Artykuły

Teatr się broni

O "Świętym Edypie" Teatru Wierszalin i "Portierni" Teatru Ósmego Dnia na XIII Olsztyńskich Spotkaniach Teatralnych pisze Tadeusz Szyłłejko w Gazecie Olsztyńskiej.

Trwają Olsztyńskie Spotkania Teatralne. Pierwszy raz od lat chodzę do teatru jak wolny widz, bez recenzenckich obowiązków. Sam mogę sobie wybierać, co obejrzę i o czym napiszę.

Dziś myślę, że najbardziej warte podkreślenia jest to, że teatr jednak się broni. Przed degradacją do funkcji banalnej rozrywki. Przed coraz powszechniejszą utratą pamięci.

Na co dzień widać, jak miałki stał się odbiór teatru. "Wybitne" aktorki i aktorzy - to uczestnicy telewizyjnych seriali. Wystarczy że kolorowe pisemko da dziumdzię lub kolesia na okładkę - i już biegają oni za artystów. Niepotrzebne ważne spektakle, wielkie role, obszerne recenzje. Wystarczą newsy, że dziumdzia zdradziła, że koleś cierpi, a w ogóle to - sensacja! - będą mieli małe. (Kiedyś satyryk Janusz Minkiewicz w SPATi-Fie zawołał do takiego: - "Jak pan będzie miał małe, niech mi pan da jedno!").

Na szczęście teatr znajduje miejsca azylu, w których wciąż potrafi i ma odwagę mówić ze skupieniem o ludzkich sprawach ważnych i ponadczasowych. Jak w spektaklu "Święty Edyp" [na zdjęciu] Piotra Tomaszuka z Teatru Wierszalin w Supraślu.

Spojrzenie w głąb

W naiwnym (lecz bardzo wyrafinowanym) teatrzyku cudów dwoje aktorów, dziewczyna i chłopak, wciela się w różne role, opowiadając legendę o świętym grzeszniku - papieżu Grzegorzu ze średniowiecznego zbioru "Gesta Romanorum". Zdumiewająca, chrześcijańska wersja greckiego mitu o Edypie. Grzegorz, dziecko Kazirodczego związku brata i siostry, nieświadom niczego poślubia po latach własną matkę. A gdy dowie się prawdy, udaje się na bezludną wyspę, by tam dokonać żywota, pokutując i umartwiając się. I oto w Rzymie umiera papież, a kardynałowie otrzymują znak z nieba, wskazujący, iż pustelnik ma zostać następcą Piotrowym.

Tę średniowieczną historię przypomniał w XX wieku Tomasz Mann w "Wybrańcu", a wcześniej w powieści "Doktor Faustus", której bohater, genialny, zaprzedany diabłu kompozytor Adrian Leverkuhn, adaptuje dzieje grzesznika dla teatru lalek... I ów Mannowski trop podjął tu Piotr Tomaszuk, z archaizującego teatrzyku lalek Leverkuhna czyniąc ponownie ludzi z krwi i kości.

Przedstawienie kipi od emocji; w półmroku kłębią się nagie i piękne, po rzeźbiarsku eksponowane ciała aktorów (Rafał Gąsowski i Edyta Łukaszewicz-Lisowska), padają pytania o przeznaczenie kierujące ludzkimi losami, o to, czy ludzka cielesność i seksualność mogą być grzeszną pułapką, i o to, jaka jest moc zbawcza miłości; w sugestywnej repetytywności muzyki Piotra Nazaruka pobrzmiewają echa pokutnych modlitw, a wszystko spowija nastrój tajemnicy grzechu pieroworodnego - najbardziej pierwotnego z mitów ludzkości.

Przeciw zagłuszaniu

Dzień później oglądałem "Portiernię", najnowszy spektakl poznańskiego Teatru Ósmego Dnia. Symboliczny skrót sytuacji po przeobrażeniach Polski, w wyniku których znaleźliśmy się po "lepszej stronie" Europy. Temat dzisiejszy, gorący, lecz i tu również, podobnie jak w Wierszalinie, gra idzie o pamięć. Granica, z tytułową "portiernią", nadal istnieje. Na niej stoją selekcjonerzy, jak w modnych klubach. Kogo wpuszczą, a kogo nie? Tam, gdzie do niedawna my byliśmy - pozostali inni. Czy o nich pamiętamy? Czy pamiętamy o sobie samych z dawniejszych lat? Czy też robimy wszystko by zapomnieć, pędzić do przodu, zagłuszyć pamięć w głośnych rytmach techno, w zabawie, ciuchach, kolorowych pisemkach, i w idolach, na taką pospieszną, jednorazową miarę skrojonych?

Tu też niezależny teatr alternatywny broni się przed zagłuszaniem sumień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji