Artykuły

Antysztuka o trudnym języku

Antyteatr nie jest domeną młodego pokolenia reżyserów i dramaturgów, które w ciągu ostatniej dekady wywróciło sceniczne standardy do góry nogami. Ponad pół wieku temu, w roku 1950, pewien francuski dramatopisarz rumuńskiego pochodzenia wywołał niemały skandal. Paryż usłyszał wtedy o "Łysej śpiewaczce". Absurdalną sztukę z równie absurdalnym i nieadekwatnym do treści tytułem napisał Eugene Ionesco. Inspiracją do teatralnego debiutu były lekcje angielskiego. Uwagę Ionesco przyciągnął nie tyle sam język obcy, co układ treści w podręczniku, który był ciągiem niepowiązanych ze sobą logicznie zdań. Sztuka nosiła już nawet tytuł: "Angielski miło, łatwo i przyjemnie", jednak podczas prób jeden z aktorów zamiast powiedzieć "nauczycielka blondynka", powiedział "łysa śpiewaczka" - wtedy zachwycony błędem Ionesco zmienił ostatecznie tytuł dramatu i pod koniec pada słynne zdanie: "A propos, co z łysą śpiewaczką?". Po chwili ogólnej konsternacji Pani Smith odpowiada: "Ciągle tak samo się czesze".

Jeśli wykluczyliśmy łysą śpiewaczkę, to kto zatem jest bohaterem dramatu, który ma w podtytule: "antysztuka"? Na scenie pojawi się na pewno Pan Smith, Anglik, który "siedzi na angielskim fotelu w angielskich pantoflach i przy angielskim kominku czyta angielską gazetę, paląc angielską fajkę". Jest też Pani Smith dotrzymująca mężowi towarzystwa, cerująca angielskie skarpetki. Ich wieczorna pogawędka dotyczy drobnych bieżących spraw: dań podanych na kolację, zachowania dzieci przy stole, sąsiadów. Plotki mieszają się z doniesieniami prasowymi w zupełnie nieuzasadniony sposób. Niebawem do Smithów dołączy druga para - Martinowie - która przychodzi z wizytą. Pojawi się także Strażak w poszukiwaniu pożaru, bo ostatnio tak rzadko się coś pali. Z minuty na minutę konwersacja bohaterów zatraca resztki sensu, Ionesco do granic absurdu doprowadza wymianę słów, które od dawna nie służą już komunikacji.

"Łysa śpiewaczka" to jeden ze skrajnych przykładów dramatu, gdzie tematem jest kryzys języka jako formy wyrażania się (międzyludzkiej, ale i artystycznej). Teatr absurdu zagości na scenie Teatru Zagłębia w Sosnowcu od piątku wieczorem. Za antysztukę i antykomunikację odpowiada Grzegorz Kempinsky, reżyser, który do swojego projektu zaprosił m.in.: Adama Kopciuszewskiego (Pan Smith), Beatę Deutschman (Pani Smith), Grzegorza Kwasa (Pan Martin), Ewę Kopczyńską (Pani Martin) i Michała Bałagę (Strażak). Autorką scenografii jest Barbara Wołosiuk. Premierowy wieczór w piątek, godz. 19. Kolejne spektakle w sobotę i niedzielę o godz. 18.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji