Artykuły

Hanuszkiewicz i polskie upiory

Polacy miotają się dzisiaj, rozdarci między solidnie tu zadomowionymi upiorami przeszłości, z narodową mitomanią i hurra sarmackim zadęciem na czele - a nową fascynacją najbardziej tandetnymi formami kultury masowej, którym ulega nawet inteligencja, a które u Hanuszkiewicza symbolizuje chodnikowa piosenka "Mydełko Fa". Jako przeciwwagę dla obu tych skrajności ukazuje Hanuszkiewicz skromną poezję spraw zwyczajnych, dzięki którym jeszcze się jakoś trzyma nasz świat.

Tak w największym uproszczeniu można by chyba streścić przesłanie olsztyńskiego "Wesela".

Zacznijmy od finału spektaklu - słynnego "chocholego tańca". Kiedy nad ranem wszyscy weselnicy drepczą bezradnie w miejscu pogrążeni w techno-muzycznej malignie, bo zapodział się gdzieś złoty róg co by ich zbudził z całonocnych delirycznych majaków, jedna Panna Młoda siedzi sobie na uboczu na łóżku ~ i szyje wyprawkę dla spodziewanego dziecka. Jeśli nawet pijanym chłopom znów odbiło, to życie i tak musi się toczyć dalej...

Choć, gwoli prawdy, to nie możemy być pewni, czy jej potomek nie odziedziczy aby, wraz z ubrankiem, psychicznego bagażu tej nocy. Napatrzyła się wszak młoda mężatka na iście polską orgię, w której wywołany nastrojem chwili erotyzm splótł się z katalogowym wręcz kompleksem polskich neuroz, mitomańskich lęków, urazów i zwidów. A jeśli jej dziecko nie odziedziczy tego w genach - to sobie przyswoi w szkole, gdzie od kilku pokoleń traktowało się "Wesele" jako główne źródło samowiedzy Polaków.

Akcja rozgrywa się w jednej prostej dekoracji, w jakiejś stodole zbudowanej wokół sceny obrotowej, której jednostajny ruch w kółko współgra z potoczystym rytmem powszechnie znanych, krótkich dialogów, Hanuszkiewicz dokonał wielu skrótów w tekście. Usunął Księdza, Żyda i Dziada. Weselnicy dzielą się na "inteligencję" i "lud": dwie sfery, które chcą się pobratać, choć im to nie za bardzo wychodzi. Usunął również postać małej Isi, która u Wyspiańskiego pierwsza zobaczyła chochoła. Dziecko nie było mu potrzebne. Upiory i zjawy przeszłości przywołują, jako pierwsi, inteligenci: Poeta (odpowiednio kapryśny i zneurotyzowany Janusz Kulik) oraz miłośniczka poezji Rachela (Małgorzata Neumann, słuchaczka Studia Teatralnego). Ta para wciąga w swój podejrzany obrządek nowożeńców, a za ich pośrednictwem opętanie rozszerza się na pozornie zdrową dotąd i praktycznie myślącą część chłopstwa.

Oto więc z wybiciem północy izbę zaludniają fantastyczne postaci. Rzecz godna uwagi: te zjawy, które u Wyspiańskiego ukazują się każdemu weselników z osobna, w głębokiej prywatności ("co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach"), w inscenizacji Hanuszkiewicza nie krępują się wcale i w scenie oczepin mieszają się z korowodem gości. Jakby chciały podkreślić swoją zwyczajność w tym otoczeniu. To są upiory swojskie, można by rzec - domowe. Traktowane w Polsce ze czcią, troskliwie karmione i pielęgnowane od pokoleń, rychło stały się własnością zbiorową. I jak z takimi walczyć?

Prym wiedzie wśród nich Wernyhora, "wieszcz z lirą", bełkotliwy prorok tej Polski, dla której czas się zatrzymał w siedemnastym wieku. Przepija toast za toastem do Gospodarza, obojgu rozmówcom z saskich łbów się kurzy, zachowuje się jak brat-łata, jest przymilny i rozkazujący naprzemian, bełkoce coś chytrze o Duchu, o jakimś Przymierzu, namawia Gospodarza do jakiegoś czynu - bez bliższych wyjaśnień, o co chodzi. Mętny wichrzyciel, czy wręcz prowokator, jak później Towiański? Jest to chyba najmocniejsza scena w spektaklu. Znakomicie zagrana przez Mariana Czarkowskiego (Gospodarz) i Władysława Jeżewskiego (Wernyhora), wywołuje zarazem szalony śmiech i zgrozę, od której ciarki po plecach biegną. Trudno o bardziej gwałtowny atak teatru na uświęcone tradycje sarmacko-mesjanistycznego zadęcia.

I podobnie jak w finale dramatu jedynie Panna Młoda znajdzie się poza obrębem zbiorowego czarodziejskiego kręgu, tutaj również wśród owych "narodowych" i "historycznych" upiorów - Stańczyka, Hetmana czy Rycerza Czarnego - jedną zjawę wyróżnia od pozostałych jej prywatność. To Widmo narzeczonego Marysi. Pojawia się jej przy dźwiękach starego walca "Na sopkach Mandżurii": echo Mickiewiczowskiej ballady o umarłym powracającym z grobu, przeniesione w czas schyłku stulecia. Wiersz Wyspiańskiego wygłaszany półgłosem w takt owego walca pachnie herbatą z samowara gdzieś w dworku na kresach i cichym, staroświeckim romansem. Wykonawcy - Cezary Ilczyna i Agnieszka Harasimowicz - bardzo pięknie utrafili we właściwy tej scenie ton osobny, daleki od dominującej w spektaklu "szopkowej" ironii, tak bardzo intymny, jakby Hanuszkiewicz miał z owym obrazem swoją własną, sekretną sprawę, osobisty motyw, wokół którego zbudował resztę przedstawienia - przeciwstawiony zbiorowemu, plemiennemu opętaniu.

Tu jednak opuszczamy pewny grunt stwierdzeń oczywistych i wkraczamy w sferę owych sławetnych, zmiennych klimatów, gry na emocjach, która tak czaruje widzów w jego teatrze. Kto przedstawienie zobaczy - sam sobie własną nutę dośpiewa.

Przy okazji wypada jeszcze zastrzec, że mówienie o rolach aktorów w teatrze Hanuszkiewicza jest niebezpieczne o tyle, iż aktorzy są w rękach tego reżysera jedynie mniej lub bardziej plastycznym materiałem. Nie ma u niego ról indywidualnych: wszyscy są wykonawcami drobiazgowo opracowanej przezeń partytury, obejmującej ruch, gest sceniczny, intonację słowa. Żadnych dowolności. Z pewnością jest to twarda szkoła zbiorowej pracy, bardzo cenna w naszym teatrze, zwłaszcza że jedna trzecia wykonawców w tym przedstawieniu to młodzież ze Studia Teatralnego, tym razem może nie wszystko wypadło tak dobrze, jak w roku ubiegłym przy "Dulskiej"; na premierze było trochę nieczystości i zgrzytów, ale ogólnie biorąc zespół może być zadowolony ze swojej pracy. A jeśli przy tym stwierdzę, że bardzo dobrze wypadły tu dwie debiutantki ze studia: Hanna Kochańska w roli Panny Młodej i Małgorzata Neumann jako Rachela, to jednocześnie przestrzegałbym je przed euforią sukcesu. Jak sobie będą radzić bez tak drobiazgowego mistrza - to się dopiero za jakiś czas, okaże.

Przedstawienia nie muszę polecać. Bilety na najbliższe spektakle od dawna wykupione.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji