zjawiskową - i bardzo symboliczną zarazem - scenografię zaprojektował Mirek Kaczmarek. W niej właśnie rozgrywa się rozbijanie narodowej mitologii i opowieść o próbie zachowania indywidualności.

"Bronię Polaków przed Polską" - deklarował Gombrowicz w przedmowie do "Trans-Atlantyku". W jego powieści Polska i polskość, odmieniana przez wszystkie przypadki jest sztuczną makietą, protezą dosztukowaną przez argentyńską Polonię, nadużywającą rytuałów i symboli, w imię patriotyzmu.

Tumidajski przenosi ten proces na polski grunt - "Trans-Atlantyk" staje się opowieścią o współczesnej Polsce, o sztucznych podziałach w społeczeństwie, wyznaczanych przez definicję prawdziwej polskości, prawdziwego patriotyzmu, do których to pojęć roszczą sobie prawa pewne grupy.

- Głęboko mnie zastanawia, dlaczego niektórzy ludzie uczynili z tej manifestacji treść swojego życia - mówi reżyser. - We mnie budzi ona raczej złość, bo mam wrażenie, że ten spór zabiera moje powietrze. Mam poczucie marnowania mojego czasu. Tam toczy się nieistotna debata, a ja jako obywatel jestem odstawiony na bocznicę. I czekam. Tylko tak naprawdę nie wiem na co. Być może polityka, która mi się marzy - merytoryczna, odpowiedzialna, której głównym celem jest sprawne zarządzanie państwem i działanie na rzecz obywateli - jest dzisiaj niemożliwa. Ale chcę wyrazić rodzaj protestu przeciwko tej sytuacji.

Ale "Trans-Atlantyk" stawia też inne pytania - jak zachować indywidualność w takim świecie, czy możliwa jest odpowiedź na pytanie o narodową tożsamość bez sięgania po zużyte kalki i kopiowania postaw. Czy manifestacja Gombrowicza, jego niezgoda na patriotyczny terroryzm nie stała się kolejną kalką, a on sam - martwym klasykiem, cytowanym, ale nieczytanym i nierozumianym.

"A na co tobie Polakiem być? Jakiż to rozkoszny los Polaków?" - pyta Gombrowicza Gonzalo. Jego pytania trafiają w próżnię, nie znajdują odpowiedzi. Ale już samo ich postawienie brzmi jak prowokacja. - Jeżeli w tej pauzie zechce je przejąć widownia, postawić sobie i z nimi wyjść ze spektaklu, to już będzie bardzo dużo - mówi Tumidajski.

Tradycyjnie Wrocławski Teatr Współczesny organizuje spotkania z cyklu "Wokół premiery". Pierwsze z nich już się odbyło. Kolejne, którego bohaterami będą twórcy spektaklu, zaplanowano na wtorek, bezpośrednio po spektaklu, który rozpocznie się o godz. 18.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji