"Elektra" poraża monumentalizmem
"Elektra" w reż. Willy'ego Deckera w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Karolina Kowalska w Polsce Metropolii Warszawskiej.
"Elektra" w Teatrze Narodowym [Operze Narodowej - przyp. www.e-teatr.pl] poraża monumentalizmem i nikogo nie pozostawia obojętnym. Szczególnie na głos i przejmujące aktorstwo Jeanne-Michele Charbonnet w roli tytułowej, i jeszcze na pełną grozy minimalistyczną scenografię.
Najpierw jest zimna, szara ściana z krwistymi zaciekami i monumentalne schody. Ściana wydaje się nie mieć końca, ciągnie się aż do nieba, którego ani my, ani bohaterowie nie zobaczą do końca spektaklu. Postać, która wbiega na scenę w cielistej sukni przypominającej koszulę nocną, rozgląda się wokół wzrokiem obłąkańczym, co tylko potęguje wrażenie grozy. Oto przenosimy się w świat Elektry, która wyśpiewuje swój ból po stracie ojca i nienawiść do matki, opędzając się od służek matki jak od wściekłych suk. Francuska śpiewaczka Jeanne-Michele Charbonnet jest przekonująca w roli opętanej Elektry, a swoim czystym głosem, którym przez ponad półtorej godziny raczy publiczność, urzeka nawet operowych laików.
Bardziej nawet niż największa diwa polskiej sceny Ewa Podleś, której nazwisko firmuje przedstawienie w Teatrze Narodowym. Przedstawienie Willy'ego Deckera jest nie do zapomnienia właśnie ze względu na aktorski kunszt i scenografię. Jej autor Wolfgang Gussman, który zaprojektował również kostiumy, stworzył coś wielkiego i pięknego w swojej grozie.
Teatr Wielki - Opera Narodowa, pl. Teatralny 1, godz. 19, bilety: 130-20 zł, wejściówki: 20 zł.