Artykuły

Prapremiera w Studyjnym. Skazani na...dorosłość

Dzieci uwielbiają przebierać się i udawać dorosłych. Tęsknią do nieznanego, które wabi wolnością, samodzielnością, przygodą. Pewnie zdziwiłyby się mocno, gdyby wiedziały, jak silne zwłaszcza z upływem lat bywa pragnienie powrotu do okresu dzieciństwa właśnie. Kto wie, może silniejsze nawet od "bycia dorosłym" bo wolne od złudzeń przyszłości, jakimi karmi się nasza wyobraźnia w wieku lat 8 czy 10.

"Dzieci z Bullerbyn" wg Astrid Lindgren, których prapremiera polska odbyła się w Teatrze Studyjnym w Łodzi - wystawione zostały z perspektywy widzenia dorosłych. Zdzisław Jaskuła, autor adaptacji i reżyser zbudował wprawdzie widowisko przeznaczone tak dla młodszych, jak i starszych widzów ale z wyraźnym piętnem zmęczonej sobą dojrzałości. Przede wszystkim wskazuje na to całkowicie dopisany prolog. Oto bowiem po latach spotykają się ludzie, którzy wspólnie przeżyli dzieciństwo w Bullerbyn. Odżywają wspomnienia... Świat jasnych prawd, czytelnych ról, wartości, poczucia bezpieczeństwa i sprawiedliwości, wiary w dobrą naturę człowieka.

Nie wiem, jak odbierają ten spektakl mali widzowie ale dla mnie aktorzy właściwie cały czas udają, że... udają. Mimo dekoracji, kostiumów i rekwizytów Olle, Lisa, Britta i inni tylko bawią się w dzieci, czasem podwójnie, naśladując dorosłych zapamiętanych z tamtych lat. I nawet nie dlatego tak myślę, że w czasie najszaleńczych zabaw Britta (Aleksandra Leszczyńska), dopuszcza do siebie zwątpienie a jednym z muzycznych "przerywników" jest całkiem dorosłe... tango.

Przede wszystkim sposób istnienia aktorów na scenie, który przemawia o wiele delikatniej może ale zarazem intensywniej. Czyż nie "podejrzanym" wydaje się np. gorączkowe wręcz pragnienie zatrzymania, choćby za cenę złudzeń, na moment, tych najszczęśliwszych w życiu chwil? Mirosława Olbińska, dusza i spiritus movens całej mistyfikacji wciela się w swoją rolę z jakąś dziką energią. Jakby podszytą lękiem. Jest w tym ogromnie wzruszająca, zwłaszcza w momencie, gdy... nieśmiało proponuje, by chłopcy pożenili się z dziewczynkami i osiedlili na zawsze w Bullerbyn. Byle bajka trwała dalej! Albo taki Sławomir Sulej jako Olle z Kerstin w poduszce. "Zgrywus", kpiarz, indywidualista. Wyrazisty, jak mało kto. Już tylko z samego wyglądu, nie mówiąc o reszcie. I jeszcze Mariusz Siudziński (Lasse), przez którego, przywódczego chłopaczka w krótkich spodenkach, wyziera nie dopieszczony, zakompleksiony producent filmowy. Z "dorosłości" nie wyrośli i pozostali bohaterowie Ewa Harasimowicz (Anna) i Wojciech Oleksiewicz (Bosse).

Myślę, że to najlepsza z bajek, pokazanych w Studyjnym. Tylko czy aby także dla dzieci?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji