Artykuły

Grosse Action Bortkiewicza

XII Festiwal Sztuk Autorskich Windowisko w Gdańsku. Pisze Magdalena Hajdysz w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Nazywany czasem postrachem festiwalowych konkursów Marcin Bortkiewicz i kielecki Teatr Ecce Homo, z którym reżyser współpracuje, zdobyli aż trzy nagrody tegorocznego Windowiska. W pełni zasłużenie.

Do odbywającego się w ramach XII Festiwalu Sztuk Autorskich Windowisko konkursu zakwalifikowało się siedem spektakli, z czego obejrzeliśmy sześć ("Gomoku" Teatru Off de BICZ w reżyserii i według tekstu Idy Bocian został odwołany z powodu choroby aktorki). Bezkonkurencyjne, zarówno w opinii jurorów, jak i publiczności, okazały się dwa - "Grosse Action" w reżyserii i według scenariusza Marcina Bortkiewicza w wykonaniu aktorów Teatru Ecce Homo z Kielc oraz "Belfer" w reżyserii i wykonaniu Marka Cichuckiego, aktora łódzkiego Teatru Nowego im. Dejmka.

Po raz pierwszy od sześciu lat jury konkursu (scenograf Izabela Toroniewicz, reżyser Bartłomiej Wyszomirski i aktor Albert Osik) jednomyślnie przyznało grand prix Windowiska, które podzielono na dwie równorzędne nagrody po 2,5 tys. zł.

"Grosse Action", które podczas festiwalu było grane przedpremierowo (premiera spektaklu odbędzie się 14 listopada w Kielcach), przyniosło swoim twórcom jeszcze dwie nagrody: Dyrektora GAK-u dla najlepszego aktora, przyznaną całej czteroosobowej obsadzie spektaklu, oraz Gdańskie Stypendium Teatralne dla najlepszego reżysera festiwalu. Bortkiewicza uhonorowaną tą nagrodą po raz drugi (w 2008 r. zdobył ją za "Padamme, padamme", również zrealizowanym z Ecce Homo).

Zarówno "Belfer", jak i "Grosse Action" zdobyły grand prix zupełnie zasłużenie - wyraźnie odstawały od reszty prezentowanych spektakli konkursowych nie tylko poziomem reżyserii, co zaowocowało spektaklami spójnymi, zwartymi i mocnymi, ale też poziomem aktorstwa i jakością oraz dopasowaniem innych części składowych spektaklu, takich jak muzyka, rekwizyty i światło.

Jurorzy zwrócili także uwagę na wybór tematu. "Grosse Action" to, wydawałoby się, adaptacja niemożliwa. Spektakl powstał na podstawie jednej z najgłośniejszych i najbardziej kontrowersyjnych książek ostatnich lat, powieści "Łaskawe" amerykańskiego pisarza Jonathana Littella. To fikcyjne wspomnienia byłego oficera SS Maximiliana Aue. Człowieka wszechstronnie wykształconego, doktora prawa, miłośnika muzyki, literatury i filozofii. Nazistowskiego zbrodniarza, który obejmuje stanowisko dyrektora francuskiej fabryki koronek.

Ukazana retrospektywnie historia każe podstarzałemu już bohaterowi uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach jeszcze raz. W spektaklu, momentami wyraźnie inspirowanym estetyką filmową (wąski i szeroki plan, rozmowy i sceny zagrane jak na zbliżeniu, ilustracyjna, filmowa muzyka), Aue nie przygląda się biernie wydarzeniom.

Po latach jest tym samym człowiekiem, który w większości sytuacji postąpiłby znowu tak samo. Dobrym, czysto teatralnym zabiegiem jest zmiana charakteru postaci za pomocą naciągniętego na głowę golfu - tak m.in. "powstają" Erynie (nazywane przewrotnie Łaskawymi), mityczne boginie zemsty, które ścigają bohatera i są klamrą kompozycyjną całości. Mroczny (nie tylko za sprawą spowitej w czerni i, jak zawsze u Bortkiewicza, oszczędnej i wieloznacznej scenografii i kostiumów) i lodowaty spektakl unika czyhających w podjętym temacie mielizn i manowców. Nie pyta i nie daje odpowiedzi, a jedynie każe nam bezsilnie patrzeć. Wartości tej realizacji nadają również wyważone, a zarazem mocne kreacje aktorskie Agaty Orłowskiej, Mariusza Kosmalskiego, Marka Kantyki i Karola Górskiego.

Aktorstwo na mistrzowskim poziomie oraz, według mnie, zaskakująca interpretacja tekstu "Belfer" Jeana-Pierre'a Dopagne zadecydowały o przyznaniu drugiego równorzędnego grand prix Markowi Cichuckiemu. Popularny i współczesny tekst belgijskiego dramaturga dotyka problemu kryzysu autorytetu, wyrażającego się w obecnej pozycji nauczyciela, nie tylko w szkole, ale i w całym społeczeństwie. Monodram, trzymający w napięciu i skupieniu od początku do końca, jest historią pewnego belfra, wykładającego literaturę w szkole dla trudnej młodzieży. Historią, której zaskakujący finał ma miejsce w więzieniu. To dynamiczna, wciągająca i pełna, często cierpkiego, humoru opowieść o człowieku, który popełnił zbrodnię, a którego nie możemy rozgrzeszyć, ani uznać za winnego. Z pewnością trudno konkurować aktorom amatorom z Cichuckim, doświadczonym i dojrzałym artystycznie aktorem zawodowym. Tym większej wagi nabiera przyznana Ecce Homo nagroda za aktorstwo. Honorową nagrodą festiwalu (niepieniężną) docenieni zostali także młodzi twórcy spektaklu "Pierogi", Teatr Uhuru z Gryfina. Do ich atutów, prócz wymienionych przez jurorów entuzjazmu, energii i zaskakującego dystansu wobec tematu i formy, dodałabym jeszcze talent, dobry warsztat aktorsko-performerski i dobre wyczucie materii teatru.

Poziomu tegorocznego Windowiska z pewnością nie można nazwać wyrównanym. Obok aktorstwa i reżyserii wysokiej próby pojawiły się chaos, nadekspresja i niechlujstwo, bezpośrednio przejawiające się głównie w piskliwości i wrzaskliwości aktorów oraz parakabaretowych gagach. Moją uwagę zwróciły pozytywnie, oprócz wymienionych, jeszcze dwa spektakle: "Sen Wahazara" Spółdzielni Teatralnej i Teatru Fuzja z Poznania oraz "Dziecko dla początkujących" Chojnickiego Studia Rapsodycznego. Pierwszy, grany zresztą w zastępstwie (teatr miał wystąpić z "Królem Dawidem", ale rozchorował się jeden z aktorów), był urzekającą wizualnie, dość swobodną i zaskakującą adaptacją tekstu Witkacego. W spektaklu twórczo wykorzystano także ruch, daleko wykraczający poza granice "tradycyjnej" ekspresji i gestu. Spektakl z Chojnic to momentami przejmująca, ale bardzo pogodna ilustracja wewnętrznych napięć mężczyzny stającego się ojcem, sympatycznie i swobodnie zagrana przez dwóch aktorów.

Pisząc o zakończonej właśnie edycji Windowiska, nie sposób nie wspomnieć o miejscu, w którym się odbyło. Wypożyczający festiwalowi dwie małe sceny (Malarnię i Czarną salę) Teatr Wybrzeże okazał się bardzo gościnnym gospodarzem. Nareszcie bywalcy Windowiska mogli obejrzeć wszystkie spektakle w dobrych warunkach i przy profesjonalnym oświetleniu. Nie zawiodły także imprezy towarzyszące - znakomity, mocny i precyzyjny monodram "Traumnovelle" w wykonaniu Alberta Osika oraz w skupieniu i bardziej komicznie niż zazwyczaj zagrany "Co pan na to, panie Freud?" Teatru Zielony Wiatrak Marka Branda, a nawet niezbyt dla mnie zrozumiała "Transakcja" Teatru W Krzywym Zwierciadle udanie dopełniły tej uboższej niż zwykle, ale tylko ilościowo, całości.

***

Marcin Bortkiewicz

reżyser spektaklu "Grosse Action"

Grand Prix Windowiska to dla mnie zaskoczenie. Przyznaję, że trochę liczyłem na wyróżnienie dla aktorów, ale na nic więcej. Tomek Kobiela zaryzykował, zapraszając nas na festiwal, bo jest to pierwsza adaptacja tego tekstu, a sam spektakl jest jeszcze przed premierą, trudno mu więc jeszcze odnaleźć się w innej, nowej przestrzeni. Mam nadzieję, że będziemy mogli pokazać "Grosse Action" w Gdańsku jeszcze raz, kiedy spektakl już się "uleży". Bardzo prawdopodobne, że będę w nim jeszcze coś zmieniał, ponieważ spektakl to żywy organizm, który ciągle domaga się zmian. Nagroda dla reżysera zobowiązuje mnie do przygotowania w przyszłym roku spektaklu na podstawie tekstu nadesłanego na konkurs dramaturgiczny, więc w konkursie najpewniej nie będziemy brali udziału. Mamy jednak ułatwioną pracę, bo po zeszłorocznej premierze "Tinky Winky", będącej również efektem nagrody, zabraliśmy się za kolejny tekst tego samego autora, Piotra Rowickiego - "Bingo". Na przyszłą edycję Windowiska mamy już więc niemal gotowy spektakl.

Na zdjęciu: Marek Cichucki w "Belfrze".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji