Artykuły

Takie tango

"Tango" w reż. Bogdana Cioska w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Aneta Głowacka w Śląsku.

Wystawienie dzisiaj "Tanga", jednego z najczęściej przenoszonych na scenę polskich dramatów, jest przedsięwzięciem ryzykownym i ambitnym. Po pierwsze reżyser musi zmierzyć się z ponad czterdziestoletnią tradycją inscenizacji tekstu Mrożka, który przez lata uchodził za idealną diagnozę kondycji Polaka, polskich grzechów, kompleksów, dylematów i zaniechań. Co oznacza również konieczność zweryfikowania niepodważalnych sądów i przetestowania aktualności sztuki. Naiwna wiara, iż Mrożek - tak jak Shakespeare - jest zawsze współczesny, wystarczy trzymać się inscenizacyjnego kanonu, niepostrzeżenie przesuwa interpretację w przestrzenie stereotypu. Po drugie, ważne, żeby spektakl oderwał się od interpretacyjnej oczywistości, a tekst prześwietlony współczesną refleksją, ujawnił dotychczas uśpiony potencjał.

O tym, że takie zabiegi są możliwe, świadczy chociażby niedawna inscenizacja "Tanga" w reżyserii Jerzego Jarockiego, który najbardziej kanoniczną sztukę autora "Miłości na Krymie" otworzył za pomocą Gombrowicza, przy okazji rozprawiając się z nowoczesnym i tradycyjnym teatrem. W spektaklu Jarockiego międzypokoleniowy spór zogniskował się w relacji Artura z ojcem i w konieczności mierzenia się z narzuconą formą. Jego siłą napędową okazał się również bunt wyrastający z potrzeby znalezienia sensu w świecie.

W Teatrze Zagłębia stworzenie interesującej inscenizacji udało się połowicznie. Wydaje się, że na drugą połowę zabrało reżyserowi pomysłów i energii. Bogdan Ciosek również oczyścił "Tango" z dylematów polskości, odsunął w cień historyczną perspektywę i całkowicie skoncentrował się na dramacie rodzinnym oraz formie, w której ta zastygła. O ile u Jarockiego postaci mają swoje przekonania, mierzą się z narzucanymi rolami, buntują (takie zachowania wymusza na innych przede wszystkim Artur), o tyle w sosnowieckim spektaklu rodzina, przywiązana do dawno ustalonych funkcji i zachowań, pogrążyła się w swoistym marazmie. Nikt nie ma ochoty niczego zmieniać ani tym bardziej burzyć. To stereotypowa rodzina konsumpcyjna: bierna, bezrefleksyjna i wygodna. Prawdopodobnie jej członkowie już nawet nie pamiętają, dlaczego kiedyś się buntowali. Wtopieni w prozę życia, pielęgnują gesty bez treści i wypowiadają słowa bez znaczenia.

Eleonora (Ryszarda Celińska) w niemodnej sukni sprzed kilku lat (z trenem i z odpowiedni dekoltem) ciągle gra kobietę fatalną i kokietuje Edka (Artur Hanke). Wydaje się jej, że mimo upływu lat jest wciąż atrakcyjna w swoich artystowskich pozach i gestach, chociaż imprezowy luz, którym epatuje, jest co najmniej groteskowy. Stomil (Zbigniew Leraczyk) w rozpiętej satynowej piżamie z wytrwałością podsyca w sobie formę niezależnego artysty, chociaż trudno powiedzieć, kiedy ostatnio i czy w ogóle kiedykolwiek coś stworzył. Eksperyment, który prezentuje rodzinie: historyjka opowiedziana przy użyciu męskiego kapcia i damskiego klapka to parodia sztuki teatru, za nazwą "eksperyment" nic się nie kryje. Jakkolwiek właśnie tym gestem Stomil dekonspi-ruje chorobę, na którą zapadła familia. W rodzinnej menażerii pojawia się również Eugeniusz (Andrzej Śleziak), który najchętniej wycofuje się w formę zdziecinniałego staruszka, i rozhisteryzowany Artur, intelektualista (Michał Bałaga), który buntuje się trochę z nawyku, a trochę z potrzeby zmuszenia ospałej rodziny do jakiejkolwiek aktywności. Jedyną postacią, która nie pilnuje wymyślonej przez siebie lub przez innych formy jest babcia.

Elżbieta Laskiewicz stworzyła postać ciepłej, ugodowej staruszki, w której próżno szukać ekscentrycznej Eugenii Mrożka. Ta babcia prawdopodobnie nigdy nie miała na sobie trampek ani czapki z daszkiem, a jedyne czego potrzebuje to spokoju emeryckiego życia. Dlatego trudno zrozumieć zachowanie Artura, który próbuje wtłoczyć babcię w formę. Babcia, w przeciwieństwie do reszty domowników, od dawna mieści się w schemacie mieszczańskiej rodziny, o którą Artur stale się upomina.

Brak konsekwencji w prowadzeniu postaci i nierówna gra aktorska to właściwie podstawowe zarzuty pod adresem spektaklu Bogdana Cioska. Wydaje się, że każdy z protagonistów pochodzi z innej teatralnej konwencji, tak jakby reżyser wahał się, czy na scenie mają pojawić się karykatury, czy ludzie. Eugenia jest grana psychologicznie, natomiast Eugeniusz - farsowo. Zbigniew Leraczyk tworzy wielowymiarową postać zblazowanego Stomila, podczas gdy Ala (Małgorzata Jakubiec-Hauke) rysowana jest grubą kreską. Niezrozumiałe, bo niczym nie umotywowane, są przemiany bohaterów. Tajemnicą pozostanie, dlaczego w drugiej części spektaklu Eleonora uderza w histeryczny ton i z podstarzałej kokietki przeobraża się w tragiczną obrończynię miłości. Emocjonalna nadpobudliwość dotyka również Artura. Bohater grany przez Michała Bałagę miota się po scenie, jakby miał atak epilepsji, chociaż, zgodnie z literą tekstu i pewnie intencją reżysera, po odurzeniu alkoholowym doświadcza okrutnej prawdy istnienia - uświadamia sobie, że jego bunt to kolejna forma, która zostanie wessana przez rzeczywistość jak poza Stomila-artysty i matki-kokietki.

Spektakl z Sosnowca zapowiadał się interesująco. Krzywe ściany Jerzego Kaliny dodatkowo potęgowały surrealny nastrój "świata na opak", widzianego oczami Artura. Wraz z prostowaniem przez niego nawyków rodziny, prostowały się również ściany pokoju, chociaż rzeczywistość komplikowała się coraz bardziej. Reżyser zaprezentował bohaterów w sytuacji granicznej, w momencie wypalenia, gdy już żaden bunt nie jest możliwy, bo nawet bunt jest dla nich tylko formą. Niestety, początkowy pomysł rozmył się w trakcie przedstawienia, dodatkowo osłabiany nie najlepszą interpretacją aktorską. Nie dowiedzieliśmy się, ani dlaczego Stomilów dręczy robak atrofii i nudy, ani jaki jest status ich rodziny, wreszcie - co z tego wynika. Finał, w którym Edek zdejmuje z Artura marynarkę i okulary (atrybuty inteligenta) i jak zwykle okazuje się zwycięzcą (Artur Hauke stworzył bardzo ciekawą personifikację przewrotnego chamstwa), zatrzymał się na oczywistym rozpoznaniu konfliktu inteligenta i prostaka, w którym zawsze wygrywa prostak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji