Artykuły

"Mickiewicz" według Hanuszkiewicza

Romantyzm jest wciąż najżywszym wątkiem tradycji i świadomości narodowej. Świadczą o tym nie tylko współczesne dzieje dramatu romantycznego na naszych scenach; niedawny sukces wystawy "Romantyzm i romantyczność dowodzi, że to słowo-hasło, słowo-klucz wcale się nie "ucukrowało", że wciąż znajduje oddźwięk w wyobraźni Polaka. Chciałam napisać w wyobraźni każdego Polaka, ale to nieprawda. Romantyczne przesłanie ma swoich adresatów konkretnych. Wybierając rodzaj swoich związków z tradycją artysta dzisiejszy wybiera zarazem i publiczność - generację, krąg społeczny czy kulturowy.

Romans Adama Hanuszkiewicza z romantyzmem od dawna jest romansem z publicznością młodzieżową i z publicznością odmłodzoną przez kulturę bodźców wizualnych, przez te wzory zachowań, które raz utrwalone w obrazie nabierają nowej magicznej wartości. Dla niej przeznaczony jest odwieczny pacierz: "Pamiętaj" w uroczystej dedykacji i finale "Mickiewicza", kiedy w skupionej ciszy Adam Hanuszkiewicz odczytuje nazwiska oskarżonych w procesie wileńskim. Któż nie wzruszy się tym obrazem patriotyzmu ewangelicznego?

Nad narodową sceną znów unosi się widmo Geniusza i "uwodzi męką".

A przecież dziś, równie jak w Norwidowych czasach, smutną prawdą tchnie jego myśl:

"... dziś w Polsce i powiedzieć nie można: To a to należy, aby dopełnili ci a ci, z powodu iż w tej chwili rzecz tej natury do nich należy (...) albowiem nikomu tam wcale o to nie idzie, co?, kto jest, ani co? ci lub owi pełnić, powinni, tylko idzie o to, ażeby było zrobione jak najprędzej przez kogokolwiek, przez pierwszego lepszego człowieka patriotę i koniec".

"Mickiewiczem" Hanuszkiewicz chce trafić dwa cele jednocześnie. Młodą (i odmłodzoną) publiczność masowej kultury i - nazwijmy to tak - filologów. Każdy cel - inaczej. Wspólne jest tylko wzruszenie, nie ma wspólnoty myśli. Sytuacja jak w "Emigrantach" - AA i XX mówiąc tym samym polskim językiem należą do różnych światów. Społeczność AA to społeczność myśli, wolności, wiedzy, dumna społeczność Kordiana; społeczność XX - to ciągle pożądanie "chleba i igrzysk". Tak rozdzielił role i Konrad Swinarski w "Dziadach" - pochrapujący po kątach, nigdy nie syty lud obojętny był na Konradowe uniesienia "za milijony". Ale i Konrad prawdziwego ludu nie widział emigrując w swój święty szał. Poczucie tragizmu było wspólne - na scenie i na widowni, wspólne też zrozumienie jeszcze jednej niewoli: emigracyjności polskiego życia.

Tradycja narodowa ma takie wątki historyczne, które istnieją w świadomości powszechnej jedynie dzięki przekazowi literatury. Czyn filarecki spoczywałby sobie skromnie na kartach uniwersyteckich podręczników historii, gdyby nie czyn literacki Mickiewicza, gdyby nie uwiecznieni w "Dziadach" towarzysze z więziennej celi Konrada, którym poemat zadedykowano. Tę uroczystą dedykację przeniósł Hanuszkiewicz do prologu swego spektaklu. I postanowił przywrócić filomatom i filaretom ich byt samoistny w tradycji. A raczej stworzyć. Ale cóż to znaczy stworzyć dla maluczkich? Przyprawić tak, aby nie było nudne. Dla nich więc wszystko, co jest "igrzyskiem" - majówka, tańce, śpiewy, ballady i amory. A dla filologów - Kordianowe uniesienia, manifesty, cała ta przestrzeń kultury, której tło, okoliczności historyczne i brakujące ogniwa potrafią uzupełnić własną wiedzą.

Gdyby nie uniwersyteckie audytorium i mundurki bohaterów, część pierwsza spektaklu mogłaby się dziana lekcji wychowania obywatelskiego, a nie na zebraniu tajnego związku w państwie carów. Uczeń Zan wydaje repetycję z zadań rolnictwa, inny referuje rolę prasy w nowoczesnym społeczeństwie. Jest i "Oda do młodości", ale Mickiewicz-Olbrychski wygłasza ją tak, jakby dawno z niej uszła wszelka treść - z wyraźnym przymusem, z wysiloną hiperekspresją. I chyba tylko dziwnością tej ekspresji zdumieni, filomaci bąkają nieśmiałe, sprzeciwy. Postraszeni przecież porównaniem do konserwatysty Koźmiana milkną. A że lekcja to pokazowa, inscenizują pocieszne Intermedia, w których rozprawiają się z widmami przeszłości, skazując na piekło cesarza Konstantyna i św. Dominika. Jakby Koźmian i św. Dominik byli najgroźniejszymi tyranami młodych dusz.M

Historia, fatum objawia się w I części poprzez Anioła Białego i Anioła Czarnego - jak w "Dziadów" cz. III. Ale Mickiewiczowska przestrzeń w "Dziadach" miała głębię perspektywy poetyckiej i mistycznej; u Hanuszkiewicza jest to przestrzeń wizualna, skądże w niej to czarne fatum? AA odgadnie bez trudu, skojarzy właściwe fragmenty wierszy, XX będzie miał poczucie kompletnego chaosu. Podobnie w drugiej części spektaklu. Za co ich właściwie uwięzili? Śpiewali ładne piosenki, pili mleko, kochali się, no trochę nieładnie, Mickiewicz z łóżka Maryli do jakiejś innej latał (co to za jedna była? i dlaczego tak potem po Maryli rozpaczał, jeśli już wcześniej krzyżyk na niej położył?). Prawda, była przysięga w Związku Patriotów, na Kościuszkę przysięga i wtedy ich złapali, ale ten jeden przecież za prawami mówił, choćby i obcymi, że je szanować trzeba...

Przesadzam? Chyba niewiele. Taka mogłaby być prawda obrazów, tego widowiska widziana oczami XX, całkiem inna od tej, jaką AA konstruuje sobie z obrazów widzianych i myślanych. Z widzianego i myślanego budował "Dziady" Mickiewicz, traktując tradycję jako dobro wspólne dla AA i XX. Zdumiewająca epoka - w okresie największego ucisku narodowego romantycy (i to nie tylko ci najwięksi) mówili o potrzebie naprawy narodu jako społeczeństwa. Jeszcze przed gorzkim doświadczeniem Kordianowej samotności w listopadzie 1830. Miała i myśl marecka, nie uświadomiony może do końca, udział w tym tworzeniu społeczności wspólnej dla AA i XX. A ich tytułem do pamięci potomnych nie samo męczeństwo nie chciane, "ofiara dziecinna", jakby to z przedstawienia Hanuszkiewicza wyglądało. Bo ich męczeństwo było nie chciane. Legaliści - a był ten legalizm wyrazem wierności cnocie, rozumianej naiwnie jako jedno prawo dobra zdobywającego świat bez przemocy - zaczynali swój program naprawy od małej republiki cnót społecznych: Poczucie wolności wewnętrznej, odwaga nieskrępowanej myśli, w warunkach najgorszego ucisku. Historia pouczyła filaretów na ich własnym losie, że wszelki absolutystyczny program moralny czy społeczny, odwołujący się do wolnego człowieka, wskrzesza w sposób nieunikniony wygnane przez zaborcę widmo wolnego Polaka. A wraz z nim - widmo skazańca. Logika tyranii uczyniła z nich męczenników. Ale ta sama logika nie zdołała przekreślić wolności myśli, jaką wbrew tyranii i ponad nią sobie wywalczyli, właśnie dlatego, że nie traktowali owej tyranii jako fatum wszechmocnego.

U Hanuszkiewicza natomiast historia objawia się właśnie jako czarny anioł, nieuchronności, a fatum rzeczywiste, "nieprzerwanie czuwające nad filareckim monologiem o cnocie, występuje deus ex machina w postaci żandarma; myśl "okuta w powiciu" - a przecież wolna! - staje się gładką uniwersytecką oracją, a męczeństwo jedynym naprawdę uświecającym Polaka losem. Jedynym, w którym mogą się zbratać AA i XX.

W przedstawieniu, które nosi tytuł "Mickiewicz-młodość", nie ma tytułowego bohatera. Zapewne, w tym okresie dopiero zaczynał się wyróżniać spośród grona współtowarzyszy, wyróżniała go poezja: "Oda" nie zrozumiana przez najbliższych nawet, ballady, romanse: - poetyckie i życiowe. Wszystko to w spektaklu Hanuszkiewicza jest także miłosny dramat rozpisany tekstem IV części "Dziadów". Ale w wykonaniu Daniela Olbrychskiego postać Mickiewicza rozpadła się na klisze, które nie chcą się ułożyć w jedność. "Odę do młodości" recytuje dziki hajdamaka (Azja Tuhajbejowicz?), między bliźniaczymi rekamierkami Karoliny Kowalskiej i Maryli miota się farsowy sypialniany gracz, by nagle Gustawem się objawić. Rozkrzyczanej ekspresyjności gestu towarzyszy, bezradność wobec słowa - brak wyczucia jego myślowej i uczuciowej wagi, fałszywie rozłożone akcenty. Jak gdyby słowo i gest nie były elementami składającymi się na osobowość postaci,scenicznej, jakby - używając telewizyjnego języka między; obrazem a myślą zabrakło synchronu. Że nie jest to tylko negatywny skutek współpracy z filmem, ale i wizualizacja ekspresji w spektaklach Teatru Narodowego, świadczyłby i postępujący zanik gry zespołowej na tej scenie. Bronią się nieliczni, Krzysztof Kolberger harmonij a nie przesłodzoną, obdarzoną żywym temperamentem postacią "promienistego" Zana, Władysław, Krasnowiecki (Anioł Wygnany) tekstem Mickiewiczowskiego Ducha z "Dziadów" cz. III, Anna Chodakowska (Anioł Czarny, Johalka, Dziewczyna), obdarzony niepokojącym tembrem głosu "czarny anioł ballady" Teatru Narodowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji