Artykuły

"Marat/Sade", czyli niemoc w emocji w Teatrze Narodowym

"Marat/Sade"w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Karolina Kowalska w Polsce Metropolii Warszawskiej.

Przejmująca sceneria szpitala psychiatrycznego. Nieskoordynowane, spowolnione przez leki ruchy bohaterów i ich mimowolne okrzyki. Tekst skandowany w rytmie układu znanego z zajęć aerobiku. Wreszcie... umiejętnie postarzona Danuta Stenka hipnotyzująca widzów krwistoczerwoną szminką i świszczącym szeptem. Spektakl "Marat/Sade" w reżyserii Mai Kleczewskiej, wystawiany od ponad roku w Teatrze Narodowym, nikogo nie pozostawia obojętnym.

Akcja sztuki "Marat/Sade", której podtytuł brzmi: "Męczeństwo i śmierć Jeana Paula Marata przedstawione przez zespół przytułku w Charenton pod kierownictwem pana de Sade", toczy się w przytułku, do którego trafiają obłąkani i osoby niewygodne dla reżimu napoleońskiego. Role Marata - męczennika i symbolu rewolucji francuskiej, markiza de Sade'a oraz tłumu odgrywają pacjenci.

Trzygodzinne przedstawienie funduje widzowi dawkę emocji porównywalną do tej, jaka większość bohaterów sztuki zagnała do psychuszki. Ale, jednocześnie, spełnia przez to swoją funkcję katharsis. Ci, którzy nie wyjdą z przedstawienia w połowie - oburzeni np. nagością aktorów (co zdarzyło się "Maratowi" kilkakrotnie) - mają zapewniony materiał do refleksji na długie tygodnie, może nawet miesiące.

Siłą spektaklu są świetne role Danuty Stenki, Patrycji Soliman i Arkadiusza Janiczka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji