Artykuły

Skrzyżowanie góry Synaj z Grand Guignolem

- Historia, którą opowiadamy, jest historią o próbie odnalezienia się człowieka w świecie, który został pozbawiony takich elementarnych słupów milowych, którymi były np. etyka normatywna - mówi reżyser WALDEMAR ŚMIGASIEWICZ przed dzisiejszą premierą "Ślubu" Witolda Gombrowicza w Teatrze Miejskim w Gdyni.

Waldemar Śmigasiewicz [na zdjęciu] na konferencji prasowej przed premierą "Ślubu" w Teatrze Miejskim w Gdyni:

Nie z powodu intratności tego przedsięwzięcia podejmuję ten temat. Raz, że zostałem zaproszony przez teatr. W dzisiejszych czasach jest to niemożliwe, żeby przyjść z utworem i powiedzieć, że się "robi". Musi być jeszcze akceptacja firmy. Druga sprawa, że znam dobrze tych aktorów, wiem dużo o nich, a teraz się okazuje, że nie wiem o nich nic, paradoksalnie. Obok jubileuszu Teatru Miejskiego, zbliża się rocznica nadania imienia Gombrowicza Teatrowi z Gdyni i dlatego o tym teraz rozmawiamy. Jest to warunek sine qua non realizacji tego utworu. Oczywiście najlepiej byłoby zobaczyć przedstawienie. Jak mówił Konstanty Stanisławski w swoim dziele o aktorstwie i interpretacji: Praktyka teoriuju jebiot. I ja się boję dysonansu pomiędzy praktyką, a teorią.

To, co się zdarzyło, to że pewne postacie się dublują, to jeszcze wytłumaczę. Cały utwór jest partyturą, twardą partyturą, która w zależności od tego, jak się ją czyta, daje określone rezultaty. Cała historia, którą opowiadamy, jest historią o próbie odnalezienia się człowieka w świecie, który został pozbawiony takich elementarnych słupów milowych, którymi były np. etyka normatywna. To jest historia lęku człowieka, jednego przed drugim, o zagubieniu w ogóle, w świecie. Ten utwór jest ukryty, pozakrywany różnymi znaczeniami, nic tam nie dzieje się dosłownie, tak jak w dramatach realistycznych, gdzie się dzieje wszystko 1:1. I dlatego też pozwoliłem sobie na taki zabieg zwielokrotnienia, które wydawało mi się to słuszne w momencie, kiedy bohater np. śpi i budzi się we śnie, ale nadal śpi i wydaje mu się, że jest w świecie realnym. Taki przypadek występuje w przypadku Henryka. On otwiera oczy, ale ciągle jest w tym śnie. Antropologia kultury odpowiedziałaby wiele na to. To rodzaj lęku przed nicością, która się zjawia.

Człowiek z powodu lęku musi sobie stworzyć coś najwyższego, jak boga czy diabła. Ten lęk jest potworny, to jest opowiedzenie prehistorii, prapoczątku człowieka. To właściwie nie jest lęk, a trwoga przed czymś, co ma nastąpić, przed brakiem odwołania się do jakiegokolwiek punktu, dlatego że budzi się człowiek w nicości. Z tego lęku rodzi się wołanie o ojca, czyli o Boga, wołanie o ten świat i on powołuje ten świat. Tutaj odwołujemy się trochę do tradycji prof, Janion, do nurtu eposu romantycznego. Bohater prowokuje, wywołuje świat i ten świat się zjawia. Ale ten świat jest już umarły. Wiemy, że sen jest metonimią śmierci, a słowo zasnąć to eufemizm. Bohater przywołuje świat i ludzi, jednak postacie są pokawałkowane, ukrzesłowione jak mówi/maluje Wróblewski. Nie potrafią przeciągnąć linii, żadnej ciągłości w swoim życiu. Boli ich istnienie, które Henryk im zaaplikował. To coś takiego, jak byśmy poszli na cmentarz i powołali do życia ludzi, którzy umarli. Nawet jeżeli stałoby się to w naszych najskrytszych snach, czy mówiąc metaforycznie, w rzeczywistości, ci ludzie nie byliby chętni, by wracać do swoich ciał, do swojej bolesności, do swoich lęków, do czegoś, czym był obarczony człowiek. I tak też jest, że bohaterowie chorują na amnezję, nie przypominają sobie. Kolejna przewrotka Gombrowicza, to że możemy porównać bohatera do artysty w stanie tworzenia. Artysta oddziaływuje na dzieło i dzieło oddziaływuje na artystę. On wchodzi w pewne relacje z tymi ludźmi . I stąd jego świat ulega pewnej deformacji. Zjawia się Mańka wczorajsza, Mańka dzisiejsza. Zjawia się Matka, która była wczoraj i matka, którą on pamięta. I każda domaga się współuczestnictwa w tym zdarzeniu . Zjawia się pijak, jeden już to takie zło umierające, a pod nim rodzi się drugi pijak - zło nowoczesne, kazuistyczne, bardzo sformalizowane. Robimy tutaj odniesienia do współczesności.

Wiemy, że ten utwór jest zanurzony i w "Weselu", i w "Boskiej Komedii" Dantego i jest masa przygód z tym. Wybór drogi, to jak wyjście z labiryntu. Jak mówi Borges, najtrudniejszym labiryntem jest pustynia. I to jest właśnie taka pustynia i nie wiadomo, jak wyjść z tego labiryntu. Myśmy trochę pracowali nad tym, aby uruchomić żywioł, który jest w obieży kartezjańskich definicji. Żywioł chamstwa i religijności, skrzyżowanie góry Synaj z Grand Guignolem. Te żywioły nieustannie się tutaj splatają. Chyba jest to pewne odbicie społeczne, prowokuje do tego cały utwór. Na razie wszystko uporządkowaliśmy i zabieramy się do najważniejszego etapu, nadawania takich ostatecznych znaczeń temu wszystkiemu. Rafał [Kowal] gra Henryka, piekielnie trudna rola, bardzo skomplikowana, która nieustannie musi być na granicy pomiędzy szaleństwem, a logiką. Tu chyba Szulc powiedział o Gombrowiczu, że jest to wariat logiczny. I to jest to taki wariat logiczny, który doszukuje się jakiejś logiki w tym wszystkim, próbuje znaleźć jakiś punkt odniesienia. Kasia Bieniek gra Manię młodszą, Boguś Smagacki gra ojca, to wszystko jest opowiedziane przez Henryka. Więc nie stosujemy takiej metody, że ojciec ma 87 lat, tylko to jest ojciec jakby ponadczasowy. Jest tu dużo przesunięć w czasie, wszystko nieustannie przepływa. I to jest główna linia, teza. Plus scenografia Macieja Preyera, plus muzyka Krzesimira Dębskiego. I tyle na ten temat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji